Szczęściara

Wiele lat temu czytałem przejmującą Nostalgię anioła. Historię o zgwałconej i zamordowanej dziewczynie, która patrzy na świat po swojej śmierci. Zanim jednak powstała ta powieść, w 1999 roku ukazała się autobiografia autorki Alice Sebold pt. Szczęściara. Opisująca wydarzenia, do których doszło w 1981 i później. Sebold została zgwałcona podczas studiów. Jej opis wydarzenia i tego co później nastąpiło jest bardzo ważnym wyznaniem, pokazującym jak wiele rzeczy w tak koszmarnych sytuacjach jest nieoczywistych. Trudno pisać publicznie takie rzeczy w świecie, w którym jakiekolwiek wątpliwości (a czasem same wypowiedzi) wyrażane przez mężczyznę na temat gwałtu niemal natychmiast piętnowane są jako szowinistyczne, patriarchalne i związane z kulturą gwałtu. Ale tak, ta książka jest bardzo nieoczywista. Choć Sebold zdarza się pisać o męskiej przemocy, to jednak nie posuwa się jednoznacznie do potępiania wszystkich mężczyzn. Ba, wyraźnie dzieli świat na osoby, które doświadczyły przemocy (i rozumieją jej przejścia) i tych, dla których to świat nie do zrozumienia.

Żeby było jeszcze bardziej nieoczywiście jedne z najtrudniejszych sytuacji zdarzają jej się ze strony kobiet – ginekolożki, która bada ją po gwałcie oraz przyjaciółki Lili. Oraz jej wykładowczyni od poezji. Wiele w publicznym dyskursie mówi się o powtórnej traumie ofiar gwałtu, w momencie przesłuchań, rozmów na ten temat, wspomnień. Jak można by ocenić nauczycielkę poezji, która zachęca studentkę do napisania wiersza o gwałcie, a następnie prosi ją o publiczne odczytanie w klasie (dwukrotnie) i KAŻDEGO ze studentów zmusza do wypowiedzenia własnej refleksji. To ciężkie doświadczenie, a jednak dla Alice Sebold (i nie tylko) było bardzo ważnym i potrzebnym przeżyciem. Jednak ona przez całą książkę wyraźnie podkreśla, że chciała mówić wprost, że została zgwałcona, a nie że doszło do “zdarzenia”, “wypadku”. Było jej potrzebne mówienie o tym wprost. Ale to dotyczyło jej. Inne kobiety, które opisuje miały zupełnie inne nastawienie. I miały do tego prawo.

Najbardziej zaskakująca rzecz w całej książce to moment okazania Alice Sebold za lustrem weneckim pięciu potencjalnych winnych. Nie mam pojęcia, jakie zasady obowiązują w Polsce, ale te w Stanach w 1981 są niewiarygodnie absurdalne. Co więcej prawnicy, policjanci zdają sobie sprawy z tym, że służą do manipulacji świadkiem (ofiarą). Potencjalny oskarżony może wybrać do okazania jedną osobę. W tym wypadku wybiera swojego kumpla, który jest do niego bardzo podobny. Jak się okazuje, świadczą sobie nawzajem tę przysługę. Ten ściągany jest specjalnie z więzienia i obaj zachowują się w określony sposób. Potencjalny winny ma spuszczone oczy, zaś podstawiony patrzy agresywnie przed siebie. Mając świadomość obserwowania zza lustra. Widać wówczas zarys postaci.

Autorka potrzebowała wielu lat, żeby opowiedzieć o swoich przeżyciach, jednak jej historia pokazuje, jak różnorodne emocje, przeżycia i reakcje mogą mieć ofiary przemocy i gwałtów. A osoby stojące po drugiej stronie, choćby miały najlepsze intencje i tak nie zrozumieją tych przeżyć, co może prowadzić do wielu nieporozumień. Łącznie z przypuszczeniem , że bagatelizują sytuację.

Zwrócę uwagę jeszcze na fakt ewolucji języka. Książka ukazała się w Polsce w 2004 roku. To zaledwie czternaście lat. Wszędzie oryginalne „black” tłumaczone jest jako „Murzyn”. Nie sądzę, żeby tłumaczka, redaktorzy i wydawca mieli złe intencje. To jeszcze do niedawna było w Polsce określenie osoby czarnoskórej. Bez żadnych konotacji czy wartościowania. Dziś się to już nie zdarza tak często (choć tak mówi choćby Radosław Sikorski), choćby dzięki zaangażowaniu samych zainteresowanych, żeby to określenie wyrugować z języka. Niemal się udało. Ale uwagę na ten fakt, bo brałem ostatnio udział w dyskusji o „wrażliwości językowej”, gdzie część rozmówców jednoznacznie potępiła nieodpowiednie używanie języka. Odnosiłem wrażenie, że bez rozumienia kontekstu, historii i zaakceptowania zmian. Ot po prostu bo każdy powinien wiedzieć, co innych uraża. I tak samo powinniśmy oceniać padające dziś słowa, jak i te, które padły 100 lat temu. Rasizm to rasizm. Koniec kropka. Odnoszę wrażenie, że w opinii takich osób wydawca, a może tłumacz powinien dziś przeprosić wszystkich za swoją nieuświadomioną agresję. A być może nawet odszukać wszystkie egzemplarze sprzed lat i wydać nowe poprawione tłumaczenie.

 

Szczęściara, A. Sebold

Szczęściara, Alice Sebold
Wyd.: Albatros, 2004

Tłum.: Małgorzata Grabowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *