Strata. Przejdźmy przez to razem

Burzliwe i silne emocje w pierwszych fazach żalu są swoistą niewolą psychiczną. Są żelazną obręczą, która nie pozwala na swobodne i autonomiczne istnienie.

Esej Ewy Woydyłło o stracie i  przeżywaniu żałoby jest ciepły, rozumiejący, tłumaczący. Stara się być ogólny, zaś prywatne doświadczenia autorki – psycholożki i terapuetki – przywoływane są w bardzo dyskretny sposób. Choć tytuł Strata. Przejdźmy przez to razem sugeruje poradnikowe podejście, w mojej opinii nie jest takim poradnikiem. Jest raczej jak zaproszenie do rozmowy, albo przemyśleń.

To może być mądra rozmowa, choć z wieloma tezami i przemyśleniami się nie zgadzam. W dużej mierze autorka opiera się na wyjaśnieniu koncepcji etapów żałoby, które zostały zaadaptowane z pracy Elisabeth Kübler-Ross. Choć pierwotna koncepcja Kübler-Ross dotyczyła reakcji pacjentów na wiadomość o śmiertelnej chorobie, została zaadaptowana również jako “etapy żałoby”. W ostatnich latach wielu badaczy krytycznie podchodzi do tej koncepcji, wykazując, że nie istnieje “jednolity schemat przeżywania smutku po stracie”, a nawet pewne z etapów, w ogóle mogą się nie pojawić, nadal ta narracja zdaje się dominować w rozmowach o żałobie. Ewa Woydyłło wręcz podkreśla jej uniwersalny charakter wśród osób z różnych kultur i narodów.

W gruncie rzeczy, to czy przyjmiemy ten podział nie ma znaczenia. Równie dobrze moglibyśmy próbować opisać i zrozumieć różne reakcje osób na utratę bliskich, czyli: zaprzeczanie, gniew, targowanie się, akceptacja i dodać jeszcze wiele innych, bez próby sztywnego sformalizowanie.

Indywidualizm żałobników Ewa Woydyłło wspomina, choć może dla mnie – zbyt słabo. To jest jednak bez znaczenia, w kontekście ważnych słów, które w wielu miejscach padają.

Zauważmy, że otoczenie najczęściej oferuje rady, a w żałobie akurat one niewiele pomagają; trzeba raczej, jak w tradycyjnych rytuałach wspólnie płakać i wspominać oraz, bagatela, wyręczać w codziennych obowiązkach, takich, jak przypilnowanie dzieci, posprzątanie domu, czy przygotowanie posiłku.

Jest jeszcze jedna delikatna sprawa. To obecność przy tych, którzy przeżywają emocjonalnie trudny czas. Jednym ona pomaga, innym ciąży.

Nie zgadzam się też z poruszonym wątkiem wyjątkowości “zbiorowości nadwiślańskiej” – trudności z akceptacją, czyli zgody na przeciwności losu i strat. Odwołując się do naszych historycznych krzywd, autorka zastanawia się, czy nie ma jakiegoś jednego rysu. Warto jednak pamiętać, że takie przekonanie ma wiele narodów – Rumuni, Bułgarzy, Węgrzy, Turcy. Nie wspominając już Żydów, czy Ormian. Nie ma wyjątkowości “narodu”.

Mogę się w wielu miejscach nie zgadzać z autorką, ale ta lektura była mądrą kilkugodzinną rozmową.

Metaforycznie to tak, jakbym mówiła o udomawianiu drapieżnika, dzikiego zwierza. Natura każe mu nas pokrwawić, unicestwić, zagryźć, ale dzięki naszym wyciągniętym dłoniom z pokarmem, z bandażem na jego rany, zwierz uspokaja się, pokornieje, spuszcza głowę i nadstawia podbrzusze do pieszczoty.

Tak sobie wyobrażam, na wiem, że tak się stało z moimi żałobami i żalami. Nie pożarły mnie, chociaż chciały i mogły.

Strata. Przejdźmy przez to razem, E. Woydyłło

Strata. Przejdźmy przez to razem, Ewa Woydyłło

Wyd.: Charaktery, 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *