Granica zapomnienia/Lato

Te dwie książki nie mają ze sobą wiele wspólnego. Są jak całkowicie odmienne światy. Granica zapomnienia Siergieja Lebiediewa i Lato Tove Jansson. Może tylko tyle je łączy, że opowiadają o relacji wnuka/wnuczki i dziadkiem/babcią. Choć “dziadek” u Lebiediewa jest raczej umowny. “Przyszywany” – tak się niegdyś mówiło.

Na pierwszą trafiłem już jakiś czas temu, brzmiała intrygująco i ciekawie. Podobnie jak inne książki Lebiediewa, według opisu wydawcy i różnych recenzji. Wybrałem jednak tę.

Z każdą kolejną stroną, z kolejnymi akapitami traciłem do niej siły. Męczyła mnie okrutnie. Na skrzydełkach egzemplarza widnieją takie teksty: “Piękno języka jest nie zniesienia” (Frankfurter Allgemeine Zeitung), “zadając druzgocący cios ostrą poetycką obrazowością…” (Kirkus Review), “Lebiediew otwiera nowe przestrzenie w literaturze.” (Der Spiegel).

Gdy w końcu po stu stronach (z 368) powiedziałem “dosyć!” zacząłem się zastanawiać, co w gruncie rzeczy oznaczają takie zdania recenzentów – czy to na pewno zachęta czy może ostrzeżenie? 

A może to zawoalowany sposób powiedzenia “no nie daliśmy w pełni rady” – taki odpowiednik tych wszystkich metafor wśród sprzedawców mieszkań, którzy mówiąc “oryginalny układ wyzwalający kreatywność klienta” mają na myśli całkowicie nieustawny układ pomieszczeń..

Zdecydowanie zbyt dużo zbędnych słów.. Rozwleczone to niemiłosiernie. Można to nazywać poetyckością, nowymi przestrzeniami, ale niestety potrzeba do tego chyba wyjątkowo dobrej woli. I choć byłem niesłychanie ciekaw tej lektury, i początek wydawał się obiecujący – częściowo ten styl budował pewną atmosferę, to jednak na kolejnych stronach, te dygresje, szczegółowość i drobiazgowość ostatecznie mnie pokonały. Po prostu nie byłem już ciekaw tej historii, która ma opowiadać o skomplikowanych losach człowieka radzieckiego czy też rosyjskiego.

Prawdziwą ulgą i wytchnieniem okazało się sięgnięcie po Lato. Wnuczka z babcią spędzają lato na jakieś skandynawskiej wyspie. Jest jeszcze ojciec, ale on wyłącznie jest gdzieś w tle. Organizuje życie, pracuje. Nie jest to wielka literatura. Ale fantastyczny opis relacji schorowanej, ledwie chodzącej babci i wnuczki. W gruncie rzeczy w nieodległych czasach, gdzie jeszcze przyroda jest dzika, mieszka się w chatynce, pali zebranym drewnem, po zakupy pływa raz na tydzień do sklepu na lądzie. Mój ulubiony rozdział “Sąsiad” to zapowiedź tego co nastąpi w następnych dekadach. Oto jakiś ważny dyrektor wybudował na wyspie willę. Niepasującą do tego świata. Zaburzającą go. Zbyt nowoczesną. 

Każdy człowiek, który mieszka na wyspie, co jakiś czas przesuwa wzrokiem po horyzoncie. […] i krzepi się spokojną świadomością, że widoczność jest dobra i wszystko jest tak jak powinno. Teraz widok został zakłócony. Rozbijała go duża czworokątna willa, nowa i groźna stawa, głęboka szczerba w obserwowaniu horyzontu, który tak długo był ich własny.

Błyszczący dach, mostki zamiast pomostu, ogród, wewnątrz marynistyczny przemyślany wygląd, pozamykane na kłódki okiennice i drzwi. Dyrektor kocha morze i dlatego zmienia zastany świat, żeby był jeszcze piękniejszy. Żeby było dokąd uciekać. Lubimy takie wakacyjne miejsca. Niby w dziczy, ale z pełnym komfortem życia. Dziś pewnie byłoby jeszcze WI-FI i wielki telewizor LCD, żeby się nie nudzić na pustkowiu.

Babcia jest schorowana, potrzebuje odpoczynku, ale – na ile może – w pełni poświęca się wnuczce poświęcając jej całe dnie, choć bywa że się kłócą i spierają. Jansson stworzyła w tych dialogach pewien rodzaj relacji dorosłego z dzieckiem, który bardzo lubię. Jest w tym pewna powaga i traktowanie dziecka serio, ale z uwzględnieniem pewnej zabawy, gier, magii, której w naturalny sposób potrzebuje dziewczynka. Przy tym pozwala jej na przekraczanie granic, łamanie pewnych zasad, na które nie zgodziliby się rodzice. Mimochodem próbuje jednak nauczyć Sophię tego, co wypada, a czego nie należy. Nawet czasami kosztem własnego komfortu.

Żaden dobrze wychowany człowiek nie wysiada na ląd nna cudzej wyspie, kiedy jest tam pusto. Ale skoro oni stawiają tablice “teren prywatny”, to stanowi wyzwanie.

[…]

Nie rób takiej wściekłej miny – szepnęła babka. – To jest życie towarzyskie i trzeba to jakoś znieść.

Rozmawiają o śmierci, życiu, chorobach, przesądach. Ale bez zadęcia, napuszenia i patetyczności ubranej w dziesiątki słów, przy okazji całej reszty ważnych spraw związanych z letnim pobytem na wyspie.

 

Granica zapomnienia, S. Lebiediew

Granica zapomnienia, Siergiej Lebiediew

Wyd.: Claroscuro, 2022

Tłum.: Grzegorz Szymczak

Lato, Toe Jansson

Lato, Tove Jansson

Wyd.: Nasza Księgarnia, 2018

Tłum.: Zygmunt Łanowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *