Posełki. Osiem pierwszych kobiet

W jedneym ze swoich doskonałych esejów Ursula LeGuin (Nie ma czasu. Myśli o tym co ważne) napisała, że bywają książki, co najwyżej poprawne literacko, ale opowiadające tak fantastyczne historie, że trudno się od nich oderwać. Ale co, gdy historia zapowiada się na świetną, zaś warsztat trudno nazwać “co najwyżej poprawnym”? A może on i jest poprawny, ale męczący.

Złamałem nieco swoją zasadę, którą od początku wakacji realizuję, czyli wyciągam z kolejki książki leżące już na swoich kupkach co najmniej rok i staram się nic nowego nie kupować. Posełki. Osiem pierwszych kobiet Olgi Wiechnik wyglądały tak interesująco, że kupiłem pod wpływem jakiejś pozytywnej opinii i niemal natychmiast rozpocząłem lekturę. Historia pierwszych kobiet, które po odzyskaniu niepodległości przez Polskę weszły do sejmu. Historia walki o prawa i godność. Zapowiadało się świetnie.

Z każdą zaś kolejną stroną mój entuzjazm gasł. Chęć dowiedzenia się świetnej historii zabił styl autorki.

Może lepiej było wydać pamiętniki i dzienniki bohaterek z komentarzem, a nie tworzyć narracyjnego potworka. Dotrwałem do 10 procent na czytniku, przedzierając się przez ten patchwork złożony z cytatów dosłownych z zapisków bohaterek, oraz interpretacji autorskiej innych zapisków, polegającej prawdopodobnie na zmianie narracji pierwszoosobowej na trzecioosobową. W rezultacie mamy do czynienia z czymś takim.

Czerwona ze złości Zosia siada na podłodze. Zaraz się rozpłacze. Kluski zrobiła za twarde, ryż za mało przypieczony, a już z kotletami w żaden sposób nie może dać sobie rady. “Bo to ani mięsa w czym ubić, ani w czym wygodnie usmażyć”.

Albo

Dziecinny pokój wymalowany. Wszystkie piece poczyszczone, podłogi wyszorowane, okna pomyte. Musi jeszcze tylko uporządkować księgi kasowe piekarni do kontroli komisji, przygotować wykłady, wziąć udział w posiedzeniu partii i kilku stowarzyszeń. A do tego ta cała “cicha robota wśród kobiet”. Bony nie wzięłam – bo obliczywszy się z dochodami – przekonałam się, że mnie obecnie na to nie stać”, dodaje w tym samym liście.

I jeszcze:

Poza tym Zofia obiecała sobie przecież, że “zawsze wesoła, promienna żona, zetrze pot z jego zmęczonego czoła i pocałunkami okryje oczy rozwieje troski i smutki”. Jakżeby więc mogła dokładać mu własne?

Nie jest to tendencyjny wybór, tak wygląda akapit po akapicie.To jest tak straszne, że nie mam chęci przedzierać się przez ten miszmasz stylu współczesnego, oryginalnego (początek XX wieku) oraz stylizowanego na ten z początku XX wieku. Zastanawiam się na ile hurraoptymistyczne recenzje są pokłosiem tematu i (źle rozumianej) poprawności politycznej. Zmarnowany temat. Plus słabo przygotowany ebook (spójniki łączą się z wyrazami, przypisy źle sformatowane). Niestety.

PS. Świetne jest to zdjęcie ilustrujące, które znalazłem na Wiki (Dzień Kobiet), z podpisem Sufrażystki w Krakowie, Dzień Kobiet, 1911 – mnóstwo kobiet można na nim znaleźć. Zwłaszcza na pierwszym planie.

Posełki. Osiem pierwszych kobiet, O. Wiechnik

Posełki. Osiem pierwszych kobiet, Olga Wiechnik

Wyd.: Wydawnictwo Poznańskie, 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *