Czekałem na dobry pretekst, żeby przerwać lekturę Kronik Atopii już jakiś czas. Choć było coraz gorzej, dawałem szansę raczej skanując kolejne akapity, niż czytając. Według czytnika ten moment nadszedł w 47 procencie całości, gdy przeczytałem “przemapowałem mój zmysł dotyku od karku, aż do krzyża, niczym boczną linię receptorów u ryby, by wyczuwać zawirowania w prognozach rynkowych. Nawet najlżejsze zmiany ciśnienia rynkowych trendów łechtały mnie po plecach” i jeszcze kawałek dalej “liczba ludności na świecie zmniejsza się, załamuje się produkcja płodów rolnych, nie mówiąc już o niepowodzeniu yena [drogi tłumaczu, czemu nie jena?] i zielonych w zdobywaniu nowych terytoriów jako derywatów bitcoina.”
Wystarczy. Zapowiadało się całkiem nieźle mimo typowych schematów – rozszerzona świadomość, technologia, która determinuje ludzkie zachowania, wirtualne rzeczywistości, wszystko dzieje się na Atopii, sztucznej wyspie na Pacyfiku. Powieść Matthew Mathera wprowadza kolejne postaci rozpoczynając ich historię w jednym punkcie. Początek jest intrygujący przypomina nieco wątki znane z Matrixa, Czarnego lustra, powieści P. Dicka, autor lojalnie uprzedza na początku, że można je traktować niezależnie, bo w ostatniej części się zazębiają. Już teraz z perspektywy zastanawiam się na ile to zabieg marketingowy, by dotrzymać czytelnika do końca. Im bardziej mnie nużyła i irytowała lektura, tym bliżej byłem decyzji by zerknąć tylko na tę ostatnią część. Ostatecznie jednak podziękowałem. Moja irytacja narastała już od pewnego czasu. Wprowadzenie bohatera, który próbuje uniknąć śmierci i przeskakuje z jednego wirtualnego (a może rzeczywistego) świata do drugiego to zabieg, gdy fabularnie wszystko będzie możliwe. Nawet największa wolta. Ale gdy doszedł bohater w ciągu narkotykowym, gdy i on sam i czytelnik, nie wie co jest realne, a co nie, za chwilę zaś w grze, w której brał udział pojawiają się zielone trolle uznałem, że dość. Że teraz to już wszystko stanie się możliwe. Każdy absurd. Gatunek zaś nie musi uzasadniać absurdów. Czekałem tylko na pretekst do zakończenia. Wcześniej czy później by się pojawił.
[Photo by Dun Huang on Unsplash]
Kroniki Atopii, Matthew Mather
Wyd.: Czwarta strona, 2015
Tłum.: Jędrzej Polak