Ma-ż-yciele

Zastanawiam się od wielu lat nad fenomenem polskich mediów. Z jednej strony narzekamy nad ich upadkiem, z drugiej nad tym, że … No właśnie, że nie ma w nich nic interesującego. Zdecydowana większość poświęcona jest polityce. Na której zna się każdy, więc nie trzeba do tego ani intelektu, ani wyrafinowanych zdolności analitycznych, ani ciekawości. W skrajnej sytuacji wystarczy zaprosić do studia dwie opozycyjne strony, które się ze sobą pogryzą, ale nic z tego dla nikogo nie wyniknie.

Rozmowy o nauce, kulturze, sztuce w sposób przyswajalny dla zwykłego zaciekawionego czytelnika niemal nie istnieją. A jeśli istnieją są napuszone eksperckością, a nie zainteresowaniem samych dziennikarzy, czy prowadzących. Czytam książkę, wydaną przez Media Rodzina. Wydawnictwo, znane z Harrego Pottera. Gdyby procent z marketingu przeznaczonego na serię o przygodach młodego czarodzieja przeznaczyć na tę maleńką pozycję…

Ach, gdyby dziennikarze zamiast napisania kolejnych prześmiewczych i nic nie wnoszących dywagacji o fenomenie 50 twarzy Greya poświęcili dwa wieczory na przeczytanie tej książeczki. A później opisali swoje refleksje. Jeśli by je mieli. Wydaje się, że trudno ich nie mieć.

Ach, gdyby redaktor naczelny w dowolnym dzienniku czy też tzw. tygodnikach opinii (cóż za absurdalne określenie magazynów, które nawzajem od siebie kopiują tematy, właściwie nie mając żadnej opinii poza poglądami politycznymi członków zespołu), no więc gdyby redaktorzy naczelni poświęcili kawałek miejsca w swoich dziennikach, magazynach na zaprezentowanie światu tej książeczki.

Dzięki temu przeczytałoby ją znacznie więcej ludzi niż to się pewnie stało. Może część zaczęłaby otwierać oczy na świat obok nas. Na świat niewidzialny, ale istniejący bardzo mocno. Może zaczęłaby postrzegać świat codziennej udręki zwykłych ludzi, a nie perorowanie polityków o niczym. Może. To tylko takie małe marzenie.

nie mażę się, ale marzę o… Hanny Barełkowskiej. Książka o życiu rodziców z niepełnosprawnymi dziećmi.

Właściwie pisanie czegokolwiek więcej, nie ma sensu. To obowiązkowa lektura, żeby zobaczyć życie, którego wiele osób nie doświadczy. I nie jest w stanie sobie wyobrazić, co ono oznacza. Ale dzięki bolesnym wyznaniom może czasem zrozumie choć odrobinę, jak wygląda życie pełne prawdziwych wyzwań.

“To było dawno, ale doskonale pamiętam drogę powrotną do domu po diagnozie, niczym po wyroku. W samochodzie panowała cisza, bo żadne z nas nie miało w sobie gotowego schematu, jak się zachować, co właściwie w takiej sytuacji mówić. Jeszcze nie bardzo docierało do nas, z czym się właśnie zderzyliśmy i co będzie dalej, ale każde już przeczuwało, czy może miało pewność, że nic nie będzie jak dawniej. Na skrzyżowaniu, w samochodzie stojącym na sąsiednim pasie, zobaczyłam czworo ludzi w naszym wieku, roześmianych, beztroskich. Z jednej strony wydali mi się kosmitami z innej planety, a z drugiej, tak bardzo chciałam zamienić się na życie… przesiąść się do tamtego samochodu i odjechać do innego świata.”

Pani Haniu – dziękuję za tę książkę.

Okładka "nie mażę się, ale marzę o..."

nie mażę się, ale marzę o…, Hanna Barełkowska

wyd. Media Rodzina, 2014

dostępny jako mobi/epub

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *