Konające zwierzę

Nie jest mi po drodze z Philipem Rothem. Postanowiłem po wielu dekadach nadrobić zaległości i sięgnąć po jego książki, mimo zniechęcenia przed laty czytanym w radio Kompleksem Portnoya. Nemezis wydawała się w porządku, Everyman nie porywał. Wziąłem się za Konające zwierzę, czyli wyznania sześćdziesięcioletniego wykładowcy o bzykaniu studentek i żalem za utraconą młodością. Czytaj dalej Konające zwierzę

Animal Rationale

Wybierałem się w dłuższą podróż do puszczy fotografować ptaki. Postanowiłem w podróży posłuchać jakiegoś audiobooka i z zasobów mojej żony wybrałem, coś co wydawało się dobrze pasować Animal Rationale. Jak zwierzęta mogą nas inspirować? Pawła Fortuny i Łukasza Bożyckiego. Pierwszy z autorów jest psychologiem, drugi biologiem i fotografem. Według zapowiedzi redakcyjnych współpraca autorów miała zaowocować książką, w której zachowania i życie zwierząt mogą stanowić inspirację do przemyśleń nad działaniami ludźmi. Czytaj dalej Animal Rationale

Cierpisz? Masz do tego prawo

Dokładnie rok temu, w lutym znalazłem niedaleko wału wiślanego miejsce pełne ciszy. Stawałem pośrodku polany z zaroślami otoczonymi lasem i stałem. Zależało mi tylko na tym, żeby czuć chłód. Polubiłem zimno, choć przez lata zdecydowanie wolałem, gdy dni są ciepłe, a nawet gorące. 

Przez ten rok odwiedziłem więcej zakątków w okolicach Wisły, Narwii i Buga niż przez dwanaście lat mieszkania w pobliżu rzeki. Najpierw była cisza i zimno. Później przyszło wsłuchiwanie się w głosy ptaków, fotografowanie ich, poznawanie zwyczajów. Gdy kilka dni temu stanąłem dokładnie w tym samym miejscu, co dwanaście miesięcy wcześniej było zupełnie inaczej. Nie chodziło już tylko o to, by stać i czuć chłód. Wsłuchiwałem się w odgłosy, których latami zupełnie nie słyszałem. Furkoczące skrzydła sikorek, gdzieś w oddali śmiech, a później stukanie dzięciołów, skrzeczące sójki. To był jeden ze sposobów radzenia sobie z żałobą.

Innym było czytanie wielu książek, dotyczących tego tematu. Przypadek sprawił, że jedna z agencji, z którą współpracuje nasze wydawnictwo podesłała mi w tamtym czasie jako propozycję książki Megan Devine, pod oryginalnym tytułem It’s Ok, That You Are Not OK. Koślawo wychodziło w tłumaczeniu ten świetny angielski zwrot, więc w polskiej wersji zdecydowaliśmy się na Cierpisz. Masz do tego prawo. Czytaj dalej Cierpisz? Masz do tego prawo

Mój rok relaksu i odpoczynku

Nie dałem rady. Dotrwałem do połowy, co i tak było sukcesem. Może to banalne porównanie, ale przyszło mi do głowy w trakcie lektury, że ta książka jest jak guma do żucia, o jakimś egzotycznym smaku. Przez krótką chwilę na początku, zaskakuje i intryguje, ale dość szybko jest już tylko pozbawioną smaku grudką. A im dłużej ją żujemy, tym częściej się rozglądamy, jak się jej pozbyć. Czytaj dalej Mój rok relaksu i odpoczynku

Dzieci czasu. Z kalendarza dziejów ludzkości

Pod koniec każdego roku w domu pojawiał się kalendarz. Taki ze zrywanymi kartkami na każdy dzień. Nie pamiętam już czy kupowała go mama, czy babcia, w każdym razie uwielbiałem go jako przedmiot. Gruba książeczka, w której każdy dzień ma oddzielną kartkę, na której znajdują się informacje o godzinie wschodu i zachodu słońca, aktualnej fazie księżyca oraz oczywiście imieninach przypadających w danym dniu. Ale prawdziwe bogactwo znajdowało się na drugiej stronie każdej codziennej kartki. W zasadzie należałoby dawać się zaskakiwać każdego dnia i czekać, na to co redaktor odpowiedzialny za stworzenie kalendarza postanowił tam umieścić. Dla mnie jednak najważniejsze było to, że w chwili gdy pojawił się w domu mogłem od razu, przeczytać wszystko. Ciekawostki pod hasłem, ”czy wiesz, że”, dotyczące sztuki, historii, geografii i czego tam jeszcze. Aforyzmy, dzięki którym poznawałem nazwiska ludzi pióra i filozofów. Mniej mnie interesujące wskazówki dla pań domu – w jaki sposób pozbyć się niechcianych plam, wyszorować przypalone garnki, czy przywrócić blask zmatowiałym łyżeczkom i przepisy, na potrawy, do których zrobienia namawiałem mamę, albo sam podejmowałem pierwsze próby kulinarne. Czytaj dalej Dzieci czasu. Z kalendarza dziejów ludzkości

Jak się nie zabić i nie zwariować

Dowiedziałem się, że ta książka często pojawia się w rozmowach nastolatków zgłaszających się z problemami do poradni psychologicznych. Chciałem zobaczyć co takiego tam jest. Jak wygląda głos młodego pokolenia i tak sięgnąłem po Jak się nie zabić i nie zwariować Justyny Suchanek.

Nic więcej o niej nie czytałem, poza tym, że pojawiła się właśnie w rozmowie z moją znajomą. Lubię dawać się zaskakiwać. Tytuł brzmiał raczej, jak jednak z tych satyrycznych powieści o ciężkim życiu współczesnej kobiety, tymczasem jest to zapis wspomnień autorki z życia w rodzinie z ojcem alkoholikiem, kolejnych pobytów w szpitalu psychiatrycznym oraz nieudanych prób samobójczych. Czytaj dalej Jak się nie zabić i nie zwariować

To nie jest propaganda

To nic nowego, że politycy kłamią; nowością jest jednak, że chyba chcą się obnosić z tym, jak bardzo ich nie obchodzi, czy mówią prawdę, czy nie.

W zasadzie to jedno zdanie powinno wystarczyć jako podsumowanie książki To nie jest propaganda Petera Pomerantseva, urodzonego w Związku Radzieckim (na dzisiejszej Ukrainie), brytyjskiego dziennikarza. Pomerantsev próbuje przeanalizować, co dzieje się w ostatnich latach ze światem. To w zasadzie kolejny głos po Anne Applebaum (Zmierzch demokracji), Klementynie Suchanow (To jest wojna), czy Jonathana Heidta (Prawy umysł) lub tym przed czym ostrzegał T. Snyder ((O tyranii). Pomerantsev próbuje przyjrzeć się, co charakteryzuje ruchy polityczne, które odnoszą zwycięstwa na całym świecie. Zarówno w krajach, od lat niestabilnych politycznie, jak i w tych, w których demokracja wydawała się niezagrożona. Czytaj dalej To nie jest propaganda

Moje bieguny

Cią­gle się za­sta­na­wiam, ja­kie są mo­ty­wa­cje, aby ro­bić ta­kie rze­czy. I nie znaj­du­ję od­po­wie­dzi. Nie wiem. My­ślę, że to coś, co jest w czło­wie­ku, im­puls, i dla­te­go trze­ba to ro­bić. Czy się chce, czy nie chce, po pro­stu trze­ba to zro­bić. 

Gdy Marek Kamiński zdobywał bieguny zdarzało mi się powtarzać, że nie rozumiem, jak na własne życzenie można wystawiać się na działanie tak ekstremalnego chłodu. W dorosłym życiu nie przepadałem za zimą. Zdecydowanie wolałem gorąco, zawsze istnieją sposoby schłodzenia się. Rozgrzać wyziębiony organizm jest znacznie trudniej. 

Nie wiem czemu, ale rok temu – po śmierci syna – nastąpiła zmiana. W pierwszych tygodniach (listopad, grudzień) przesiadywałem godzinami na balkonie, ubrany niezbyt mocno. Chłód działał na mnie uspokajająco. Wkrótce zacząłem wychodzić na dłuższe spacery wzdłuż Wisły. Zacząłem poznawać miejsca, w niedalekim otoczeniu mojego miejsca zamieszkania, o których nie miałem pojęcia. Stawałem pośrodku pustej przestrzeni i starałem się czuć chłodne powietrze. Czytaj dalej Moje bieguny

speculatio – myślą rzeczy rozbieranie