W świecie, w którym jedynym prawodawcą i regulatorem jest systematycznie dokonywana według z góry powziętego planu zbrodnia, zagrożenia i niebezpieczeństwa się nie kończą, ich fazą finalną może być dopiero jej spełnienie, pełna realizacja, po której nie pozostaje już nic.
Robiłem porządku na czytniku i trafiłem na Czarne sezony wspomnienia z czasów Zagłady Michała Głowińskiego, autora wspaniałej Złej mowy. Urodzony w 1934 roku, w chwili wybuchu II wojny światowej miał więc pięć lat. Jego autobiografia to spojrzenie, co prawda już z perspektywy dorosłego, ale próba odgrzebania wrażeń i refleksji jakie mógł mieć kilkuletni chłopak. Czytaj dalej Czarne sezony→
Słyszałem oczywiście o Maus Arta Spiegelmana, ale było to zanim zacząłem odkrywać na nowo powieści graficzne. Wówczas zignorowałem jego istnienie. Pomysł, by opowiedzieć historię Żyda podczas II wojny światowej osadzając całość w świecie zwierząt mnie nie zachęcał.Czytaj dalej Maus→
Starałem się rozstrzeliwać wyłącznie dzieci. Okazało się to możliwe. Wszystkie dzieci były prowadzone za ręce przez matki. Mój sąsiad strzelał do matki, a ja zabijałem jej dziecko. Myślałem, że dziecko bez matki i tak długo nie pożyje. Uwalnianie dzieci pozbawionych matek i tym samym skazanych na śmierć miało, że tak powiem, uspokoić moje sumienie.
Taka jest właśnie logika wojny. Wyjaśnić, wytłumaczyć, rozmyć odpowiedzialność za zło. Zacytowane słowa padły ze strony członka 101. Rezerwowego Batalionu Policji – formacji, w której pracowało wielu “zwykłych ludzi” – rzemieślników, robotników. Mieli być policjantami, a zostali wykorzystani w machinie wojennej podczas II wojny światowej jako pomoc w “rozwiązaniu kwestii żydowskiej”. Tej formacji i pięciuset jej uczestnikom poświęcił książkę Christopher R. Browning Zwykli ludzie. 101. Rezerwowy Batalion Policji i “ostateczne rozwiązanie” w Polsce.Czytaj dalej Zwykli ludzie→
– Nie jestem właściwym targetem. Wszystkie te zabawy, żarty, śmichy-chichy to nie dla mnie, nie na moją głowę i nie na mój wiek. Przykro mi. […] Nie zrozum mnie źle. Jestem pewien, że mnóstwo ludzi uwielbia tego rodzaju rozrywkę, nikogo nie oceniam, każdy ma prawo lubić, co mu się podoba…
W zasadzie zgadzam się z taką oceną stand-upu, jaką wyraził jeden z bohaterów powieści Dawida Grosmana Wchodzi koń do baru. Czasem coś obejrzę, może nawet się roześmieję, ale generalnie nieco mnie nuży pewna powtarzalność i banalność chwytów w tej formie rozrywki, zasadzająca się głównie na wulgaryzmach. Jak stwierdza ów bohater nic na to nie poradzę, że ten gatunek widowiska jest tak beznadziejnie ograniczony.Czytaj dalej Wchodzi koń do baru→
Niderlandzki dziennikarz Pieter Van Os nie jest mistrzem zwięzłości. Takie miałem wrażenie czytając Już nie chcę być człowiekiem, to zaś sprawiło, że od połowy jedynie kartkowałem tę blisko pięciuset stronicową książkę. Czytaj dalej Już nie chcę być człowiekiem→
Czytając Drzazgę Mirosława Tryczyka nie mogłem pozbyć się wrażenia, że mam do czynienia z przeniesionymi na nasze warunki obrazami z popkultury amerykańskiej. Zapadłe miasteczko, zaś wszyscy jego mieszkańcy żyją jakąś mroczną tajemnicą z przeszłości. Gdy pojawia się ktoś z zewnątrz i zaczyna wypytywać, pojawia się zmowa milczenia, mniej lub bardziej subtelne groźby.
Albo jeszcze inny obrazek związany z linczami na czarnych mieszkańcach (Korzenie we krwi). W linczu uczestniczy niemal całe miasteczko. Niewielka grupka mieszkańców, nie chce na to patrzyć, zamyka drzwi. Inni przyzwalająco zagrzewają do działania. Od czasu do czasu, ktoś próbuje protestować, ale zostaje zastraszony lub wyzywany jest od “obrońców czarnuchów”Czytaj dalej Drzazga→
Nie znam wiele arabskiej literatury, ale jest w tej prozie, coś zupełnie innego, niż w zachodniej. W bardzo dużym uproszczeniu można by powiedzieć, że jest bardziej poetycka, bardziej ozdobna, z licznymi dygresjami, ale też nie będzie to słuszne. Bo wszystko to, jest zupełnie innej jakości. Podobnie jak w muzyce skala arabska tworzy nową jakość, tak w literaturze polega na korzystaniu z tych samych elementów, ale nieco inaczej. Czasami jest to na krawędzi kiczu, ale ta maniera a coś pociągającego. Po wywiadzie z Iljasem Churim w Przekroju, kupiłem natychmiast Dzieci getta. Mam na imię Adam.Czytaj dalej Dzieci getta. Mam na imię Adam→
Co można napisać o kolejnych wspomnieniach osoby, której udało się przeżyć obóz koncentracyjny? Żydówka z Węgier Edith Eva Eger trafiła wraz z rodziną do Auschwitz w 1944 roku. Miała szesnaście lat. Wraz z siostrą udało jej się przeżyć ten rok do wyzwolenia. Tylko rok, czy aż rok? Swoje wspomnienia opisała w książce Wybór. Przetrwać niewyobrażalne i żyć. Czytaj dalej Wybór. Przetrwać niewyobrażalne i żyć→
Nie udała mi się przygoda z kolejną książką Dawida Grosmana. Będąc pod wrażeniem Poza czasem poszedłem do biblioteki wybrać coś jeszcze z jego prozy. Były dostępne trzy pozycje, wszystkie znacznie obszerniejsze niż ta maleńka opowieść o żałobie. Mniej lub bardziej losowo wybrałem Patrz pod: Miłość.Czytaj dalej Patrz pod: Miłość→
Mam ogromnie mieszane uczucia po lekturze książki Płuczki Pawła Reszki. Z jednej strony jestem zwolennikiem opisywania najmroczniejszych wydarzeń z historii ludzkości, żebyśmy wiedzieli do czego zdolny jest człowiek. Z drugiej zbyt często wiąże się to z pokusą ocen, kategoryzacji, łatwych osądów. Zaś w skrajnych sytuacjach, nie możemy sobie na takie osądy pozwolić. Nie możemy powiedzieć “ja nigdy bym tak nie zrobił”. Tego po prostu nie wiemy.Czytaj dalej Płuczki→