Wiesz, te wojny jugosłowiańskie są teraz takie tragiczne, że nasi wnukowie nie uwierzą, że jedni mówili kava, a inni kafa, a potem strzelali jeden do drugiego, bo te różnice nie pozwalały im żyć razem.
26 lutego 1992 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Republiki Słowenii wymazało 25 671 ludzi. Po prostu. Jednej nocy dane ludzi zniknęły z rejestrów, oni zaś pozbawiani byli dokumentów, a tym samym i praw. Z dnia na dzień obywatele dawnej Jugosławii, którzy urodzili się i żyli z rodzinami na terenie nowego państwa – Słowenii – zniknęli. Słoweński pisarz Miha Mazzini w powieści Wymazana opowiada historię kobiety, która jedzie na poród do szpitala. W rejestracji okazuje się, że nie istnieje. Nie przysługują jej żadne prawa.
Skojarzenia z Procesem Kafki nasuwają się same. Jednak w tym wypadku mamy do czynienia, z czymś co wydarzyło się naprawdę, dotyczyło dotychczasowych obywateli kraju, którzy nagle stali się w myśl ustawy “cudzoziemcami”. To na co jednak zwraca uwagę Mazzini w powieści to świat tych wszystkich ludzi tworzących system. Indywidualnych postaci, które ze strachu, wygody, w imię konformizmu albo korzyści, nie protestują. Nie zauważają, chowają głowy. Urzędnicy tylko “wykonują rozkazy”. Profesjonalnie, beznamiętnie. Dziennikarze współpracują z rządem, bo od niego i wpływowych osób zależą reklamy, a tym samym również posady.
– Proszę pani, no, proszę współpracować. Będzie łatwiej nam obojgu. Kraj ma swoje procedury i do moich obowiązków należy pilnowanie, aby były respektowane w praktyce. To nie ja pisałem pytania, ja je tylko stawiam. Gdzie…
– Co będzie ze mną i moim dzieckiem?
Niezadowolony mężczyzna zmienił pozycję na krześle i jeszcze raz spojrzał na papier przed sobą, jakby żegnał się z ukochaną osobą.
– Tych, o których wiemy, skąd są, wysyłamy do domu. Panią przekażemy Chorwatom, żeby wysłali panią do Serbii.
– Chorwaci i Serbowie są w stanie wojny!
– Słowenia nie ma z tym nic wspólnego.
– Ja nie mam nic wspólnego ani z Serbami, ani z Chorwatami. Mój mały też nie. Jestem Słowenką. I zawsze byłam. Moment, gdy ojciec pracował w Bitoli, tamtejsze dzieci śmiały się ze mnie, że jestem Słowenką. Nawet w Rijece byłam Słowenką. Gdy jeździłam do Triestu na zakupy, Włosi mną gardzili, bo jestem Słowenką. A potem wy sprowadzacie mnie tutaj, bo nie jestem w zadowalającym stopniu Słowenką? Oszalał pan?
– Proszę współpracować. Obojgu nam będzie łatwiej.
Bardzo mi ta historia przypominała Pęknięcie Samprasa; inne czasy. inna dyktatura, i dokładnie te same mechanizmy. Co ciekawe rząd Słoweński aspirował do wejścia do Unii Europejskiej i próbował przed opinią publiczną oraz międzynarodową ukryć ustawę i jej egzekwowanie. Wykorzystując klasyczne metody dyktatur – zastraszanie czy przekupstwo. To proste, bo w zasadzie ludzie, pracujący w urzędach starają się nie stracić pracy, relacji czy statusu. Nie trzeba ich specjalnie przekonywać do niczego.
Olśniło ją, że stoi przed aparatem państwa: przed małym elementem systemu, któremu zlecili, żeby zbierał dokumenty osobiste, a w zamian wręczał karty wstępu. Wykonuje swoją pracę z najmniejszą możliwą dokładnością i trudem, i jest mu wszystko jedno. Zobaczyła obrączkę, która błyszczała bardziej niż ząb, a więc ma w domu żonę, na pewno także dzieci, muszą jeść i pić, a on nie może ryzykować. Jego praca jest jak małe łóżko z gwintem, a on jest śrubą wkręcaną do tego łóżka za pieniądze. Pozostaje mu taka wolność, jaką ma śruba: nie może się poruszać ani w lewo, ani w prawo, może tylko bardziej lub mniej się wkręcić.
Z wywiadu z autorem wynika, że rządy zarówno prawicowe, które wprowadziły ustawę, jak i lewicowe były całkowicie umoczone w jej egzekwowanie. Na podstawie powieści powstał film. Bardzo jestem ciekaw, czy udało się pokazać w nim tę beznadziejną sytuację osób, które objęła ustawa.
Wymazana, Miha Mazinii
Wyd.: Ezop, 2020
Tłum.: Marlena Gruda