Mój rok relaksu i odpoczynku

Nie dałem rady. Dotrwałem do połowy, co i tak było sukcesem. Może to banalne porównanie, ale przyszło mi do głowy w trakcie lektury, że ta książka jest jak guma do żucia, o jakimś egzotycznym smaku. Przez krótką chwilę na początku, zaskakuje i intryguje, ale dość szybko jest już tylko pozbawioną smaku grudką. A im dłużej ją żujemy, tym częściej się rozglądamy, jak się jej pozbyć.

Mój rok relaksu i odpoczynku Otessa Moshfegh. Po każdej kolejnej stronie zastanawiałem się, po co? Po co ja czytam coś, co mnie nie potrafi wciągnąć, nudzi, nie pasuje językowo. Ale brnąłem, czekając na jakieś zaskoczenie. Aż dowiemy się, o co chodzi bohaterce biorącej kolejne medykamenty, żeby spać, lunatykować, i czytać, jak rzeczywistość miesza się ze snem. Dwadzieścia procent, trzydzieści. Odkładam. Ostatnia szansa, pięćdziesiąt procent na czytniku. Dość!

Mgliście przypomniało mi się, że czytałem już wcześniej książkę Otessy Moshfegh. Nic z niej nie pamiętam, ale z notki wynika, że przynajmniej się dobrze czytała. Mój rok… taki nie jest.  Fotka ilustracyjna wyraża mój stosunek do niej.

[Photo by Charles Deluvio on Unsplash]

 

Mój rok relaksu i odpoczynku, O. Moshfegh

Mój rok relaksu i odpoczynku, Otessa Moshfegh

Wyd.: Pauza, 2019

Tłum.: Łukasz Buchalski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *