Gdy zniknęły gołębie

Dziewięćset tysięcy ludzi nie może przetrwać jako niepodległe państwo, chyba sami zdają sobie z tego sprawę?

Należę do tego pokolenia, które jeszcze musiało uczyć się nazw republik radzieckich: Estońska Socjalistyczna Republika Radziecka, Łotewska SRR, Litewska SRR, Ukraińska SRR. Białoruska SRR, łącznie piętnaście. Wszędzie tam mieszkali ruscy. Przynajmniej tak wynikało ze szkolnej edukacji. W głowie pojawia się jakieś hasło, że podczas II wojny światowej Estończycy wspierali Hitlera. I to wszystko.

Sięgam po książkę Gdy zniknęły gołębie, fińskiej pisarki Sofi Oksanen. Właśnie po polsku ukazała jej się nowa powieść Psi park. Nie znałem autorki, czytam zachwyty o jej twórczości i jak często robię, celowo sięgam po coś starszego. Matka autorki była Estonką, więc być może Gdy zniknęły gołębie korzystają z doświadczeń i historii rodzinnych.

Maleńki kraj, jak wiele europejskich krajów – znacznie większych – targany wiatrami historii. Przechodzący z rąk do rąk wielkich imperiów. W lutym 1918 zyskuje niepodległość, jak wiele europejskich krajów, jednak już miesiąc później Estonię zajmują Niemcy, dwadzieścia lat później staje się kolejną ofiarą paktu Ribbentrop-Mołotow i przechodzi pod wpływy radzieckie. W 1942 ponownie przejęta przez Niemcy, tym razem hitlerowskie. W 1944 znów wraca pod skrzydła ZSRR, jako piętnasta republika.

Książka Sofi Oksanen koncentruje się na dwóch okresach: latach czterdziestych – wejścia i panowania Niemców, oraz latach sześćdziesiątych – już jako socjalistyczna republika. Nie czytało mi się jej łatwo. Miałem wrażenie pewnego chaosu związanego z wprowadzanymi postaciami, choć częściowo ten chaos wynikał ze złożoności losów ludzkich. Opowiadających się po stronie jednych lub drugich okupantów. Nie zawsze było to opowiadanie się ideowe, często związane z wyborem mniejszego zła, lub własną perspektywą. Dotyczy to zwłaszcza wejścia armii niemieckiej i wyzwolenia od bolszewików.

Rozumiałem, że ci ludzie chcieli mieć po prostu czyste sumienie, gdy później, po odzyskaniu niepodległości, będzie się wracać do tych trudnych czasów; chcieli mieć dowody, dokumenty świadczące o tym, że działali wtedy zgodnie z prawem i dobrym obyczajem. A przecież właśnie w tych trudnych czasach nie mogliśmy sobie pozwolić na dobre obyczaje, postępowanie bolszewików dobitnie zaś wykazało, że nasza ojczyzna i nasze domy przeszły w ręce niecywilizowanych barbarzyńców. 

Z książki Oksanen wyłania się niesłychanie skomplikowana historia. Pozornie kolaboracji, z jednym lub drugim najeźdźcom. A jednak chodzi o jakieś resztki godności, zwykłego spokojnego życia. Wiara w wyzwolenie przez kulturalnych Niemców od barbarzyńskich bolszewików była ogromna, zwłaszcza, że – jak wynika z powieści – w Estonii nie prowadzono w tak ostentacyjny sposób czystki wśród ludności żydowskiej. Przez część Estończyków z umiarkowanym entuzjazmem witana była również zapowiedź stworzenia armii, która choć wchodziłaby w skład armii niemieckiej, jednak miała być estońska. Walcząca z Armią Radziecką. Z naszej perspektywy łatwo osądzić, że skoro Estończycy walczyli po stronie Hitlera w 1944, to musieli być “ci źli”. Z ich perspektywy – nie chcieli ponownie doświadczyć “dobrodziejstw” socjalizmu radzieckiego.

W książce jednym z głównych bohaterów, jest reprezentant jeszcze jednej grupy. W Psach Pasikowskiego, Franz wypowiada słynną kwestię “Czasy się zmieniają, ale pan zawsze jest w komisjach”. Edgar Parts w powieści Oksanen próbuje ustawić się niezależnie od tego, kto sprawuje władzę. Choć jego tragedią jest to, że nie robi jakiejś wielkiej kariery, mimo, że stara się służyć lojalnie temu panu, który akurat jest przy władzy. Manipuluje, oszukuje, fałszuje własną przeszłość, bez względu na relacje z osobami, które jest w stanie pogrążyć. Jako donosiciel tworzy alternatywną historię, ciągle jednak żyjąc w obawie, by samemu nie zostać zdemaskowanym. Mam wrażenie, że wielu naszych obecnych moralizatorów i antykomunistów to właśnie tacy ludzie, jak Edgar Parts. Tym groźniejsi, że w odróżnieniu od bohatera powieści, znaleźli się u władzy.

Tiziano Terzani, w którejś z książek wspominał na podstawie historii Wietnamu, że zupełny przypadek sprawiał, po której stronie musieli walczyć sąsiedzi z wiosek oddalonych o kilkanaście kilometrów – komunistów, czy antykomunistów. I to, że niestety później przychodzi zemsta, rozliczanie, rzeź nad przegranymi. Gdy zniknęły gołębie mieści w sobie tę opowieść. Ludzi, którzy przypadkiem znajdują się w czasach i miejscach, gdzie wybory nie są oczywiste i proste. 

Nie da się czytać dziś tej książki, nie mając w głowie tego, że Rosja (tym razem nie jako Związek Radziecki) znów prowadzi walkę “wyzwoleńczą”. Ponownie próbuje “wyzwalać” inne narody. Ważną rolę w powieści Oksanen pełnią kobiety. Również w nieoczywistych relacjach, ze względu na sytuację polityczno-historyczną. Zwróciła moją uwagę pewna kwestia wypowiedziana przez jednego z bohaterów – partyzanta.

Znów ją odratowałem, ale gdy wkroczy na otwierającą się przed nami drogę, nie będę mógł jej dłużej chronić. Chłopcy mieli jednak rację: kobiety i dzieci powinny siedzieć w domu, Juudit musi wrócić do miasta. Czuliśmy zaciskającą się pętlę, w lesie było coraz mniej bezpiecznie.

Gdzieś w pierwszych dniach wojny w Ukrainie trafiłem kilkukrotnie na wypowiedzi, dotyczące tego, że oto patriarchat znów próbuje umniejszyć rolę kobiet w tej wojnie, one zaś robią znacznie ważniejsze rzeczy, organizując ucieczkę do obcego kraju, opiekując się dziećmi. Co więcej przecież Ukrainki też walczą i chcą walczyć. Nie było to zbyt mądre. Nie chciało mi się wchodzić w dyskusję z tym widzeniem świata, w którym (jak się zorientowałem już wcześniej) wszystko co złe, jest konsekwencją “patriarchatu”. Pomijając już fakt, że nie zauważyłem by umniejszano rolę kobiet w tej wojnie, to istotna była jeszcze jedna sprawa. Ta wojna wyglądała od początku na brutalną, bez zasad. Albo raczej – z klasycznymi zasadami podboju innego narodu, gdzie upokorzenie przegranych i trofea mają znaczenie dla najeźdźcy. 

Jeszcze wtedy nie słyszeliśmy o masowych gwałtach, brutalności Rosjan wobec ludzi, a nie tylko budynków. Opinia społeczna nakręcała się sukcesami Ukraińców – zniszczeniem czołgów, pojmaniem żołnierzy. Nie wiedziano jeszcze, co dzieje się w Buczy, Mariupolu. Nie umniejszam roli kobiet, jednak wojenne zasady (te, gdzie konwencje zostały już tylko na papierze) sprawiają, że gdy znajdą się one w środku działań, mogą ponieść niewyobrażalnie większe koszty niż mężczyźni. Teoretycznie najwyższą ceną jest śmierć. Teoretycznie. Życie z traumą po gwałcie, życie być może z dzieckiem, będącym wynikiem tego gwałtu sprawia, że ta cena jest o wiele większa. Świetnie, że są żołnierki chcące walczyć, ale prawdopodobnie to będzie mniejszość. Może się to nie podobać wielu osobom, ale właśnie “lewicowe spojrzenie z czasów pokoju” legło w gruzach. Mamy – niestety – powrót do tych nielubianych tradycyjnych ról – kobiet opiekunek, kobiet opatrujących rannych, przygotowujących posiłki, z dala od działań wojennych. W ten sposób jest po prostu bezpieczniej dla większości. Nie można tylko o tym zapominać. Jak bardzo jest to ważne, wcale nie gorsze, niż zniszczenie wrogich oddziałów.

Estonia – siedmiokrotnie mniejsza niż Polska, milionowa populacja. Kolejny kraj europejski, który powinien być wskazywany, gdy ktoś mówi, że Polska ma najbardziej skomplikowaną historię i jest “Chrystusem narodów”.

[Photo by Stanislav Rabunski on Unsplash ]

Gdy zniknęły gołębie, S. Oksanen
Gdy zniknęły gołębie, Sofi Oksanen

Wyd.: Czarne, 2015

Tłum: Sebastian Musielak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *