Konające zwierzę

Nie jest mi po drodze z Philipem Rothem. Postanowiłem po wielu dekadach nadrobić zaległości i sięgnąć po jego książki, mimo zniechęcenia przed laty czytanym w radio Kompleksem Portnoya. Nemezis wydawała się w porządku, Everyman nie porywał. Wziąłem się za Konające zwierzę, czyli wyznania sześćdziesięcioletniego wykładowcy o bzykaniu studentek i żalem za utraconą młodością.

Tak w skrócie można opisać fabułę, w której znajdują się jakieś tam nostalgiczne odwołania do kontrkultury lat sześćdziesiątych oraz żal, że bzykanie młodej dziewczyny, gdy się ma sześćdziesiąt plus nie jest tym samym, co gdy się miało dziesięć, albo dwadzieścia lat mniej.

Nuda. 

Przypominało mi nieco Milczące między nami, Józefa Hena. Nijakie, rozczarowujące. Wydana oryginalnie w 2001 roku pewnie nawet nie była specjalnie szokująca. Zupełnie nie interesowały mnie kolejne przemyślenia o przemijaniu uczelnianego jebaki.

Zdaje się, że moja przygoda z Rothem właśnie się skończyła. Bez żalu.

[Photo by Aaron Andrew Ang on Unsplash]

Konające zwierzę, P. Roth

Konające zwierzę, Philip Roth

Wyd.: Wydawnictwo Literackie, 2006

Tłum.: Jolanta Kozak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *