Archiwum kategorii: Klasyka

Bestia ludzka

W styczniu 2021 trzech dorosłych mężczyzn wspólnie z czternastolatką piło alkohol i zażywało narkotyki. Prokuratura oskarżyła ich o gwałt na małoletniej. Wydający wyrok sędzia Mirosław Brzozowski stwierdził, że do gwałtu nie doszło. Zdaniem sędziego do całej sytuacji doszło za zgodą pokrzywdzonej, zaś mężczyźni nie znali jej daty urodzenia. “Sąd dopuścił w tej sprawie opinię biegłego antropologa. Wynika z niej, że nic nie świadczyło o tym, że pokrzywdzona jest osobą poniżej 15. roku życia. Rozwinięte cechy płciowe, sposób ubioru, pomalowane paznokcie, farbowane włosy, makijaż… To wszystko nie wskazywało, że nie ma jeszcze 15 lat. Dlatego zdaniem sądu nie można mówić, że oskarżony miał tego świadomość.” (źrodło).

Przypomniała mi się ta argumentacja sędziego, wydającego wyrok w 2022 roku w Polsce, gdy czytałem Bestię ludzką Emila Zoli. Powieść opublikowaną w 1890 roku. Jeden z głównych bohaterów, Roubaud dowiaduje się, że jego żona była molestowana w młodości przez człowieka, o którym w zasadzie wszyscy wiedzą, jakie ma skłonności. Zaczyna jednak oskarżać młodą kobietę. W jego oczach to ona ponosi odpowiedzialność za to co się wydarzyło. Czytaj dalej Bestia ludzka

Opowieść podręcznej

Choć dzięki graficznej interpretacji Opowieści podręcznej znam już fabułę, zaś symbole związane z powieścią Margaret Atwood istnieją w przestrzeni publicznej odkąd serial na jej podstawie emitowało HBO to dopiero teraz przyszedł czas na sięgnięcie po oryginał.

Od razu krótka uwaga do wersji graficznej – Renée Nault, zrobił bardzo dokładną wersję książki, trochę również dzięki stylowi, w jaki jest napisana. W zasadzie, ktoś, kto przeczyta jego wersję, nie musi sięgać po oryginał. Czytaj dalej Opowieść podręcznej

Ostatni brzeg

Jaki piękny jest człowiek! Szlachetny, dobroduszny, wyrozumiały, honorowy, uczciwy, empatyczny. I to mimo nieuniknionej zagłady świata. Takie mam wrażenia po wymęczeniu Ostatniego brzegu Nevila Shuta. Wydana w 1957 roku opisuje świat po globalnej wojnie nuklearnej, gdzie ostatnim lądem nie skażonym promieniowaniem jest Australia. Jednak i ten kontynent skazany jest na katastrofę, mieszkańcy czekają na nieuchronne. Czytaj dalej Ostatni brzeg

Komu bije dzwon

To nie jest wolność nie zakopywać tego, co się napaskudziło – pomyślał. – Nie ma zwierzęcia równie wolnego jak kot, a przecie kot zagrzebuje swoje łajno. Kot to najlepszy anarchista. Dopóki nie nauczą się tego od kota, nie mogę ich szanować.

W końcu to zrobiłem! Przeczytałem najgłośniejszą i najbardziej znaną powieść jednego z moich ulubionych pisarzy młodości, której konsekwentnie unikałem. Trudno mi powiedzieć czemu. Tak czasami mam, że unikam pewnych zbyt popularnych “arcydzieł”. Gdy czasami zaintryguje mnie jakiś nowy autor, zwykle sięgam do mniej popularnych jego dzieł. W przypadku Komu bije dzwon Ernesta Hemingwaya, nie mam pojęcia czym była podyktowana moja niechęć. W końcu się doczekał. Czytaj dalej Komu bije dzwon

Zabić drozda

Wciąż jest sporo klasycznej literatury, z którą przez lata się mijałem. Gdy poszukiwałem, trudno było zdobyć, gdy jest dostępna, nie mam ochoty. Bywają też powody, których nie potrafię wyjaśnić. Swego rodzaju niechęci, choć bez konkretnych powodów (tak jest np. z Czarodziejską górą Manna). Zabić drozda Harper Lee, należało do tej grupy, którą wiele lat temu, gdy korzystałem jedynie z bibliotek, nie mogłem jej “upolować”. Później co jakiś czas mi się o niej przypominało, i szybko zapominałem. Czytaj dalej Zabić drozda

Ciemność w południe

Z różnych powodów wciąż istnieje sporo klasyki, której nie poznałem. Może nawet w jakimś momencie życia poszukiwałem, a może z różnych powodów omijałem. Ciemność w południe Arthura Koestlera należy do tej grupy, co więcej ukazała się w nowym tłumaczeniu dwa lata temu, więc to dobry pretekst. Napisana w 1940 roku powieść jest fikcyjną próbą przedstawienia stalinowskiej wielkiej czystki oraz procesów moskiewskich, podczas których oskarżano członków partii bolszewickiej o zdrady czy działalność kontrrewolucyjną. Czytaj dalej Ciemność w południe

Gracz

Gracza musiałem kiedyś czytać. Dawno temu, gdy nie miałem pewnie najmniejszych przypuszczeń co do mojego przyszłego życia zawodowego, a zwłaszcza tego, że będzie związane z “grą”. Dlatego nie mam najmniejszych śladów pamięciowych, choć wielkie dzieła Dostojewskiego były wówczas ze mną i pozostawiały odciski w głowie i emocjach. Czytaj dalej Gracz

Kwiaty dla Algernona

Mam wrażenie, że skądś znam schemat tej historii. Im bardziej zbliżam się do końca, tym bardziej jestem o tym przekonany. Może jakiś film powstał na podstawie Kwiatów dla Algernona? Sprawdzam i pojawia się kolejne zaskoczenie.To jest powieść z 1959 roku! Miała sporo adaptacji filmowych (w tym spektakl Teatru Sensacji “Kobra” z 1981 roku), ale żadnego nie kojarzę. W zasadzie nie ma to większego znaczenia. Czytaj dalej Kwiaty dla Algernona

Dżuma

Z każdym kolejnym zdaniem i każdym kolejnym akapitem Dżumy Alberta Camus przypominała mi się mowa noblowska Olgi Tokarczuk (podkreślenie moje).

Żyjemy w rzeczywistości wielogłosowych narracji pierwszoosobowych i zewsząd dochodzi nas wielogłosowy szum. Mówiąc „pierwszoosobowe” mam na myśli ten rodzaj opowieści, który zatacza wąskie kręgi wokół „ja” twórcy, piszącego mniej lub bardziej wprost tylko o sobie i poprzez siebie. Uznaliśmy, że ten rodzaj zindywidualizowanego punktu widzenia, głos z „ja”, jest najbardziej naturalny, ludzki, uczciwy, nawet jeżeli rezygnuje z szerszej perspektywy.  […] 

Kiedy odwiedzam targi książki, widzę jak wiele wydawanych książek dotyczy właśnie tego – autorskiego ja. Instynkt ekspresji – może równie silny, jak inne instynkty, które projektują nasze życie – najpełniej objawia się w sztuce. Chcemy być zauważeni, chcemy poczuć się wyjątkowi. Narracje typu: „Opowiem ci moją historię”, „Opowiem ci historię mojej rodziny”, ewentualnie „Opowiem ci, gdzie byłam” to dziś najpopularniejsze gatunki literackie. Jest to fenomen na wielką skalę także i dlatego, że dzisiaj powszechnie potrafimy posługiwać się pismem i wielu ludzi osiąga tę kiedyś zastrzeżoną dla nielicznych umiejętność wyrażenia siebie samego w słowie i opowieści. Paradoksalnie jednak wygląda to na chór złożony z samych solistów – głosy nakładają się na siebie, rywalizują o uwagę, poruszają po podobnych traktach, ostatecznie wzajemnie się zagłuszając. Wiemy o nich wszystko, jesteśmy w stanie utożsamić się z nimi i przeżyć ich życie jak swoje. Mimo to jednak doświadczenie czytelnicze zaskakująco często jest niekompletne i rozczarowujące, bo okazuje się, że ekspresja autorskiego „ja” nie daje gwarancji uniwersalności. Czego nam brakuje, to – jak się zdaje – paraboliczny wymiar opowieści. Bohater paraboli jest bowiem zarazem sobą, człowiekiem żyjącym w określonych warunkach historycznych czy geograficznych, a jednocześnie wykracza daleko poza ten konkret, stając się Każdym i Wszędzie. Kiedy czytelnik śledzi czyjąś historię opisaną w powieści, może utożsamiać się z losem opisywanej postaci i rozważać jej sytuację jak swoją, w paraboli zaś musi zrezygnować zupełnie ze swojej odrębności i stać się tym Każdym. W tym wymagającym psychologicznie zabiegu parabola, znajdując dla różnych losów wspólny mianownik, uniwersalizuje nasze doświadczenie, a jej niedostateczna obecność jest świadectwem bezradności.”

Czytaj dalej Dżuma