Od czasu do czasu w sieci, uczestniczki dzielą się swoimi historiami na najgorszy podryw. Co jakiś też czas pojawiają się szkoleniowcy uczący sztuki uwodzenia. Mam wrażenie, że inspiracją do tych wszystkich tekstów i zachowań mogła być niewielka książeczka Karela Konrada Nauki dla nieśmiałych kochanków. Z tym jednym zastrzeżeniem, że humorystyczny utwór wzięty został nazbyt poważnie.
Co byś zrobił, gdybyś nagle spotkał ukochaną w masarni mechanicznej? To przecież zupełnie coś innego, niż spotkanie w sklepie z towarami krajowymi i kolonialnymi. Masarnia ma zgoła inny charakter niż sklep kapeluszniczy, czapki, mufki i kołnierze.
Narrator proponuje swoim czytelnikom cztery kolokwia, jak rozkochać w sobie interesującą nas kobietę. Cudownie kiczowate rady, przeplatane są absurdalnymi ostrzeżeniami i humorem. Wiele z nich przypomina właśnie takie, o których wspomniałem na początku – najgorszy podryw na świecie.
Musisz wielbić panieńską krasę. Forma, na którą się zdecydujesz, winna mieć wdzięk szczerości. Jeśli na przykład, nie pochodzisz ze stolicy, możesz powiedzieć: – Czy zdaje sobie pani sprawę, że wymodelowana w panopticum figur woskowych byłaby pani główną atrakcją nawet w wielkich metropoliach?
Książeczka u nas ukazała się w 1985 roku, zaś Konrad napisał ją w 1941. U nas chyba nie wydano jego innych rzeczy, choć część wygląda interesująco. Utwór czeskiego felietonisty cieszył się chyba sporą popularnością w kraju, bo ukazało się kilka jego wydań – ostatnie znalazłem z 1969 roku.
Nauki dla nieśmiałych kochanków, Karel Konrád
Wyd.: Czytelnik, 1985
Tłum.: Antoni Kroh