Dziki rok. Dziennik młodego przyrodnika

Po listopadzie 2019 roku odkryłem świat przyrody. Zupełnie na nowo, mocno, świadomie. Zacząłem chodzić po lasach, łąkach, słuchać, czuć wiatr na twarzy, marznąć. Z czasem przyszło poznawanie i odkrywanie okolicznych ptaków, miejsc, gdzie bywają. Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że w okolicy są wyłącznie sikorki, sójki i wrony. Tymczasem w tych samych miejscach, które wielokrotnie mijałem widzę raniuszki, gile, dzierzby, kapturki. Uśmiecham się, gdy je spotykam raz za razem, choć oczywiście nie są tam za każdym razem. Uwielbiam odwiedzać te same miejsca, po dłuższej przerwie i widzieć, jak zupełnie inaczej wyglądają w lutym, maju, czy wrześniu.

Joanna Grochowska (Fundacja Synapsis) niedawno prezentowała na FB nowości książkowe. Wśród wymienionych pozycji znalazł się Dziki rok. Dziennik młodego przyrodnika, którego autorem jest Dara McAnulty, młody chłopak w spektrum autyzmu, który zaangażował się w ochronę przyrody.

Według zapowiedzi wydawniczej “Dara dokumentuje rok swojego życia, od wiosny do zimy, opisuje zachodzące zmiany – w domu, na dworze, we własnej głowie.“. Wystarczyło, żebym sięgnął jak najszybciej po tę pozycję. 

Czytam pierwsze strony i wydaje się, że zaczynam rozumieć doskonale potrzebę młodego człowieka, ze specyficzną wrażliwością, czy może nadwrażliwością na świat, którego koi natura, przewidywalność (ale również zmienność) świata przyrody.

mam trzy lata i żyję tylko w mojej głowie lub wśród pełzających, czołgających się, trzepoczących dzikich stworzeń. Wszystkie mają dla mnie sens, ludzie nie. Czekam na świt, żeby iść do pokoju rodziców. Lorcan mości się między mamą i tatą. Nasłuchuję dźwięków, a one przychodzą wtedy, gdy pierwszy promień światła dotyka zasłon.

[…]

Kiedy nadlatywał kos, mogłem odetchnąć z ulgą. To oznaczało, że dzień zaczął się jak każdy inny. Oznaczało symetrię.

[…]

 Drozd pojawia się w dziwnych momentach różnych pór roku, ta nieprzewidywalność w przeszłości wywoływała u mnie frustrację i ból. Jednak teraz nauczyłem się racjonalizować nieprzewidywalność drozda i doceniać każde spotkanie bez przywiązywania się i oczekiwań. 

[…]

Moje dzieciństwo, choć wspaniałe, wciąż mnie ogranicza. Nie jestem wolny. Życie codzienne to korki na drogach i mnóstwo ludzi. Grafiki, oczekiwania, stres. Żeby nie było: tak, istnieje też nieskrępowana radość, ale teraz, kiedy tak stoję w niezwykłym i przepięknym miejscu, tak pełnym życia, w piersi narasta mi ten straszliwy niepokój. 

[…]

Szkoły to bardzo złe miejsca do nauki dla osób z autyzmem. Nie da się odfiltrować hałasu. Skupienie się, koncentracja pochłaniają tyle energii., 

Czyżby nadwrażliwość osoby w spektrum autyzmu, była podobna do nadwrażliwości podczas żałoby?

Niestety refleksje i wspomnienia Dary, to tylko niewielka część tego dziennika. W ten sposób rozpoczyna się każdy z rozdziałów, podzielonych według pór roku: wiosna, lato, jesień, zima. Zdecydowana większość to zapiski z kolejnych dni, w których autor opisuje swój zachwyt i fascynację światem przyrody. Wymienia nazwy dziesiątki gatunków ptaków, roślin, owadów. Dzięki mojemu zaangażowaniu w ostatnich miesiącach, udaje mi się rozpoznać większość ptaków. Stąd czytając o błotniakach, sosnówkach, czy innych mam w głowie ich wygląd i to, gdzie je spotkałem po raz pierwszy. A jednak wolę sam wychodzić i poznawać, niż czytać cudze wrażenia. Wydaje mi się, że dla wielu osób tak książka może być nużąca. Bo w zasadzie więcej tu opisu świata, który zauważa Dary, niż refleksji, przemyśleń. Te są minimalne. Dowiadujemy się o przemocy rówieśniczej, o znienawidzonej szkole, o przytłoczeniu wszechobecnymi bodźcami, o wielkiej pomocy, jaką stanowi dla tego młodego człowieka rodzina – mama, rodzeństwo, ojciec. Z nich wszystkich tylko ten ostatni, nie jest w spektrum autyzmu.

Co ciekawe, to już druga książka w ostatnim czasie, którą czytam, a której autorem jest osoba w spektrum (wcześniej Dorota Kotas), gdy mam wrażenie, że usuwając z niej wątek autyzmu, mielibyśmy opis świata osoby wyjątkowo wrażliwej, postrzegającej – jak każdy z nas – świat na swój własny specyficzny sposób. Posiadającej swoje własne pasje, zauroczenia i zachwyty. Właśnie dzięki takiej, a  nie innej wrażliwości.

Nie przeczytałem jej uważnie, przebiegałem wzrokiem te opisy poznawanej przyrody, kwiatów, zwierząt. Zbyt to osobiste, nużące i w zasadzie spełniające co najwyżej, kryteria codziennych notatek, zapisywanych dla samego siebie. Zatrzymywałem się tam, gdzie autor dzielił się swoimi refleksjami o świecie, ludziach, przemocy, doświadczaniu życia w spektrum autyzmu, niszczeniu natury, o świecie, który znika, o głosie pokolenia (urodził się w 2004 roku) świadomym tego, że dziki świat, jaki znali jego rodzice zaczyna zanikać, że wiele osób z miast może nie mieć okazji doświadczyć przyrody w naturalnym kształcie.

Świetne jest to,  że dzięki swojej pasji (nie fiksacji, jak chcieliby czasem mówić diagności), Dara odnajduje być może swoją przyszłą drogę. Jego zaangażowanie i wrażliwość na świat przyrody jest bardzo podobne do tego, co opisuje, jeszcze jedna osoba w spektrum, czyli Dawn Prince Hughes w Pieśni plemienia goryli.

[Foto: błotniak stawowy podczas polowania na rybitwy, 3.06,2021, nad Bugiem]

Dziki rok. Dziennik młodego przyrodnika, D. McAnulty

Dziki rok. Dziennik młodego przyrodnika, Dara McAnulty

Wyd.: Wydawnictwo Poznańskie, 2021

Tłum.: Katarzyna Bażyńska-Chojnacka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *