Węgry. Anatomia państwa mafijnego

Rzeczywiste centrum władzy w państwie mafijnym znajduje się w rękach wąskich, najwyższych kręgów rodziny politycznej, a nie w sformalizowanej instytucji, posiadającej legalne kompetencje. W przeciwieństwie do dyktatury komunistycznej – czy innych dyktatur – to nie partia posługuje się różnymi organizacjami jako pasami transmisyjnymi, by wprowadzić w życie swoje decyzje w życie. W państwie mafijnym sama partia staje się najważniejszym pasem transmisyjnym rodziny politycznej. Centrum władzy nie jest sformalizowaną instytucją posiadającą prawomocną legitymację.

W polskim wydaniu książki Bálinta Magyara Węgry. Anatomia państwa mafijnego znajduje się na okładce pytanie “Czy taka przyszłość czeka Polskę?”. I niestety czytając strona po stronie, rozdział po rozdziale można się tylko zastanawiać, w którym miejscu opisywanych procesów już się znajdujemy. Bo co do tego, że jesteśmy na podobnej ścieżce jak opisywane przez Magyara mafijne państwo Orbana, nie ma raczej wątpliwości. Praca węgierskiego polityka, socjologa, byłego ministra kultury i edukacji to wnikliwe studium tego, co dzieje się na Węgrzech w ostatnich dekadach. Magyar wyraźnie próbuje odróżnić różnego rodzaju dyktatury (w tym komunistyczne) oraz oligarchie typowe dla wielu krajów-byłych republik radzieckich od ustroju, jaki na Węgrzech zbudował Viktor Orbán. W skrócie jest to państwo mafijne, w którym niemal wszystko zostało podporządkowane swego rodzaju “rodzinie”. Nie ma w tym ideologii (tak jak w komunizmie), w imię której podejmuje się działania. Jest dokładnie odwrotnie – ideologia tworzona jest tylko po to, by różnego rodzaju działania uzasadnić.

Motywacja

Jeśli próbowalibyśmy analizować sens różnego rodzaju działań przez pryzmat ideologii, polityki wewnętrznej lub zewnętrznej, efektywności gospodarczej będziemy tylko coraz mocniej zdezorientowani. W wypadku partii Fidesz i Orbana sens jest zupełnie w innym miejscu.

Kto na ślepo zastanawia się nad sensem tej polityki, nie zauważa, że w opisie systemu brakuje dodatkowego elementu – władzy i majątku. I że w dodatku są one czynnikiem decydującym. Przypomina to sytuację, w której dwuwymiarowe istoty próbują “profesjonalnie” analizować trójwymiarowy świat. Rodzina polityczna ma ubaw, obserwując tych wszystkich nieszczęśników, którzy próbują szukać klasycznie pojętej politycznej racjonalności i nie rozumieją, o co w tym wszystkim chodzi.

Dlatego wszelkie par excellence merytoryczne krytyki poczynań państwa mafijnego są intelektualnie śmieszne, a politycznie i moralnie żałosne. Nie biorą pod uwagę tego, co najważniejsze: logiki władzy, której podporządkowane są wszystkie polityczne decyzje Merytorycznie racjonalna polityka bowiem może istnieć jedynie w warunkach prawdziwie demokratycznych, gdzie interes prywatny nie zajmuje miejsca interesu publicznego.

Gdy przeczytałem te zdania, już po opisie różnego rodzaju przejmowania majątku, nacjonalizacji prywatnych firm, likwidowania niepokornych biznesów, odbierania zleceń miałem wrażenie, że to jest konstatacja tego, czego chyba również w Polsce nie zauważono w debacie publicznej, próbując tłumaczyć i wyjaśniać zachowania dobrej zmiany. Dopiero w momencie, gdy światło dzienne ujrzały te wszystkie sytuacje związane z wyprowadzaniem majątku z systemu publicznego na rzecz prywatnych osób (członków “rodziny”) można za Magyarem powiedzieć – to w zasadzie jasne, chodzi przede wszystkim o kasę. Może nie dzieje się to w takim stopniu, jak na Węgrzech, a może jeszcze wszystkiego nie wiemy.

Bálint Magyar opisuje w jaki sposób doszło do tej sytuacji po transformacji z przełomu lat 80/90, która zakończyła się frustracją wielu obywateli. Tego, jak rozdawnictwo partii socjalistycznych (postkomunistycznych) przegrało również z rozdawnictwem, ale podlanym sosem prawicowej narracji, odwołującej się do narodu, patriotyzmu, buntu wobec elit. Dodatkowo to wszystko było o tyle łatwe, że jak autor zwraca uwagę mentalność węgierska jest jednak mentalnością bliską wschodniemu podporządkowaniu się rządom silnej ręki, niż zachodniej potrzebie wolności i otwartości.

O tych różnicach w mentalności w krajach Europy Środkowej pisał Z. Szczerek w Międzymorzu, u nas zaś objawia się ono od lat podejściem państwa i jego urzędników do obywateli. Chodzi o takie tworzenie prawa, które stanowi pułapkę. Wszelkie zmieniające się interepretacje, niedookreślone przepisy, łapanie kierowców po niespodziewanej zmianie znaków, czy choćby takie zachowania, jak kilka lat temu, gdy w jednym z miast policja łapała rowerzystów, wypożyczających rowery ze stacji i przejeżdżających do oddalonej kilka metrów ścieżki rowerowej. Nie chodzi o bezpieczeństwo i mądre zasady. Chodzi o to, żeby pokazać władzę.

W zasadzie nie powinienem nic pisać tylko, cytować, cytować i cytować. O zniszczeniu trójpodziału władzy, o przejmowaniu prywatnych firm, o ogromnych kwotach wypompowywanych ze spółek za wszelkiego rodzaju usługi doradcze i konsultingowe, o zinstytucjonalizowanej korupcji, nad którą pieczę chce sprawować “rodzina”, o podporządkowywaniu sobie sądów, czy w końcu blokowaniu cen energii, co ostatecznie kończy się wycofywaniem się zagranicznych firm z rynku węgierskiego. Również o tym, jak kończą nielojalni, członkowie “rodziny” – odcinani od stanowisk i fruktów, w przeciwieństwie do wiernych, którzy nawet po największych wpadkach i gafach mogą liczyć na miękkie lądowanie i gdzieś w zaciszu budować własny majątek.

Symetryści

Znalazłem nawet odpowiedni fragment, który można by zadedykować naszym samozwańczym symetrystom, którzy wszystko co im się nie podoba opatrują przymiotnikiem “neoliberalny” i z uwielbieniem zdają się patrzeć na socjalną wrażliwość PIS, otrząsając się ze zgrozą na samą myśl o straconych dwóch dekadach.

Proklamowanie węgierskiego państwa nieliberalnego zmusza do tego, by o węgierskich relacjach politycznych mówić nie o jak jednostkowych nieprawidłowościach, ale traktować je jako systemowe zerwanie z liberalną demokracją.

Opinia publiczna Węgier co innego rozumie pod pojęciem “państwa nieliberalnego” – dla wąskiej elity liberalnych inteligentów samo to wyrażenie ma negatywną konotację, natomiast w uszach zwolenników Orbana i ludzi mniej obytych z językiem polityki nabiera ono innego znaczenia. Oran zdołał doprowadzić do tego – a pracował nad tym całymi latami – że szeroka opinia publiczna utożsamia pojęcia liberalnej demokracji, a zwłaszcza liberalizmu, z “dwoma mętnymi dziesięcioleciami”, jakie nastąpiły po transformacji ustrojowej, z ubożeniem społeczeństwa, z korupcją, jałową rywalizacją polityczną, kosmopolityczną obojętnością wobec tożsamości węgierskiej, z Cyganami, którzy przestępczość mają we krwi, z bezradnością wobec żyjących z zasiłków bezrobotnych pasożytów, z zagrożeniem, jakie niesie uzależnienie od Zachodu, ponadnarodowymi koncernami wykupującymi za bezcen węgierskie przedsiębiorstwa, obcymi, Żydami i innymi dewiantami, homoseksualistami i pedofilami. Orban mówiąc o nieliberalnym państwie i nieliberalnej demokracji sugeruje, że chce Węgrów od tego wszystkiego uwolnić i zbudować państwo według nowej koncepcji, w której najważniejszy będzie interes narodowy.

Oczywiście to tylko koncepcja dla gawiedzi, bo w rzeczywistości chodzi o zdobywanie coraz większych majątków.

Państwo mafijne

Określenie “państwo mafijne” nie jest epitetem, ani też nie ma charakteru publicystycznego, wskazuje jedynie na porządek i naturę organizacyjną nowych elit. W państwie mafijnym mamy do czynienia z nową, wąską elitą o charakterystycznych cechach, które ją wyraźnie odróżniają od elit władzy innych systemów. Przede wszystkim – tak jak ma to miejsce w mafii – ma ona charakter rodziny lub rodziny adopcyjnej, której więzy zostały przypieczętowane wspólnymi interesami gospodarczymi. Do tej organizacji poprzez powiązania rodzinne, jak też lojalnościowe, dołączają kolejne rodziny, układając się w hierarchiczną piramidę podległości, której wierzchołek stanowi głowa adopcyjnej rodziny politycznej.

Jak można by wykazać istnienie w państwie mafijnym korupcyjnych form państwowej przestępczości na podstawie baz danych o transakcjach? Nie jest to łatwe. Z jednej strony decyzje zapadające w nieformalnej strukturze władzy (w adopcyjnej rodzinie politycznej) są podejmowane niejawnie i nie mają formy pisemnej. Z drugiej strony, na najwyższym szczeblu zapada stosunkowo niewielka liczba istotnych decyzji […].

Brzmi znajomo?

Bank Centralny

Innym typem poligarchy [zwrot stworzony przez BM] […] jest György Matolcsy, wielokrotny minister gospodarki, a obecnie prezes Węgierskiego Banku Narodowego (MNB). Jest on typowym przykładem człowieka piastującego urząd w administracji publicznej, który rozporządza związanym ze stanowiskiem władzą i majątkiem publicznym. Z zysku osiągniętego przez MNB nie stworzył rezerwy ani nie zasilił budżetu, lecz 260 mld forintów (830 mln euro) przeznaczył na stworzenie pięciu fundacji publicznych, których środkami dysponuje jak własnymi. Ze środków tych fundacji powstała na przykład uczelnia, której zadaniem jest propagowanie “nieortodoksyjnych” teorii ekonomicznych, wydawane się książki Matolcsaya, kupowane nieruchomości, dzieła sztuki, przyznawanie są granty w dziedzinie kultury i finansowanych jest wiele trudnych do zidentyfikowania wydatków. Matolcsy odmówił ujawnienia danych, twierdząc, że w wyniku powstania fundacji środki te “utraciły charakter środków publicznych” i stanowią majątek prywatny, z którego nikt nie ma prawa fundacji rozliczać.

[…] Matolcsay zaś – mimo otaczających go skandali – utrzymuje się na stanowisku dzięki ochronie udzielanej przez Ojca Chrzestnego.

Brzmi znajomo?

Prawo i przywileje

W sposób urągający podstawowym zasadom stanowienia prawa, za pomocą seryjnie podejmowanych środków dostosowuje się otoczenie prawne do zmieniających się każdego dnia potrzeb rodziny politycznej. Przepisy państwa mafijnego zaprzeczające normatywnej naturze prawa pozwalają m.in. […] obniżyć wynagrodzenia politycznych oponentów zajmujących stanowiska we władzach publicznych oraz dotacje dla krytycznych wobec rządy organizacji i samorządów.

Brzmi znajomo?

Antysemityzm

Przywódcy FIdeszu nie są antysemitami, ich celem nie są “Żydzi”. Uważają jednak antysemitów za polityczną grupę docelową, którą warto pozyskać. […] Podobnie nie są też rasistami, ale osoby o rasistowskich poglądach są dla nich grupą docelową, którą należy pozyskać dla własnego obozu. Świadomie, pragmatycznie i bez emocji. Wobec tych grup państwo mafijne idzie na moralnie niewybaczalne ustępstwa. Zakodowany antysemityzm daje się jednoznacznie wyczuć w języku Fideszu, który stygmatyzuje politycznych rywali jako “duchowo obcych”, “niszczycieli narodu” i “pomocników bankierów”, w wyborze preferowanych bohaterów historycznych (np. […] antysemiccy pisarze), w symbolicznych gestach takich jak wprowadzanie książek tych pisarzy do programu szkolnego, […] nadawanie nowych nazw placom i ulicom, przyznawanie nagród i odznaczeń ludziom skrajnej prawicy i mianowanie ich na stanowiska kierownicze w instytucjach kultury.

Brzmi znajomo?

Bezsilna opozycja

Opozycja demokratyczna wskazała wprawdzie na niemoralny i destrukcyjny charakter [antyimigranckiej] kampanii Orbana, ale nie potrafiła osłabić społecznej bazy rządu.[…] Opozycyjne ugrupowania polityczne ograniczają się jedynie do wskazania wartości moralnych, nie oferując realnych, praktycznych odpowiedzi na strategiczne problemy, w obliczu których staje Europa. W ten sposób niemoralne, destrukcyjne postawy promowane przez władzę wydają się niekiedy jedynym praktycznym podejściem, a opozycja demokratyczna, która nie oferuje rozwiązań politycznych, nie jest postrzegana jako alternatywa dla rządzących.

Brzmi znajomo?

My i oni

Zobowiązania moralne i poczucie odpowiedzialności rodziny politycznej […] odnoszą się jedynie do członków rodziny. W relacji “my” i “oni” nie oznacza już wszystkich obywateli narodu, a “oni” nie są osobami innych narodowości. Wręcz przeciwni, znaczenie pojęcia “naród zostaje zawężone do adopcyjnej rodziny politycznej, “oni” zaś to wszyscy pozostali, nawet jeśli wcześniej byli członkami inaczej zdefiniowanego narodu. Od tej chwili oni też stają się obcymi, wobec których adopcyjna rodzina polityczna nie ma żadnych zobowiązań – ani moralnych, ani materialnych.

Jak to było? “My jesteśmy tu gdzie wtedy, a oni tam gdzie stało ZOMO”?

Korupcja?

[Andreas Lanczi, ideolog Fideszu] Niech nikt nie da sobie wmówić, że to co dziś się odbywa to “złodziejstwo” lub “korupcja”. Nie, tu dokonuje się polityczna rewolucja niosąca za sobą konsekwencje ekonomiczne.

Brakuje tylko “nam się to po prostu należało”.

Ubogi, zwykły obywatel

W kwietniu 2016 roku w odpowiedzi na interpelację opozycyjnego posła Orban stwierdził: “jestem posłem od 1990 roku, nigdy nie byłem człowiekiem zamożnym, nie jestem nim do dziś i nigdy nie będę”.

Książka Bálinta Magyara jest lekturą obowiązkową. Choć z doniesień medialnych słyszymy co jakiś czas co dzieje się na Węgrzech, tu jednak mamy obraz z samego środka. Ze szczegółami, kwotami, działaniami.

Na końcu książki został dodany tekst, który wcześniej ukazał się w jednym z węgierskich tygodników “Równoległy opis systemów: Polska i Węgry”. To próba historycznego spojrzenia na oba kraje od chwili uzyskania niepodległości aż do ostatnich lat. Jest on optymistyczny dla Polski, choć wydaje się, że autor nie docenił jednak tego co u nas się dzieje, pisząc, że motywacją polityki Orbana są władza i majątek, zaś Kaczyńskiego władza i ideologia.Tak jak zasygnalizowałem wcześniej, im więcej dziwnych umów związanych z pieniędzmi wychodzi na światło dzienne tym bardziej widać, że jednak chodzi o pieniądze.

Węgry. Anatomia państwa mafijnego, B. Magyar

Węgry. Anatomia państwa mafijnego, Bálint Magyar

Wyd.: MAGAM, 2018

Tłum.: Elżbieta Sobolewska

Jeden komentarz do “Węgry. Anatomia państwa mafijnego”

  1. Często tak bywa, że ludzka idea jest utopią, albo bardziej matematycznie – jest ekstremum (zupełnym albo miejscowym). Mam tu na myśli demokrację, która postrzegana jest i przedstawiana w jej teoretycznej wersji, właśnie tej utopijnej. W praktyce, to gra gdzie uczestnicy wpływają na wyniki, w warunkach nierównego dostępu do informacji. Tak długo jak nie ma ingerencji w źródła informacji można założyć, że wynik jest „wolą ludu”. W rzeczywistości istnieje szereg „furtek”, które mogą być i nawet pomimo najszczerszej wiary w ideowość człowieka, będą wykorzystywane przez określone grupy wpływu. W takich warunkach teoretycznie wolnościowy system jest fasadą, za którą stoi jakaś (a więc niejawna, albo przynajmniej nieoficjalna) siła czy struktura. A to już definicja bliska mafii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *