Nocne czuwanie

Gdy mój młodszy syn miał jakieś cztery-pięć lat, moja żona znienawidziła płytę “Kołysanki-Utulanki” Grzegorza Turnaua i Magdy Umer. M. nie lubił zasypiać, był i jest niesłychanie żywotnym człowiekiem. Gdy pod koniec płyty (42 minuty, 31 sekunda) już wydawało się, że zasypia, zaś mama bezszelestnie próbowała się wymknąć, wówczas padało – wcale nie sennym głosem – “jeszcze raz”. Często ja przejmowałem tę rolę. Klęcząc przy dziecięcym łóżeczku, głaskałem syna, pozwalałem się trzymać za rękę. Co piętnaście, dwadzieścia minut próbuję jak najciszej się wymknąć i słyszę “nie śpię”.

Przypomniałem sobie te czasy przy książce Nocne czuwanie Sarah Moss.

Główna bohaterka Anna, wyjeżdża wraz z mężem i dwójką dzieci na niewielką szkocką wyspę. Zamierzają stary dom należący do rodziny męża przeznaczyć na wynajem dla turystów. Warunki są bardziej niż spartańskie, a klimat daleki od śródziemnomorskiego. Mąż ma zajmować się badaniami maskonurów, zaś Anna prowadzić dom, opiekować się dwu i ośmiolatkiem, oraz próbować napisać własną pracę naukową.

Po obiedzie zabrałam Motha na górę i zmieniłam mu pieluszkę. Poszliśmy do jego pokoju i zasunęliśmy zasłony.

– Gotowy na drzemkę? Gotowy na to, żeby położyć się w łóżeczku z Kaczuszką i Misiem, i Dzidzią, i szybko zasnąć?

– Nie – powiedział Moth. Położyłam go na brzuszku i zaczęłam śpiewać Aaa, kotki dwa, głaszcząc go po plecach. Spojrzał na mnie. – Do góry! Tulić Motha!

– Nie teraz. Teraz pora spać.

Odepchnął moją rękę, próbując się podnieść.

– Czytać dalej!

Położyłam go z powrotem. Bolała mnie głowa.

– Nie teraz. Poczytam, kiedy wstaniesz. Teraz śpij. Aaa, kotki dwa…

– Mamusia czyta!

Położyłam go siłą. Za kilka minut będę mogła posprzątać kuchnię, napić się wody i albo popracować, albo usiąść na skale i patrzeć na morze dopóki nie poczuję się lepiej. Albo spróbować pobawić się z Raphaelem.

– Czytać dalej! Teraz czytać dalej!

– Szarobure obydwa. Nic nie będą robiły…

– Nie kotki. Czytać! Moth wstaje!

Położyłam jedną dłoń na jego pupie, a drugą między łopatkami. Zaczął się wić, więc go przycisnęłam. Czułam, jak napinają mu się żebra. Posłucham sobie wiadomości podczas sprzątania, pomyślałam, a do wody może wrzucę sobie lód. Mogłabym spróbować sprawdzić pocztę i przekonać się, czy znajomi jeszcze o mnie pamiętają. Może nawet pójdę z telefonem na wzgórze, czasem udaje się stamtąd wysłać esemesa.

– Aaa, kotki dwa, szarobure obydwa, jak się kotki rozigrały, to dziecinę kołysały.

– Czytać dalej! Nie trzymaj!

W tej książce ważniejsza jest atmosfera niż fabuła. Moss zbudowała niesłychaną atmosferę zmęczenia i frustracji młodej matki, marzącej o chwili spokoju i przespanej nocy. Pierwszoosobowa narracja oraz dialogi Anny z innymi, przerywane są nieustającym dialogiem z synami. Ostrzeżeniami młodszego Motha, który jak to maluch jest wszystkiego ciekaw, co chwilę chce by wziąć go na ręce, lub odstawić, oczekuje bajek, piosenek, ciasteczek oraz odpowiadaniem na pytania ośmioletniego Rapha, który ma dość specyficzne zainteresowania – inżynieria, budowa mostów i różnego rodzaju konstrukcji.

W tym wszystkim dochodzą jeszcze różnego rodzaju lęki matki, o dzieci, o karierę naukową. Już w poprzedniej książce Moss (Między falami) zajmowała się lękami rodzica – wówczas ojca. 

Całość fabuły, nie miała dla mnie takiego znaczenia jak owo ciągłe zmaganie się z codziennym życiem kobiety, której mąż zupełnie nie pomaga, uważa, że jego praca badawcza jest znacznie ważniejsza niż “błahostki” związane z prowadzeniem domu i wychowywaniem dwójki dzieci w niezbyt komfortowych warunkach. 

Może zakończenie jest nieco rozczarowujące, ale w gruncie rzeczy gdyby było inne, to mielibyśmy do czynienia z niesamowicie dołującą i brutalną powieścią. 

Przy okazji poznajemy historię XIX wiecznej Anglii, ale nie z perspektywy “koronkowego” życia elit w stylu Dumy i uprzedzenia, ale biedoty na odciętej od świata wysepce, w której śmiertelność noworodków sięga osiemdziesięciu procent, zaś ludzie są pełni uprzedzeń i zabobonów do nowości, jaką jest choćby próba pomocy przez przyjezdną pielęgniarkę (to drugi wątek w powieści).

Co jakiś czas zapoznajemy się z fragmentami pracy pisanej przez Annę, o wychowaniu dzieci w dawnej Anglii, zaś jej monolog to całkiem niezłe wskazówki, jak pisać pracę naukową.

[trochę za dużo literówek jest w całości, zwłaszcza w drugiej części]

[Photo by Sydney Sims on Unsplash]

Nocna czuwanie, S. Moss

Nocna czuwanie, Sarah Moss

Wyd.: Czwarta strona, 2017

Tłum. Paulina Surniak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *