Przypomnimy to panu hurtowo

Trafiłem jakiś czas temu na film Władcy umysłów (reż.George Nolfi) i w pewnym momencie miałem wrażenie, że choć nie był jakoś wybitny, to miał wybitnie dickowską atmosferę. Okazało się, że faktycznie powstał na podstawie opowiadania Philipa Dicka z 1953 roku – Ekipa dostosowawcza (oryginalny angielski tytuł filmu jest zbliżony Adjustment Bureau). Udało mi się namierzyć, że opowiadanie znalazło się w zbiorze pod tytułem Przypomnimy to panu hurtowo.

Blisko trzydzieści opowiadań z początku lat 50. Różnych, kilka z nich ciekawa, bo w atmosferze grozy i fantasy raczej niż technologii, ale w zasadzie o każdym można powiedzieć, że ma ten charakterystyczny rys – język, atmosfera, a przede wszystkim stawiane pytania i problemy. Uderzyło mnie to, że nawet w tych mniej udanych opowiadaniach, czy powieściach (choćby niedawno czytana Labirynt śmierci) nie ma tak bardzo znaczenia fabuła i prezentowany świat. On jest tylko w pewnym zarysie i stanowi tło do rozważań o człowieczeństwie, wolnej woli, granicach między życiem a technologią. Siedemdziesiąt lat temu to jednak było wizjonerskie. Gdy przypominam sobie czytane książki S-F z tego okresu (choćby Ostatni brzeg czy Przestrzeni! Przestrzeni!,) to one zestarzały się dlatego, że autorzy nie bardzo potrafili stawiać uniwersalne pytania. Przedstawiali swoją wizję przyszłości, bardzo ograniczoną widzeniem świata przez pryzmat aktualnych dla nich problemów. Niby u Dicka jest podobnie – pamięć niedawnej wojny, obawy przed wybuchem kolejnej, zagrożenie ze strony Rosjan, ale tam w centrum jest człowiek ze swoimi paranojami i niepewnością co do tego, co jest realne, a co nie, i kim ja tak naprawdę jestem. Nie ma znaczenia, że u Dicka są humanoidalne roboty, a nie technologie, z których faktycznie dziś korzystamy i ułatwiają nam życie (wszelkiego rodzaju “asystenci”) i trudno to uznać za wizjonerstwo, niemniej wizjonerstwem było zrozumienie, że nasze lęki i obawy specjalnie się nie zmienią, będą musiały się tylko zmierzyć z nowymi okolicznościami.

W przedmowie do tego zbiorku zacytowano wypowiedź autora z wywiadu udzielonego w 1974 roku.

Sądzę, że paranoja pod pewnymi względami stanowi współczesne rozwinięcie pierwotnego wrażenia trwale zakodowanego u niektórych – zwłaszcza drobnych – typów zwierzyny, mianowicie poczucia, że jesteśmy nieustannie obserwowani… Według mnie paranoja to atawizm. Jest to przewlekłe zjawisko, które występowało w nas dawno temu, kiedy my – czy też nasi przodkowie – byliśmy bezbronni wobec drapieżników, co wywoływało wrażenie ciągłego i bliskiego zagrożenia…

Owo wrażenie często towarzyszy moim bohaterom. Czyli po prostu zatawizowałem ich społeczeństwo. 

I to faktycznie jest klucz do niemal całej jego twórczości. Podlany późniejszymi problemami psychicznymi autora i doświadczeniami z różnego rodzaju używkami. 

Czytam te kolejne opowiadania i mam wrażenie, że każde z nich mogłoby być inspiracją do dziesiątków filmów. Mam przekonanie, że nad  Black mirror, czy Miłość, śmierć, roboty unosi się duch Philipa Dicka, nawet jeśli nie są to bezpośrednie inspiracje.

[Foto: Kadr z filmu Władcy umysłów]

Przypomnimy to panu hurtowo, Ph. K. Dick

Przypomnimy to panu hurtowo, Philip K. Dick

Wyd.: Prószyński i S-ka, 1998

Tłum.: Magdalena Gawlik

4 komentarze do “Przypomnimy to panu hurtowo”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *