Kochana Ijeawele

Istnieje cała grupa tematów niesłychanie ważnych, o których trudno mówić krytycznie, żeby nie zostać posądzonym o złe intencje. Ale jeśli książka na taki temat, jest słaba, lub pewne kwestie upraszcza lub przemilcza? Dodatkowo, pojawiające się opinie lub recenzje wyglądają, jak przefiltrowane przez znajomości, poprawną polityczność i uprzejmość wobec autorki lub autora?

Feminizm, rasizm, dyskryminacja. To ważne tematy, ale nie zawsze pisanie o nich się udaje. Takie miałem wrażenie przy Posełkach. Tam, ważny temat został zarżnięty przez styl. Ale wszędzie dookoła słychać zachwyty nad ważnym tematem. I teraz znów czuję się skrępowany, bo miałem sporo wątpliwości czytając Kochana Ijeawele albo manifest feministyczny w piętnastu wskazówkach. Autorka Chimamanda Ngozi Adichie, została poproszona przez przyjaciółkę, o odpowiedź na pytanie, jak wychować córkę na feministkę. Nigeryjska pisarka postanowiła zrobić to w formie listów. To swego rodzaju prezent z okazji narodzin córeczki.

Rozpocząłem lekturę tej niewielkiej książeczki, kilka miesięcy temu. Miałem mnóstwo myśli dotyczących całości podejścia. Tego, co mi się w niej nie podoba. Było tego tyle, że zostawiłem, na jakiś spokojniejszy czas. W zasadzie moja główna myśl była taka, że przecież Adichie pisze po prostu o szacunku dla każdego, wsparciu, równości, akceptacji. Czasami jednak wydaje się upraszczać wizję świata, jako dostosowanego przede wszystkim do mężczyzn. 

Nie chcę oczywiście umniejszać tego, że w wielu obszarach i kwestiach życie kobiet jest trudniejsze. Kulturowe i społeczne nawyki, tradycje oraz przyzwyczajenia wymuszają pewne role bądź podporządkowanie się “męskiej” wizji świata. Stosowanie odmiennych standardów wobec dziewczynek i chłopców (którym pozwala się na więcej) jest faktem. Podobnie jak w wielu regionach faktem jest również przekonanie, że kobieta spełniona to taka, która znajdzie męża. Wiele kwestii poruszanych przez autorkę jest ważnych – jak choćby wskazówka by okiełznać swój perfekcjonizm i poczucie obowiązku narzucane przez normy społeczne, które sugerują, że mężczyzna TAK dobrze, jak matka nie zajmie się dzieckiem. Nie umyje zbyt dokładnie, nie ubierze “odpowiednio”. Znamy to również z naszego kręgu kulturowego. 

Gorąco cię namawiam – dostrzeż w Chizalum drugiego człowieka, a nie dziewczynkę, która musi być jakaś. Patrz na jej słabe i mocne strony w indywidualny sposób. Nie oceniaj jej według narzuconego modelu, ale na podstawie tego, jaka by mogła być, gdyby osiągnęła szczyt swoich możliwości.

Przecież to jest przekaz nie tylko do matek/rodziców córek. Ale powinien dotyczyć wszystkich dzieci. Patrz na słabe i mocne strony w indywidualny sposób. Nie kreuj “swojej wizji”, tylko podążaj za dzieckiem. Doskonale wiedzą to rodzice dzieci z niepełnosprawnościami czy innymi ograniczeniami. Pozwolę sobie zacytować Petera Szatmari (Uwięziony umysł), który tak pisze o dzieciach ze spektrum autyzmu:

Triumfy dziecka z ASD są najczęściej osobiste, na przykład codzienne chodzenie do szkoły mimo drwin i prześladowań, rozpoczynanie rozmowy z innym dzieckiem podczas lunchu, pierwsze dzielenie się komputerem z bratem. Wiele z tych zwycięstw jest znanych tylko rodzicom, ale ci potrafią je docenić. W typowych rodzinach na podobne osiągnięcia dzieci nikt nie zwraca uwagi. Rodzice dzieci z ASD nie mogą być niczego pewni; każdy krok w kierunku “typowego rozwoju” jest zwycięstwem i wyróżnia się z codzienności jak promyk światła. Miarą, którą mierzy się sukces, nie powinny być sukcesy innych dzieci, ale samo dziecko, jego ostatni, czy też przedostatni rok.

Chimamandzie Adichie chodzi o wybory dotyczące zabawek, zainteresowań, bez kreowania przekonania, że dziewczynki nie powinny się bawić samochodami, czy helikopterami. Takie poglądy wciąż obowiązują również w naszym kręgu kulturowym. Sugeruje to choćby świetna piosenka wyśpiewana i oczywiście zagrana, przez Rosie Bones wraz z Carmen Vandenberg – Girls can’t play guitar.

He says, „Sweetcheeks you look so cute playing with me and my car, but

Fuck no, girls can’t play guitar”

Girls can’t play guitar

It’s just biologically impossible

Jeśli będzie lubiła się malować, niech się maluje. Jeśli będzie zainteresowana modą, pozwól jej się stroić. A jeśli nie polubi ani jednego, anie drugiego, to niech tak będzie. […] NIgdy przenigdy nie łącz wyglądu Chizalum z moralnością. Nie mów jej, że minispódniczka jest “niemoralne”. Przekonaj ją, że ubieranie się to kwestia gustu i atrakcyjności, z nie moralności.

Ale z drugiej strony pisze w ten sposób:

Otocz też Chizalum wioską wujków. Będzie to trudniejsze, bo niestety wiem, jakich znajomych ma Chudi. Ja do dziś odruchowo gotuję się wewnętrznie, kiedy wspominam tamtego chełpliwego mężczyznę z dziwnie przystrzyżoną bródką, który na ostatniej imprezie urodzinowej Chudiego non stop powtarzał: “Kobieta, z którą się ożenię, nie będzie mi mówiła, co mam robić!”. Dlatego znajdź jej proszę, jakichś przyzwoitych, skromnych mężczyzn.

Oczywiście szerszy kontekst dotyczy zachowania, a nie ubioru, ale jednak “dziwnie przystrzyżona bródka” wygląda nieco oceniająco. 

Doceniam intencję całości, bardzo lubię formułę listów, znaczenie całego przekazu. Ale momentami czułem jakiś zgrzyt. Wydawało mi się, że „kobiecość” wybijana jest ponad „męskość”. Jednak niezmiernie ważne zdania padają na końcu książki, więc może chodzi tylko o pewnie niezręczności?

W dyskursie na tematy genderowe pojawia się niekiedy teza, że kobiety są moralnie “lepsze” niż mężczyźni. Kobiety są takimi samymi ludźmi jak mężczyźni. Kobieca dobroć jest czymś równie normalnym jak kobiece zło.

To ważne zdanie, bo co jakiś czas można spotkać się z opiniami, że więcej kobiet w polityce to „lepsza jej jakość”,  że więcej kobiet na stanowiskach kierowniczych to więcej empatii i lepsze zarządzanie firmami. Zarówno w jednym i drugim wypadku, podobnie jak istnieją karierowicze, manipulanci i mężczyźni mobbingujący, to samo można powiedzieć o kobietach. Dobrze więc, że padły te słowa nawet na końcu, bo chwilami miałem obawy, co do przekazu autorki.

Wracając jednak do pierwotnej intencji. Nie wiem, więc czy trzeba wychowywać córki, synów na feministki i feministów, może wystarczy po prostu na uczciwych, otwartych na każdego ludzi.

[Photo by Sheri Hooley on Unsplash]

Kochana Ijeawele, Ch. N. Adichie,

Kochana Ijeawele, albo manifest feministyczny w piętnastu wskazówkach, Chimamanda Ngozi Adichie

Wyd.: Zysk i Ska, 2019

Tłum.: Katarzyna Karłowska

3 komentarze do “Kochana Ijeawele”

  1. W dyskusji z feministkami zawsze podnoszę ten sam argument (reakcje są różne). Dlaczego nie możemy dążyć do równego traktowania, poszanowania praw itp. każdego człowieka. Przecież każdemu się należy to czemu skupiają się na kobietach. Nie powinny na po prostu pokrzywdzonych (w różnych aspektach życia), niezależnie od płci…

    1. wszelkie „etykietowanie” często tak się kończy. Ktoś sobie rości prawo do bycia jedynym sprawiedliwym, i popada w skrajności. Co prawda nie jest tak w przypadku Adichie, ale tez nie unikneła momentami czarno-białego spojrzenia.

    2. W dyskusji z mężczyznami walczącymi z dyskryminacją mężczyzn w sądach rodzinnych zawsze podnoszę ten sam argument. Dlaczego nie możemy dążyć do równego traktowania, poszanowania praw itp. każdego człowieka. Przecież każdemu się należy to czemu skupiają się na mężczyznach.

      Reakcje są zazwyczaj negatywne ;(.

      Podobniez organizacjami zajmującymi się ochroną żubrów. To już łosie i bobry nie zasługują na ochronę?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *