Jedyne słowo, jakie przychodzi mi do głowy po przeczytaniu Księgi nocnych kobiet Marlona Jamesa to “gęsta”. Język, historia, opowieść, rzeczywistość. To wszystko jest tak potwornie mroczne i gęste, że chciałoby się wierzyć, że to tylko fikcja, że nic z tego, co zostało opisane nie ma żadnego odniesienia w wydarzeniach faktycznych; że życie niewolników w koloniach, było co prawda ciężkie, a nie wiązało się z sadyzmem białych właścicieli, nieporównywalnie większym od tego, co wyrabiali naziści w obozach koncentracyjnych.
James tworzy fikcyjną historię dziejącą się na początku XIX wieku na Jamajce – w brytyjskich koloniach, wówczas określanych jako Indie Zachodnie. Co jakiś czas na wyspach dochodziło do powstań niewolników.
Okaleczanie, morderstwa, gwałty, okrucieństwo wylewa się z każdej strony tej powieści. Co więcej, podobnie jak w Kolei podziemnej (C. Wihtehead), widzimy, że życie w społeczności niewolników to również przemoc, brutalność, ciągła walka i zemsta między sobą. Zgodnie ze zdaniem, które pada w książce Whiteheada
Kiedy nie można wyżyć się na tych, którzy na to zasłużyli, trzeba się wyżyć na sobie nawzajem
Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości, dlaczego czarna społeczność niszczy lub obala pomniki wielu utytułowanych białych powinien sięgnąć koniecznie po tę powieść. Do ubiegłego roku w katedrze w Dorset widniała tablica upamiętniająca Johna Gordona – handlarza niewolników, który stłumił jedno z powstań na Jamaice z takim tekstem.
„A large body of negroes whom his bravery had repulsed finally yielding to their confidence in his humanity. This monument is erected as a mark of affection to the memory of the best of brothers.”
Owo “człowieczeństwo najlepszego z braci” po lekturze Księgi Nocnych Kobiet (choć nie dotyczy konkretnie tamtych wydarzeń) dla wielu osób odwiedzających kościół było jak szyderczy śmiech.
[Foto: Zniszczenie plantacji Roehampton w trakcie Rebelii Sharpe’a w 1832 roku, Adolphe Duperly]
Księga nocnych kobiet, Marlon James
Wyd.: Wydawnictwo Literackie, 2017
Tłum.: Robert Sudół