Jeśli trafiliście kiedykolwiek na dyskusję w sieci dotyczącą Kościoła i religii w Polsce, zwłaszcza w kontekście satyry, sztuki, czy po prostu krytycznego spojrzenia, wcześniej czy później na pewno pojawiał się ktoś, kto stwierdzał: “jeśli jest taki mądry i odważny, to czemu czegoś podobnego nie zrobi o islamie, albo o Mahomecie, a nie o Chrystusie”. Ten argument zwykle jest o tyle absurdalny, że w dyskusji najczęściej biorą udział osoby, które wychowywały się i dorastały w Polsce, prawdopodobnie wychowywane były w wierze katolickiej, uczęszczały do kościoła i na lekcje religii. To czy pozostały w tej wierze, choć mają krytyczne spojrzenie na wiele spraw w ich otoczeniu, czy też odeszły od religii nie ma znaczenia. Po prostu znają najlepiej właśnie te kwestie i na ich temat się wypowiadają. Ponadto można mieć wrażenie, że głosiciele poglądu “jak jesteś taki mądry to pośmiej się z islamu” zdają się tęsknić nad radykalnymi rozwiązaniami i karami za obrazę uczuć religijnych stosowanymi w niektórych islamskich krajach, czy społecznościach. Czytaj dalej Heretyczka
Archiwum miesiąca: styczeń 2020
Hańba! Opowieści o polskiej zdradzie
Cechą doskonałej literatury popularnonaukowej jest to, że potrafi wciągnąć w świat lub tematy, o których w wielu sytuacjach nie przyszłoby nam do głowy, by je poznawać. Czy to będzie fizyka kwantowa, mikrobiom, zwyczaje ptaków czy wykorzystanie ciał zmarłych po śmierci. Doskonali popularyzatorzy piszą o tych tematach w taki sposób, że nie sposób się od nich oderwać. To nie tylko wiedza, ale język, pasja, zaangażowanie i szacunek do czytelnika, którego nie chce się zanudzić i popisać przed nim swoją rozległą wiedzą. To umiejętność wyboru najważniejszych rzeczy. Czytaj dalej Hańba! Opowieści o polskiej zdradzie
Smutek
W kolejnych książkach i artykułach dotyczących przeżywania żałoby, które czytam i przeglądam pojawia się nieustannie ta sama pozycja: Smutek, C.S.Lewisa.
Napisany w 1961 roku po śmierci żony stał się klasyką, choć jest tym czym wiele podobnych pozycji. Zebranymi przemyśleniami i zapiskami notowanymi na bieżąco, tuż po stracie. Zapisem stanów, nastrojów i myśli, w kolejnych dniach, tygodniach, miesiącach. Czytaj dalej Smutek
Mózg w żałobie
Spodziewałam się, że żałoba to nieznośny smutek, ale dałam się zaskoczyć. Była olbrzymią niestabilnością. Utratą orientacji, utratą tożsamości, utratą spójnego “ja”. Miejscem, w którym życie jest zdeformowane i rozwija się w surrealistyczny łańcuch zdarzeń. Miejscem, gdzie spodziewamy się smutku, a nadchodzi zmieniona rzeczywistość.
Gdy takie słowa padają z ust osób, które – wydaje nam się, że są przygotowane na śmierć – powinniśmy rozumieć, że to znaczy wiele. Szczególnie, gdy mówi to neurolożka, która wielokrotnie musiała przekazywać złe informacje rodzinom. Racjonalność, rozumienie mechanizmów znika w tym jednym, jedynym momencie, gdy tracimy kogoś bliskiego. Tak było w przypadku Lisy Schulman, której mąż zmarł po kilkunastu miesiącach od pierwszej diagnozy, z której wynikało, że jego organizm zaatakował nowotwór. Oboje świadomi, oboje rozumiejący i oboje przeżywali nie jak lekarze, ale jak bliskie sobie osoby – chorobę i nadchodzącą śmierć. Czytaj dalej Mózg w żałobie
My dwie, my trzy, my cztery
Zachwycałem się książkami Sarah Crossan już dwukrotnie. Kasieńką ponad trzy lata temu i niedawno Tippi i ja. Wraz z tą ostatnią kupiłem równocześnie jeszcze jedną książkę Irlandki My dwie, my trzy, my cztery. Niestety tego zauroczenia jak przy dwóch poprzednich, już nie było. Czytaj dalej My dwie, my trzy, my cztery
Opcja B
W listopadzie ubiegłego roku znalazłem się nagle w dwóch światach. Jeden z nich był dla mnie całkiem nowy, drugi stary lecz nieco zapomniany. Może nawet opuszczony. Ten zapomniany, stary świat to przestrzeń pełna dźwięków, zapachów, szumu wiatru, wody przepływającej w Wiśle, kołyszących się liści. A przede wszystkim wszechobecnej ciszy. Nagle to co było zawsze obecne – szum miasta, maszyn, samochodów, ludzi został przytłumiony. Na pierwszy plan wybiły się odgłosy wszechobecnych ptaków. Śpiew, trele, ćwierkanie, piski i krakanie, choć zimą wydawałoby się, że nie ma ich zbyt wiele, to choć od zawsze istniały – nawet w mieście – to dopiero teraz się na nich zacząłem koncentrować. Do tej pory to były dźwięki i odgłosy, na które zwracałem uwagę podczas wyjazdów, wakacji, rzadkich spacerów. A teraz są zaskakująco wszechobecne i kojące. Czytaj dalej Opcja B
Turbopatriotyzm
To nie jest dobra książka. Zgrabnie napisana, ale nie dobra. A już z całą pewnością nie wyjaśnia tego co dzieje się na rodzimej scenie politycznej i społęcznej, czyli konfrontacji tego co autor – Marcin Napiórkowski określa mianem softpatriotyzmu i turbopatriotyzmu. Ten drugi to pojmowanie narodu, patriotyzmu i ojczyzny charakterystyczne dla tzw. Prawicy lub konserwatystów. Ten pierwszy – dla całej reszty. Turbopatriotyzm według noty redakcyjnej miał być rzetelną próbą zrozumienia tych, z którymi się nie zgadzamy. W rzeczywistości jest co najwyżej rozbudowanym artykułem publicystycznym, w którym znajdują się opinie o opiniach o opiniach, tych wszystkich których znamy z publicystyki na łamach mediów z obu stron sporu politycznego. Dodatkowo wsparte cytatami z wypowiedzi polityków. Czytaj dalej Turbopatriotyzm
Wojowniczki
Trzynaście kieliszków chardonnay nie czyni z danej osoby pewnej siebie i seksownej dziewczyny, ale niewątpliwie pomaga jej tak o sobie myśleć.
Nie jestem kobietą, choć lubię czytać książki przeznaczone przede wszystkim dla kobiet. Czyżby zaczęło się to w piątej klasie szkoły podstawowej, gdy przeczytałem niemal całą serię Ani z Zielonego Wzgórza? A czy to ma znaczenie?
Sięgnąłem po Wojowniczki. Jak być nieperfekcyjną i szczęśliwą kobietą pod wpływem odwołania do niej z książki, którą właśnie czytałem do wydania w serii Biała Plama. Glennon Doyle Melton borykała się z akoholizmem, bulimią, uzależnieniem od narkotyków. Mając dwadzieścia sześć lat zaszła w ciążę i [pstryk] postanowiła z wszystkim zerwać. Dodałem ten [pstryk], bo w zasadzie tak wynika z książki, choć pewnie nie było to tak proste. Być może po osiągnięciu dna, faktycznie było łatwo zerwać z dotychczasowymi nałogami i życiem, żeby zadbać o dziecko, a być może przemilczała nieco, żeby nie niszczyć narracji. Czytaj dalej Wojowniczki
Gracz
Gracza musiałem kiedyś czytać. Dawno temu, gdy nie miałem pewnie najmniejszych przypuszczeń co do mojego przyszłego życia zawodowego, a zwłaszcza tego, że będzie związane z “grą”. Dlatego nie mam najmniejszych śladów pamięciowych, choć wielkie dzieła Dostojewskiego były wówczas ze mną i pozostawiały odciski w głowie i emocjach. Czytaj dalej Gracz