Billy. Kot, który ocalił moje dziecko

Brzdęk, brzdęk… 5:30 rano. Brzdęk, brzdęk. Już wiem, co to jest. Za pierwszym razem, gdy słyszałem ten dźwięk w półśnie, nie potrafiłem go w ogóle zidentyfikować. Ale dość szybko zorientowałem się co jest jego źródłem. Sięgam zaspany po małą poduszkę, z zamiarem rzucenia jej w kierunku skąd dochodzi dźwięk. Słyszę, że zeskoczył. Dostojnie, nie spiesząc się za bardzo. Pewnie za dziesięć, może piętnaście minut, gdy znów zasnę sytuacja się powtórzy.

Nigdy tego nie robił, gdy mnie nie było. To były wyrafinowane sposoby naszego kota na pobudkę. Zauważył, że dół prowadnic do żaluzji jest odklejony i łapą poruszał ją w taki sposób, żeby wydawała ten irytujący odgłos. Tylko wtedy, gdy ja byłem w domu.

Gdy zmieniliśmy pokój i nasza dotychczasowa sypialnia stała się pokojem dziecka stracił zainteresowanie żaluzją. W kolejnej sypialni odkrył, że cudownie wkurzający dźwięk można wydobyć drapiąc kaloryfer. Nigdy w ciągu dnia. Wyłącznie rano, gdy przychodził czas wstawania. Wczesnego wstawania.

Gdy zamieszkał z nami dwanaście lat temu, dość szybko nauczyliśmy się, że nie należy zostawiać w kuchni na blacie szklanek. Straciliśmy w ten sposób bodaj, trzy czy cztery szklanki. Pamiętam pierwszy raz. Wczesny ranek, w półśnie, dziwny odgłos szurania. Szur, szur. Nagle huk, brzdęk. Podrywam się, biegnę do kuchni, kot od niechcenia przechodzi obok, a na podłodze w kuchni rozbite kawałki szkła.

Wstawaj i daj mi jeść! Taki prosty komunikat.

Mam dużo sceptycyzmu, jeśli chodzi o przypisywanie zwierzętom ludzkich motywów i intencji. Nie jestem przekonany, że koty są złośliwe. Ale to były sytuacje trudne do wyjaśnienia. No dobra, może nie był złośliwy, to tylko alternatywny sposób komunikacji.

Zakładam, że wiele rzeczy dzieje się z powodów, których jeszcze nie odkryliśmy, ale nie ma w tym magii, czy cudownych zrządzeń losu. Billy. Kot, który ocalił moje dziecko Louise Booth jest historią wspólnego wychowywania się autystycznego dziecka i kota. Kota, który okazał się wspaniałym terapeutą. Popchnął autystycznego Frasera do wielu działań i aktywności, których nie potrafili z niego wydobyć ani rodzice, ani terapeuci. Można potraktować tę książkę, jako opowieść zachwyconej matki. Podkolorowanej i gdzieniegdzie naciągniętej. Jestem jednak w stanie uwierzyć w opisaną historię. To jedna z wielu opowieści o walce rodziców o to, by ich niepełnosprawne dziecko jak najlepiej funkcjonowało w społeczeństwie. Na tyle normalnie, na ile to możliwe. Ten schemat, w którym młodzi rodzice słyszą od profesjonalistów, że ich dziecko nie pójdzie do normalnej szkoły powtarza się w opowieściach autystycznych rodziców dość często. Później wiele zależy od determinacji i ich walki. Gdyby nie matka Temple Grandin, która nie zgodziła się na zamknięcie córki w specjalnym zakładzie, nie poznalibyśmy przyszłego biologa, który wiele zrobił, żeby opisać autyzm z pierwszej ręki.

Książka Louise Booth, to nie sielankowa historyjka nawiedzonej matki. Wręcz przeciwnie to opowieść również o depresji, o walce jaką jest wychowywanie dziecka, które swoje potrzeby komunikuje wyłącznie krzykiem. I cały czas pojawiającym się sceptycyzmie, jeśli chodzi o relację kot – dziecko.

Peter Szatmari w Uwięzionym umyśle, jednej z najlepszych książek o autyzmie napisał, że w zwykłych rodzinach na wiele osiągnięć dzieci nie zwraca się uwagi. Są one naturalne.

“Rodzice dzieci z ASD (zaburzenia ze spektrum autyzmu) nie mogą być niczego pewni; każdy krok w kierunku ‘typowego rozwoju’ jest zwycięstwem i wyróżnia się z codzienności jak promyk światła”.

Wyraźnie takie drobne zwycięstwa widać w historii Billy. Kot, który ocalił moje dziecko. To na ile kot okazał się mieć rolę terapeutyczną, czy wspierającą rozwój, nie ma najmniejszego znaczenia. Dzieciaki lubią zwierzęta. Po prostu. Inną historię kota i dziecka opisuje od czasu do czasu na swoim blogu ojciec karmiący. Zwierzaki potrafią otworzyć nam oczy na sprawy, których po prostu nie zauważamy. To bardzo ważne, bo wielu dorosłych (rodziców, nauczycieli, terapeutów) ma tendencję do tego, by nie próbować zrozumieć dlaczego dziecko coś robi, tylko zmienić dane zachowanie. Ot po prostu, bo przecież my dorośli wiemy lepiej.

Billy. Kot, który ocalił moje dziecko, L. Booth

Billy. Kot, który ocalił moje dziecko, Louise Booth

Wyd.: Nasza księgarnia, 2015

Tłum.: Anna Nowak

dostępny jako epub/mobi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *