Zapach miasta po burzy

Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego bez większego problemu jestem w stanie przeczytać ponownie Wilka stepowego mimo tego, że jestem bardzo daleki od zachwytu, a nie jestem w stanie ukończyć na przykład Lśnienia. Prawdopodobnie chodzi o pewien sposób budowania opowieści. Nie chodzi też o język, bo ten u Hessego bywa nadmiernie egzaltowany. Chyba raczej o brak niedopowiedzeń, podanie wszystkiego na tacy. Krok po kroku, tak jakby miał to być przyszły scenariusz filmowy. Niewiele miejsca zostaje na własną wyobraźnię.

Kilka dni po spotkaniu z profesorem Andrzejem Blikle, podczas którego podzielił się swoimi czytelniczymi inspiracjami, sięgnąłem po Zapach miasta po burzy, Olgierda Świerzewskiego. Rozmawialiśmy wtedy przez chwilę o szachach. O pewnym fakcie, który gdy się o nim wie, staje się oczywisty. W powszechnym przekonaniu szachiści są samotnikami i indywidualistami. Geniusze, którzy ciężko pracują w samotności na własny sukces. W rzeczywistości z arcymistrzami pracuje cały sztab ludzi, których zadaniem jest między innymi przygotowanie się do turnieju z przeciwnikiem. Jakie otwarcie będzie najbardziej zaskakujące, w zależności od tego z kim gramy. Czy grać ryzykownie, czy zachowawczo. Ten wątek porusza Nate Silver w książce Sygnał i szum, opisując zmagania Garri Kasparowa z Deep Blue. Środowisko szachistów pokazuje również Olgierd Świerzewski – sam pracujący w zespole doradzającym Kasparowowi i Anatolijowi Karpowowi.

Mamy miłość, szachy, politykę, komunizm… Przez niemal trzy tygodnie sięgałem do niej, czytałem po kilkanaście stron i nie była w stanie w ogóle mnie uwieść. Szukając informacji o Olgierdzie Świerzewskim (w kontekście pracy z arcymistrzami) trafiłem na rozmowę z nim w radiowej Jedynce.

I już chyba wiem, dlaczego nie dałem się wciągnąć. Jak mówi sam autor:

W książce pojawiają się liczne informacje z zakresu historii, ale także z dziedziny baletu, filmu, wojskowości, muzyki, a nawet działania mafii. – Mam szachową pamięć, więc wszystko, co przez lata chłonął mój umysł udało mi się odświeżyć i wykorzystać przy pisaniu książki

[…]

Chciałem ją napisać tak, by miała charakter scenariusza filmowego, aby zaszczepiać w umyśle, wyobraźni czytelnika obrazy, ograniczać długie i drobiazgowe opisy, zastępować je krótkimi i poetyckimi.

No i mam odpowiedź. To jest ten rodzaj opowieści, za którymi nie przepadam. Ponadto irytowały mnie przypisy, wyjaśniające, że jakiś tam fragment został zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Co więcej nie jestem pewien, czy te dodatkowe sceny były potrzebne. Poza zwiększeniem objętości książki (ponad 700 stron!), niczego nie wnosiły do historii. Zatrzymałem się po stu stronach i uznałem, że tym razem nie.

Zapach miasta po burzy, O. Świerzewski

Zapach miasta po burzy, Olgierd Świerzewski

Wyd.: Muza, 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *