Mit charyzmy

Po lekturze Nauczyciela z Polski Jarka Szulskiego została mi całkiem zgrabna lista kolejnych pozycji do przeczytania. Kilka ksiażek było dostępnych na wyciągnięcie kliku. Zacząłem od Mitu chryzmy Olivii Fox Cabane. Szulski zachęcił mnie do jej lektury zestawiając ją jako jedną z najważniejszych dla niego książek, obok Ciszej proszę… Susan Cain. Ta druga książka dla mnie była również ważna i niesłychanie inspirująca. A jednak w przypadku Mitu charyzmy autorka nie jest w stanie mnie przekonać do swojej wizji. 

Już na początku zniechęciła mnie nieco używając zbyt często uogólnień w rodzaju “każdy”, “wszyscy”.  I zabrzmiała jak bohaterowie filmu dostępnego na HBO Podróbki sławy (Fake famous), stwierdzający jak jeden mąż – KAŻDY CHCE BYĆ SŁAWNY. Tylko w tym wypadku każdy chce być charyzmatyczny!

Kiedy ludzie spotkani na konferencji lub na przyjęciu koktajlowym słyszą, że „uczę charyzmy”, ożywiają się i często dziwią: „Myślałem, że z charyzmą trzeba się urodzić”. Każdy jest zafascynowany, niezależnie od tego, czy uznaje charyzmę za niezasłużony atut, czy bardzo chce się jej nauczyć. I nie bez racji. Charyzmatyczne osobowości zmieniają rzeczywistość, wdrażając nowatorskie projekty, zakładając nowe firmy czy budując mocarstwa.

[…]

Ludzie z charyzmą doświadczają tego na co dzień. Każdy, kto znajduje się w pobliżu, odczuwa ich obecność, pociągający magnetyzm, każdy czuje się jakoś zobowiązany do pomagania im w miarę swoich możliwości. Osoby obdarzone charyzmą są jak w czepku urodzone: mają większe możliwości wyboru w związkach uczuciowych, lepiej zarabiają i doświadczają mniej stresu.

[…]

Charyzma sprawia, że ludzie cię lubią, ufają ci i chcą, abyś był ich przywódcą. Od charyzmy zależy, czy jesteś postrzegany jako lider, czy jako podążający za nim, jak są przyjmowane twoje pomysły i jak skutecznie realizowane twoje projekty. Charyzma rządzi światem – czy nam się to podoba czy nie – dzięki niej ludzie chcą robić to, czego od nich oczekujesz.

Zestawienie charyzmy z osobami pokroju Steva Jobsa, Winstona Churchila, Billa Clintona, kazało mi się mocno zastanowić, czy na pewno chodzi o urok i chryzmę, czy raczej o umiejętność manipulowania ludźmi i – co wiemy z biografii (może w tym zestawieniu poza Clintonem) bycie wyjątkowo nieprzyjemną personą w kontaktach osobistych.

Według rozumienia Olivii Fox Cabane, charyzmatyczna była również szefowa Theranos – Elizabeth Holmes (Zła krew). 

Później wcale nie jest lepiej. Autorka obiecuje, że bez zbędnych słów nauczy nas bycia charyzmatycznym, wręcz gwarantuje nam zyski i sukces. Później zaś następują porady, które dla mnie samego są nieco dziwne i odstręczające. Autorka podaje przykład negocjacji dwóch osób, z których jedna z nich ubrała w zbyt gruby garnitur i odczuwa dyskomfort z powodu ciepła. Ten zaś dyskomfort sprawia, że drugi rozmówca, czuje że “coś” jest nie tak. Odczuwa napięcie, które może wpłynąć na wynik negocjacji. 

Kolejny przykład dotyczy powitania i cytuje Tarę Brach

Nauczycielka medytacji Tara Brach uczyniła z praktyki bycia obecnym przedmiot studiów całego życia. Ujęła to następująco: „Większość czasu zajmuje nieustające wewnętrzne komentowanie tego, co się aktualnie wydarza i co się będzie działo za chwilę. Witamy się z przyjacielem uściskiem, lecz serdeczność tego powitania zostaje zmącona przemykającymi przez umysł kalkulacjami: jak długo mamy się obejmować, co powiemy za chwilę. Nie będąc w pełni obecni, wciąż udajemy tylko, że coś robimy”. Obecność daje ci szansę pełniejszego przeżywania i delektowania się dobrymi chwilami.

Przykro mi, ale tak przedstawione życie jawi mi się jako koszmar. Co więcej jest to niejako sprzeczne z wizją, którą przedstawia sama autorka, czyli postawy pełnej pozorów, podyktowanej ciągłym “jak mnie ocenią”, “czy odpowiednio dobrze wypadłem”.

Nie przekonuje mnie to w żadnym wypadku.

Do tego dochodzi cała narracja, związana z wyciszaniem, medytacją, czy po prostu zyskiwaniem uważności. W jaki sposób pozbyć się niepewności? Prościzna.

  1. Usiądź wygodnie lub połóż się, rozluźnij mięśnie, zamknij oczy.

  2. Weź dwa lub trzy głębokie wdechy. Robiąc wdech, wyobraź sobie, że czyste powietrze wypełnia całe twoje ciało po czubek głowy. Pozwól, by wydychane powietrze owionęło cię i zabrało wszystkie troski i zmartwienia.

  3. Wybierz podmiot, który odpowiada twojemu światopoglądowi – Boga, Los, Uniwersum – i pomyśl, że darzy cię życzliwością.

  4. W wyobraźni zdejmij z siebie ciężar sprawy, która cię absorbuje – spotkania, relacji, trudnego dnia – i symbolicznie umieść go na barkach wybranego podmiotu. Powierz mu swój ciężar.

  5. Zwizualizuj pozbywanie się ciężaru przytłaczających cię spraw i zauważ, jak się czujesz teraz, kiedy już nie jesteś odpowiedzialny za wynik żadnej z nich. Zadbano o wszystko. Możesz spokojnie siedzieć, relaksować się i czerpać przyjemność z dobrostanu, który przeżywasz.

I dalej opis przypadku

Wiedział, że mowa ciała ujawni stres i wywrze niszczący wpływ na jego prezentację. Wyszedł więc z pokoju, usiadł w zacisznym miejscu, zamknął oczy i przez trzy minuty wyobrażał sobie, jak przenosi odpowiedzialność za swoje wystąpienie i jego odbiór na barki przyjaznej mu wyższej istoty. Opowiadał później, że poczuł natychmiastową ulgę ogarniającą całe ciało od głowy po palce stóp. Wystąpienie okazało się wielkim sukcesem.

Bardzo mi przykro. Jeśli ktoś zamierza być pomidorówką, żeby wszyscy go kochali, może te rady są pociągające. Dla mnie są odstręczająco irytujące. Tak, brak pewności siebie bywa kłopotliwy w życiu, jednak sposoby i rady sugerowane przez autorkę Mitu charyzmy są dla mnie wątpliwe, choć może istnieją czytelnicy, którzy skorzystają – tak jak J. Szulski.

Zaufam jednak Stephenowi Briersowi, który w Psychobzdurach pisze w ten sposób:

Ocena poczucia własnej wartości nie decyduje o jakości związków z innymi ludźmi ani o ich trwałości. Wysokie poczucie własnej wartości niekoniecznie powstrzyma twoje dzieci od palenia, picia, zażywania narkotyków lub wczesnych kontaktów seksualnych. Podczas wykonywania zadań w warunkach laboratoryjnych ludzie o wysokim poczuciu własnej wartości nie wypadają wcale lepiej niż ich umniejszający siebie towarzysze, mimo że zakładają, że tak będzie. […] Umiejętność akceptacji samego siebie bez upiększeń, z pewną dozą współczucia, jest z psychologicznego punktu widzenia zdrowa, ale to nie tu większość guru od poczucia własnej wartości zawiesza poprzeczkę. Inspirujący autor Alan Cohen powiada tak: „Czyż nie byłoby wspaniale zakochać się w sobie samym tak bardzo, że zrobiłbyś wszystko, gdybyś tylko wiedział, że to właśnie uczyni cię szczęśliwym?”. Mocne, ale czy wskazane? Nie jestem przekonany. Brzmi tak, jakby ten stopień miłości własnej był zdolny usprawiedliwić zachowania wyjątkowo samolubne i bezwzględne. […]

Możliwe, że naszym największym błędem jest przekonanie, że poczucie własnej wartości jest czymś, co musimy mieć, zanim jeszcze zdołaliśmy osiągnąć coś pożytecznego bądź wartościowego – czymś w rodzaju zbiornika paliwa, który musi być ciągle pełny, jeżeli mamy mieć jakąkolwiek szansę na osiągnięcie celu podróży. Czyż jednak owo poczucie nie byłoby bardziej przydatne jako wyznacznik naszych postępów, jako podstawowe, ciągle bijące źródło informacji zwrotnych na temat słuszności naszych wyborów i zasadności naszych działań? To nie powinna być stała, trwała właściwość jakiejś osoby, niczym kolor oczu lub odciski palców. Gdyby było czymś takim, to w rzeczywistości byłoby nam o wiele mniej przydatne.

Bez żalu porzucam rady Olivii Fox Cabane po 20% książki.

Mit charyzmy, O. Fox Cabane

Mit charyzmy, Olivia Fox Cabane

Wyd.: Rebis, 22016

Tłum.: Grażyna Skoczylas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *