Księżycowy pył

Pomysł był wyborny. Dotrzeć do żyjących jeszcze astronautów, którzy brali udział w lotach na Księżyc. Poleciało dwudziestu czterech, dwunastu chodziło po powierzchni, w czasie gdy Andrew Smith zbierał materiały (2002 rok) żyło już tylko dziewięciu. Dziewięć osób, które doświadczyły czegoś unikalnego i wyjątkowego. Już w przedmowie do Księżycowego pyłu, autor zwraca uwagę jakie piętno na astronautach pozostawiło to przeżycie. Dla wielu z nich, już nic więcej w życiu nie było w stanie się mierzyć z tamtymi emocjami i uczuciami. Część zwróciła się ku wierze, inni ku sztuce, jeszcze inni popadli w nałogi. Choć być może przesadzamy, może ścieżki dwudziestu czterech osób biorących udział w tym samym projekcie, ale bez tej wyjątkowości, również byłyby podobne.

A jednak coś poszło nie tak. Mimo świetnych anegdotek i ciekawych spostrzeżeń. Porzucam bez żalu w jednej trzeciej, nawet nie chce mi się kończyć historii Buzza Aldrina. Autor chciał się podzielić wszystkim – i częścią historii, i szczegółami technicznymi, i tłem społecznym. Dodatkowo znaczącą część stanowią opisy jego przeżyć i zmagań się, gdy próbuje dotrzeć do “dziewiątki”, która jeszcze została. Zaś same spotkania wyglądają, jak bezładna improwizacja, ze spotkań. Co z tego, że czuć w tym wszystkim pasję Smitha, zaangażowanie i całkiem niezły język. W porównaniu z klasykiem Wolfe’a zabrakło tam “mięsa”.

Księżycowy pył, A. Smith

Księżycowy pył. W poszukiwaniu ludzi, którzy spadli na ziemię, Andrew Smith

Wyd.: Czarne, 2019

Tłum.: Rafał Lisowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *