Ani tryumf, ani zgon

Chętnie powołujemy się na poległych, bo nie możemy zapytać ich o zdanie.

Ani tryumf, ani zgon to zbiór czterech esejów Tomasza Łubieńskiego pisanych przy okazji kolejnych rocznic upamiętniających wybuch Powstania Warszawskiego (pierwszy z 2005 roku). Niesłychanie inteligentne mimo pewnej barokowości stylu i licznych dygresji. Przekorne wobec obowiązującej w Polsce martyrologii klęsk. Zadającej trudne i ważne pytania. One od lat istnieją już w dyskusji publicznej, ale nadal często traktowane są z lękiem (nie wypada, nie należy).

Nie będę nic już więcej pisał, poza zostawieniem kilku fragmentów do refleksji i zachęty. 

Pytamy więc bohaterów, którzy przeżyli; jeśli trwają w zadowalającej formie fizycznej i moralnej, mają wszelkie powody do dumy. Tak, ale za samych siebie, bo za innych, tzn. w imieniu innych, połamanych i wystraszonych, nie powinni zabierać głosu. Może nie powinni, ale lubią powoływać się na zbiorowy wielki czyn. Lecz jeśli już wśród emocji wolno odwołać się do arytmetyki, tysiąc poległych pod Monte Cassino (mniej niż berlingowców na Przyczółku Czerniakowskim), owych „tysiąc walecznych” kompletnie umundurowanych i z bronią w ręku stokroć lepiej się „opłaciło”, skuteczniej pokrzepiło serca niż 200 tysięcy ofiar Powstania. Ta liczba jest zbyt ogromna na gest, symbol, legendę. Nie nadają się do legendy dziewczęta gwałcone na zieleniaku, chłopcy wystrzelani na placu Narutowicza, ranni wymordowani po szpitalach, dzieci kobiety i starcy zabici tylko dlatego, że nie potrafili w porę skryć przed bombami albo udało im się dostać do piwnicy, ale tam zostali żywcem pogrzebani albo rozszarpani granatami, które wróg wrzucał przez piwniczne okienka.

*

Polska propaganda przedpowstańcza i powstańcza uwzględniała (w znacznym stopniu nawiązując do czarnej legendy stycznia) fatalistyczno-demoniczną wizję historii, pole chwały usiane poległymi, a przegraną jako rzecz zupełnie zrozumiałą, której wstydzić się właściwie nie należy. I z takiej gotowej do żałoby, płaczliwej wobec świata, rozmiłowanej w sobie polskiej tradycji skorzystali przywódcy Powstania. Tradycji, która właściwie nie rozlicza popełnionych błędów, niepowodzenie łatwo usprawiedliwi obcą zmową i przemocą, potrafi wzruszyć się brakiem szczęścia w wojnie czy w polityce, a w klęsce chętnie dopatrzy się dowodu moralnej przewagi nad wrogiem.

*

czy honorowe jest wymuszanie postaw heroicznych na ludziach, którzy ani nigdy nie szkolili się na bohaterów, ani nie odnaleźli w sobie takiego powołania. Wybitny pisarz niemiecki Heiner Muller powiedział, że jednym z praw człowieka jest również prawo do tchórzostwa. Myślę, że nawet stojąc po najsłuszniejszej stronie, bezbronni i bezradni mają prawo drżeć o siebie i bliskich.

[…]

Ludzie mają prawo do tchórzostwa. Może inaczej: prawo do tego, aby tchórzostwo pozostało nieujawnione wobec innych, aby nie poddawano ich zbyt trudnej próbie. Powstanie skazało setki tysięcy ludzi na poniżającą sytuację klęski.

Ani tryumf, ani zgon, T. Łubieński

Ani tryumf, ani zgon. Szkice o Powstaniu Warszawskim, Tomasz Łubieński

Wyd.: Nowy Świat, 2004

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *