Nowomowa i ciągi dalsze

Zjawiskiem dla manipulacji charakterystycznym w ogólności, a szczególnie ważnym w omawianym przypadku, jest dążenie do komponowania tekstu obowiązującego, ujednoliconego w najmniejszych szczegółach, uniemożliwiającego relację czy interpretację indywidualną. Tutaj więc ujawniła się jedna z podstawowych cech nowomowy (a także – manipulowania językowego): funkcjonowanie tekstów-matryc. Tekst-matryca to taka wypowiedź, która stała się w pewnym wycinku czasu obowiązującym wzorem mówienia, modelem powielanym przez wszystkich oficjalnie wypowiadających się na dany temat. 

Nie pamiętam tytułu filmu z serii o żandarmie Ludovicu Cruchot, granego przez Louisa de Funes. Była tam scena, gdy Ludovic właśnie miał wyjść na przerwę z biura i ustawił na nim, na miejscu gdzie siedział, wydrukowaną własną fotografię w mundurze, na czymś w rodzaju wahadła. W ten sposób ta makieta, cały czas kiwała się do przodu i do tyłu, jakby postać Ludovica potakiwała potencjalnemu interesantowi.

[Aktualizacja, dzięki Pawłowi Orlińskiemu: To nie z serii z „Żandarmem” tylko Kapuśniaczek z 1981. I nie de Funes, tylko Henri Génès grający szefa żandarmerii.]

Od wielu lat mam takie marzenie, żeby któryś z dziennikarzy miał na tyle odwagi, by zrobić coś podobnego. Zamiast zapraszać do studia kolejnego politruka, który zamiast odpowiadać na zadane pytania, cytuje partyjny przekaz dnia. Dziennikarz mógłby zadawać pytania, a z taśmy każdorazowo leciałoby coś w stylu: “nie komentujemy sprawy domniemanych mail, ponieważ jest to atak cybernetyczny z terenu Rosji.”

Inne marzenie, żeby do programu zaproszono oprócz aparatczyka, również Michała Głowińskiego, teoretyka literatury, który zajmował się przez lata, między innymi językiem propagandy komunistycznej. Gdy pisałem notkę o książce Zła mowa, był rok 2017. Od tamtego czasu język partyjnej propagandy prezentowanej przez aparatczyków Prawa i Sprawiedliwości (wraz z koalicjantami), zbliżył się jeszcze mocniej do wzorców z lat 50.- 80. dwudziestego wieku, o których pisał Głowiński. Co więcej zaczął on być przejmowany przez zwolenników partii rządzącej. Czyli to już nie tylko nakaz wodzowski, ale pewna idea sprawiła, że ten kanciasty, sztuczny, i pełen agresji język zaczął być atrakcyjny dla części obywateli. Naprawdę zobaczyłbym program, w którym naprzeciwko A. Kanthaka, S. Kalety, M. Wosia, czy nawet inteligentnego T. Cymańskiego zasiadłby Michał Głowiński i punktował – o, tak mówił Gomułka, tak Kania, a takich inwektyw używano w czasie nagonki w 1968 roku.

Czytam zbiór esejów Głowińskiego Nowomowa i ciągi dalsze, obejmujący teksty od końca lat siedemdziesiątych i jeszcze dobitniej widzę, jak partia w deklaracjach postkomunistyczna czerpie garściami z tradycji komunistów. Zdaje się, że to kolejny dowód na to, że wszystko co robią należy traktować jak odbicie w krzywym zwierciadle, począwszy od nazwy “prawo i sprawiedliwość”.

Słucham wypowiedzi premiera Morawieckiego o odwołaniu Mejzy:

Wiem, że w tym tygodniu postęp tych wyjaśnień ma być niejako dostrzeżony i myślę, że wtedy wszelkie decyzje będą zapadały 

I widzę w tym, to wszystko co pisze Głowiński o tekstach pozbawionych treści. O owej odwołującym się do Ważyka (Poemat dla dorosłych) “pustce wielkich słów”. I znów brakuje mi dziennikarza, który nie będzie stał i udawał, że rozumie ten pozbawiony treści bełkot, tylko będzie naciskał, na precyzję wypowiedzi, na konkret.

Nowomowa nie tylko dąży do zastąpienia klasycznego języka, ale także na różne sposoby go dewastuje. Dewastuje m.in. przez to, że przejmuje jego elementy, nadając im inny sens – często jednak w sposób ukryty, tzn. tworzy pozory, że w jej obrębie słowa znaczą to, co normalnie znaczą, kiedy naprawdę znaczą co innego. Dewastuje przede wszystkim te rejony języka, które służą mówieniu o problemach społecznych, historii, ideologii, polityce. Dewastuje także tradycje, np. tradycje języka rewolucjonistów i tradycje języka patriotycznego. Dewastuje, bo wszystko w tej materii sprowadza do frazesu, do formuł, w których bezpośrednie oceny i rytualność górują nad znaczeniem. Nowomowa rozkłada więc komunikację – szczególnie w rzeczach publicznych; rozkłada przez to, że przeinacza bądź – w lepszym wypadku – neutralizuje te formuły i te style, za którymi kryły się autentyczne treści i autentyczne postawy. Rozkłada komunikację także za sprawą tego, że oddziaływa na świadomość społeczną, zwłaszcza potoczną, budzi reakcje polegające na nieufności do wszelkiego języka.

To co pisał Głowiński w 1978 o języku propagandy partyjnej odnosi się jeden do jednego do języka stworzonego przez tzw. prawicę. Zdewastować język, pojęcia, znaczenia. odwrócić, zamieszać, a na koniec obrazić rozmówców.

Można więc powiedzieć, że nowomowa wprowadza do języka potężny szum. Różnorakimi metodami, czasem przez poszerzenie znaczenia słowa, czasem przez jego zwężenie, czasem przez ograniczenie używania do jednej tylko sytuacji. Nie jest ona w stanie odrzucić klasycznego języka, nie taki też jest cel tych, którzy nią się posługują. Warunkiem jej istnienia, a przede wszystkim – skuteczności, jest właśnie nieustanne przybliżanie się do mowy klasycznej, tak jednak, by się jej nie poddawać.

Czytam te eseje i w zasadzie należałoby cytować obszerne fragmenty i porównywać z tym, co propaganda dzisiejsza wyrabia. Nowe wydanie esejów Głowińskiego ukazało się w 2008 roku i poszerzone zostało o kilka tekstów współczesnych. Dotyczących tego, co dopiero zaczynało się dziać. 

Obserwujemy zjawisko, które wydawać się może paradoksalne i być traktowane jako swoista złośliwość historii: ugrupowanie, które z antykomunizmu uczyniło swój ideowy fundament, a z dekomunizacji – jedno z haseł naczelnych, operuje językiem w sposób, który nie tylko  przypomina praktyki obowiązujące za komunistycznej władzy, ale niekiedy bywa ich zdumiewającym powtórzeniem. 

I punktuje Głowiński to co już wówczas było widoczne: dychotomiczne widzenie świata, nie dopuszczające żadnych niuansów, ani komplikacji; idea wroga; spiskowe widzenie świata. Wierchuszka partii rządzącej młodość spędziła w PRL-u, doskonale czuje się w tej konwencji. Będą krzyczeć o innych o bolszewikach i komunistach, choć sami są cieniem tych, których podobno zwalczają. 

Ze zdumieniem spostrzegłem, że reguła tekstów-matryc obowiązuje w wypowiedziach działaczy rządzącej partii, są one raz mniej, raz bardziej dokładną kalką, ale zawsze kalką, tego, co powiedział przywódca. 

[…]

Dotyczy to przy tym nie tylko wypowiedzi działaczy i publicystów z dalszego planu, których – być może – po prostu nie stać na powiedzenie czegoś od siebie czy przynajmniej na własny sposób, dotyczy to także, a w istocie przede wszystkim, działaczy z pierwszej linii, którym zapewne elementarnej kreatywności odmówić nie sposób

Są śmieszni, niektórzy nawet się czerwienią, czy wykazują zdenerwowanie, ale interes partii jest nadrzędny, więc klepią formułki i przekaz, co minutę, co godzinę, zapytani o dziesiątki innych spraw.

Jest grudzień 2021, jesteśmy w trakcie walki o wolne media. W eseju pisanym w 2006 roku Głowiński zauważa:

Niekiedy w obecnym wysłowieniu władzy pojawiają się sformułowania, będące kontynuacjami bądź parafrazami klisz łownych znanych aż nadto dobrze z Polski Ludowej. Posłużę się jednym tylko przykładem. Bodaj Przemysławowi Edgarowi Gosiewskiemu zawdzięczamy formułę „udoskonalenie wolności mediów”. Muszę wyznać, że zdumiała mnie ona z wielu względów. Przede wszystkim zabrzmiała znajomo, choć akurat w PRL-u o „wolności mediów” ze zrozumiałych względów nie mówiono. Jest ona charakterystycznym dla nowomowy eufemizmem. Nie ulega wątpliwości, że w tym przypadku „udoskonalanie” polega na wprowadzaniu ograniczeń, a więc – krótko mówiąc – cenzury.

[…]

Muszę wyznać, że formuła „udoskonalenie wolności mediów” mimo swej aberracyjności (wolność można poszerzać lub ograniczać, ale nie – ulepszać) najpierw mnie ubawiła, potem jednak przeraziła, gdy zdałem sobie sprawę, jakie zamiary za nią się kryją. 

Tak było piętnaście lat temu, dziś jest jeszcze więcej przerażających zwrotów zaciemniających prawdziwe intencje. Zaproponował Głowiński wówczas określenie “pisomowa” i myślę, że dobrze byłoby zacząć używać tego określenia, obnażającego wprost momenty, gdy spotykamy się z tym bełkotem propagandowym.

[foto: źrodło]

Nowomowa i ciągi dalsze, M. Głowiński

Nowomowa i ciągi dalsze. Szkice dawne i nowe, Michał Głowiński

Wyd. Universitas, 2009

3 komentarze do “Nowomowa i ciągi dalsze”

  1. Jak wcześniej pisał Głowiński „Dawniej głosy takie składały się na totalitarną monofonię, obecnie zaś są składnikiem demokratycznej polifonii. O tym rzecz jasna nie należy zapominać.” („Pismak 1863 i inne szkice o różnych brzydkich rzeczach” s. 137)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *