Prawdziwa Ginny Moon

Leżała w bibliotece dla dzieci i młodzieży jako nowość. Brałem coś akurat dla syna i nie mogłem sobie odmówić wypożyczenia jej. Zacząłem czytać i zastanawiać się, co ze mną jest nie tak, że w ostatnich miesiącach mam większą przyjemność z czytania książek dla młodzieży, niż dla dorosłych. Ale im bardziej się zagłębiałem tym większe miałem wątpliwości. NAPRAWDĘ ona jest dla młodzieży? Chyba wyjątkowo dojrzałej. W końcu sprawdziłem. Prawdziwa Ginny Moon okazuje się powieścią dla dorosłych. Debiut Benjamina Ludwiga o historii czternastolatki z autyzmem chyba zaliczony został w mojej bibliotece (a może i wielu innych) do literatury młodzieżowej, ze względu na wiek głównej bohaterki.

Jest to moim zdaniem jedna z najlepszych fikcyjnych historii, w której główną rolę odgrywa osoba z autyzmem. Pierwszoosobowa narracja bohaterki niedostosowanej społecznie nie jest specjalnie oryginalna. Z czytanych ostatnio ten zabieg zastosowany został choćby w przypadku Córki króla moczarów, czy Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze). Jednak pomysł, mimo pewnych uproszczeń i przerysowań jest fantastyczny.

Ginny Moon ma czternaście lat i właśnie po raz kolejny trafia do rodziny zastępczej. Jej główny cel i plan to jednak powrót do rodzonej matki. Nie będę ujawniał szczegółów, żeby nie zepsuć przyjemności z czytania, zwrócę tylko uwagę na to w jaki sposób Ludwig pokazał narastający konflikt w rodzinie. I nie ma znaczenia w tym wypadku, że to jest rodzina zastępcza. W naturalnych rodzinach wyczerpanie związane z wychowaniem osoby z zaburzeniami autystycznymi, jej trudnymi i niezrozumiałymi zachowaniami, obsesjami też jest bardzo częste (nie mażę się, ale marzę o…). Ginny opowiadając o sobie wyjaśnia wiele własnych zachowań. Dzięki temu ją rozumiemy. Jednak jej bliscy i osoby dookoła nie wiedzą tego, więc wszelkie projekcje czynią na podstawie tego co im się wydaje. Nie potrafią wyjść poza utarte schematy. To z kolei prowadzi do eskalacji lęku w przypadku jednego z rodziców.

Ludwig pokazał wewnętrzny świat dziewczyny, która ma problemy z przetwarzaniem zbyt wielu informacji, która musi porządkować i układać sobie świat po swojemu przy bardzo częstym w autyzmie zjawisku, jakim jest nietolerancja, czy brak akceptacji zmian i dosłowne oraz precyzyjne rozumienie słów.

– Dzwoniłaś gdzieś?

– Nie.

– Czy ktoś przyszedł cię odwiedzić?

– Nie.

– Czy ktoś prosił cię o podanie adresu?

– Masz na myśli dzisiaj?

Na Zawsze Tata zerka na Na Zawszę Mamę i znów zwraca spojrzenie na mnie.

– Tak. Oczywiście, że chodzi nam o dzisiaj.

– W takim razie nie.

– W takim razie nie? – powtarza Na Zawsze Tata. – A wczoraj? Czy wczoraj ktoś prosił cię o podanie adresu?

Ale to są dwa następujące po sobie pytania i nie jestem pewna, na które odpowiedzieć. Zresztą mogę odpowiedzieć tylko na jedno pytanie naraz. Taka jest zasada. Bo przecież mam jedne usta i nie wiem, które z pytań jest bardziej naglące.

Wątek nie odpowiadania na kilka następujących po sobie pytań pojawia się co jakiś czas. Ludzie dookoła muszą się starać, bo inaczej Ginny nie odpowie. Zresztą to zjawisko nie dotyczy wyłącznie osób z autyzmem. Przecież dorosłym zdarza się często zasypywać dzieci serią pytań, by na koniec, gdy ono nie odpowiada (być może zastanawiając się na które ma odpowiedzieć) rzucić kolejnym pytaniem “czemu nic nie mówisz?”.

Jeszcze raz napiszę  – mimo pewnych uproszczeń i stereotypów oraz drobnych niekonsekwencji Prawdziwa Ginny Moon jest bardzo dobrą pozycją, pokazującą trudy codziennego życia z osobą z autyzmem. O tyle wartościową, że w tym wypadku widzimy i rozumiemy jej intencje.

Prawdziwa Ginny Moon, B. Ludwig

Prawdziwa Ginny Moon, Benjamin Ludwig

Wyd.: HarperCollins Polska, 2017

Tłum.: Małgorzata Borkowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *