Z anoreksją na pokładzie

Lektura indywidualnych przeżyć osób zmagających się z własnymi demonami jest niezmiernie istotna. Z jednej strony tym, którzy mają podobny problem może służyć jako wsparcie, z drugiej – całej reszcie – może uzmysłowić, jak złożony jest świat ludzkich doświadczeń. Powinna uleczyć z postrzegania świata i innych na zasadzie “ja tak nie mam, więc co to za kłopot”. Inni mają. Zmagają się z traumami, depresjami, różnego rodzaju zaburzeniami i ich świadectwo pozwala zrozumieć i uwrażliwić się na drugiego człowieka. Bez ocen, za to z szacunkiem dla odmienności przeżyć i zachowań.

Sięgnąłem po książkę Z anoreksją na pokładzie Katarzyny Zachacz, kierowany właśnie tą ciekawością. Co dzieje się w umyśle osoby, która zmaga się z zaburzeniami jedzenia. 

Autorka, stewardesa dzieli się z nami swoimi doświadczeniami z choroby oraz wychodzenia z niej.

Ale…

Zawieszam się w tym momencie, bo nie wiem, co począć z tą książką. Autorka lojalnie uprzedza nas na początku, że nie ma doświadczenia w zakresie psychodietetyki, psychologii czy psychiatrii, chce przedstawić wyłącznie własne świadectwo posiłkując się czasem danymi z badań naukowych. I to jest w porządku. Przez całą książkę próbuje wykorzystać metaforę podróży samolotem, korzystając ze swojego doświadczenia zawodowego. Pomysł fajny, niestety wiele przykładów jest mocno naciąganych i nie przekonujących. Ale tak już bywa ze zbyt mocno eksploatowanymi metaforami. Coś, co może być świetnym porównaniem w jednym, dwóch zdaniach, przeradza się w coraz bardziej karkołomną konstrukcję.

To jednak nie jest największą wadą tej książki. Problemem jest jej przegadanie, powtarzanie w kółko tych samych haseł i niestety forma psycho-poradnika.

Byłam na samym dnie, bliska śmierci. Ale dziś z pełną świadomością mówię o tym ślepym zaułku, w jaki zaprowadziła mnie anoreksja, aby pomóc tobie zawrócić, kiedy jeszcze jest na to czas…

Dzięki temu dziś jestem w stanie dzielić się swoim doświadczeniem i być może pomóc chociażby tobie, bo świetnie znam twój ból. Być może za kilka miesięcy podzielisz moje zdanie, bo jesteś w stanie to zrobić! 

Jeśli znasz ból, jakim jest walka z zaburzeniami odżywiania, kontynuuj, bo chcę ci pokazać, że mimo turbulencji jesteś w stanie bezpiecznie wylądować i ponownie cieszyć się życiem i smakiem sernika bez obsesyjnego liczenia kalorii.

Dzięki tej książce– być może – znajdziesz coś, co pewnego dnia pozwoli ci pomóc lub lepiej zrozumieć najbliższego, który zmaga się z tym schorzeniem, a być może sam unikniesz pułapek, które prowadzą do zaburzeń odżywiania.

Nie jest możliwe rozpoczęcie leczenia bez pogodzenia się z przybraniem na wadze. W tym momencie radzę ci pójść po wagę, centymetr oraz zegarek do liczenia kalorii, żeby wyrzuć je do śmietnika.

Możesz, zupełnie jak ja jakiś czas temu, znaleźć w sobie siłę do walki. Nie zapominaj o celu, ale skup się na drodze, która może zaprowadzić cię w przepiękne miejsca i zapewnić niezapomniane widoki.

Wiele tych z haseł brzmi “skoro mi pomogło, to na pewno pomoże i tobie”. To jest jednak niebezpieczne. Wydaje mi się, że autorka za bardzo wyszła z roli osoby, która chce pokazać z czym się zmagała i z jakimi problemami się to wiązało, a postanowiła przyjąć rolę mentorki, uzdrowicielki czy terapeutki. 

Chyba lepiej, gdyby tego rodzaju zdania były pierwszoosobowe, bo niestety brzmią jak z sekciarskiego coachingu: 

Nawet gdy nie ma słońca, naucz się tańczyć w deszczu, może nie dosłownie, ale zauważ, jak bardzo deszcz jest potrzebny naturze. Nie narzekaj, że pada, załóż odpowiednie ubrania i ciesz się świeżością, jaką niesie deszcz. Obserwuj to, co dzieje się wokół ciebie, co słyszysz, staraj się zwrócić uwagę na każdy, nawet najmniejszy, szczegół.

Choroba będzie wykrzykiwać, że jesteś słaby i beznadziejny, wysłuchaj, ale nie wierz w to. Twoje ciało powiedziało, czego chce, i posłuchanie go to jedyne słuszne wyjście. 

Bardzo pomocne okazało się proste ćwiczenie, które możesz wykonać już teraz. Nie potrzebujesz nic więcej poza kartką i długo­pisem. Podziel stronę na dwie części…

Nie podobało mi się to mentorowanie. Ogłaszanie “ja sobie poradziłam, więc ty też możesz”. Być może dla zmagających się z zaburzaniami jedzenia, będzie to podejście wspierające. Nie wiem. Dla mnie jest w tym pewien zgrzyt.

A jeśli szukacie podobnej historii, która wbija w fotel podczas lektury, nie zapomnijcie o Lżejsza od swojego cienia.

[Photo by Bill Oxford on Unsplash]

Z anoreksją na pokładzie. Wyznanie stewardesy, K. Zachacz

Z anoreksją na pokładzie. Wyznanie stewardesy, Katarzyna Zachacz

Wyd.: BookEdit, 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *