Dlaczego zabiłam moją najlepszą przyjaciółkę

Pod koniec października wybrałem się na kameralne spotkanie z dwiema autorkami książek wydawanych przez Książkowe Klimaty – Amandą Michalopoulou i Leną Kitsopoulou. Opowiadania w zbiorku Nietoperze drugiej z nich czytałem jakiś czas wcześniej. Powieści Michalopoulou Dlaczego zabiłam moją najlepszą przyjaciółkę nie znałem i specjalnie nie zwróciła mojej uwagi. Jednak wówczas zaintrygowała mnie nie tylko to, że historia dwóch przyjaciółek opowiedziana jest przez pryzmat współczesnej historii i polityki greckiej, ale również ze względu na osobę autorki.

Oto garść refleksji, które zanotowałem wówczas po spotkaniu.

Dojrzałe mądre kobiety opowiadające o książkach, pisaniu i życiu bez nadęcia ani pozy.

Ale jedna rzecz wyjątkowo zwróciła moją uwagę. Obie autorki są rocznikowo z mojego pokolenia. Spotkanie prowadziła dwójka tłumaczy (nie zapisałem nazwisk). Większość pytań zadawała prowadząca tłumaczka (pokolenie zdecydowanie młodsze). I albo to moje wrażenie, albo właśnie widziałem mocno tę różnicę będącą konsekwencją pewnej życiowej dojrzałości.

Pierwsze pytanie o tzw. literaturę kobiecą i wyrażanie siebie kobiet. Odpowiedź obu autorek bardzo podobna, że to dziwny podział, bo pisarz/pisarka jest po to, żeby mówić językiem kobiety, mężczyzny, psa, kota. I jeśli uwierzymy w to, to nie ma znaczenia, czy napisał to mężczyzna czy kobieta.

Podobnie z pytaniem o relacje – prowadząca tłumaczka powiedziała, że zwróciło jej uwagę w książkach relacja kobieta-matka. I znów odpowiedź, że to wynika z potrzeb tego, co chce się opisać. Potrzebny jest taki związek opisuje się jego dynamikę, potrzebny jest związek matka-syn, korzysta się z innych doświadczeń i źródeł.

I znów kwestia „jaki morał z waszych książek płynie”. OBIE niemal jednoznacznie – nie chcemy, żeby był morał, nie chcemy żeby to było zamknięte. Amanda Michalopoulou opowiedziała, że nie chciałaby być tą pisarką, która z uniesiony palcem mówi czytelnikowi, co dobre, co złe i co powinien. Lena Kitsopoulou mówi, że gdyby tak było, że jej książki odbierane są przez pryzmat jakichś nauk, nie byłoby fajnie.

I to był świetny kontrapunkt, bo zwłaszcza Amanda Michalopoulou wspominała o swoich koszmarnych wspomnieniach ze szkoły, właśnie tym „przekazie”, „morale”, „próbie znalezienia znaczeń” i w zasadzie bezwiednie tłumaczka powiela ten schemat – co w pewien sposób pokazuje, że edukacja wciąż jest edukacją nie otwartą na wrażenia czytelnika, tylko na wdrukowanie mu interpretacji.

Tak wtedy zapisałem, kupiłem ebooka Michalopoulou i przeleżał sobie kilka tygodni w cyfrowej poczekalni. Gdzieś w jakiejś opinii przeczytałem, że w książce jest za mało Grecji, kolorytu, atmosfery. Nieco to zabawne. Historia rozgrywa się w Atenach początek to połowa lat siedemdziesiątych tuż po upadku junty czarnych pułkowników. Co jakiś czas w tle pojawiają się zamieszki, protesty sfrustrowanych mieszkańców stolicy europejskiego kraju. W Polsce wówczas wprowadzano kartki na cukier i właśnie walił się gierkowski “cud gospodarczy” na kredyt. Grecja podnosiła się po kilku latach latach dyktatury, w tle pojawia się mocno polityka, a zwłaszcza zaangażowanie młodych (tacy są właśnie bohaterowie), którzy próbują obalić kapitalizm. Rodzice obu bohaterek uciekli z Grecji przed dyktaturą, wracają do wracają do ojczyzny, gdy obie dziewczyny mają dziewięć lat. Maria wychowywana w konserwatywnej rodzinie wychowywała się w Nigerii i pamięć dzieciństwa w Afryce przewija się cały czas w jej działaniach. Zupełnie odmienna jest Anna – jej rodzice to lewicowi intelektualiści, którzy wyemigrowali do Francji. Maria jest raczej wycofana, Anna zaborcza i przebojowa i ten układ determinuje ich przyjaźń przez kolejne lata.

Sama opowieść o toksycznej przyjaźni mnie nie porwała, ale to tło polityczne okazało się bardzo interesujące. Zwłaszcza ukazanie artystycznej młodzieży, która próbuje walczyć z kapitalizmem, uciemiężeniem, burżuazją w imię haseł anarchistycznych, lewicowych, czy jakie tam w danym momencie są modne. Wszystko dzieje się w latach osiemdziesiątych, a niektóre deklaracje brzmią jakbym słuchał współczesnej  rodzimej młodej lewicy. Z tym, że Anna jest reprezentantką takiej lewicy burżuazyjnej. Wygodnej, bogatej, którą po prostu stać na bunt i oryginalność. Swoją wygodę i pracę dla kapitalistów – jeden z bohaterów jest architektem, projektującym biurowce – potrafią wytłumaczyć na swój sposób. Że rozwalają od środka system, że budują szklane budynki, pełne otwartej przestrzeni, żeby wywołać złość w pracownikach i doprowadzić do rewolucji. Ot, próby zredukowania dysonansu.

Świetne jest zakończenie, składające się z serii notek dziennikarskich i prasowych podsumowujących jeden z protestów, a przede wszystkim notka z Vogue, pokazująca jak komercja pożera wszelkie naiwne rewolucje.

W tym numerze znajdziecie najlepsze militarne stylizacje, które będą rządzić na wybiegach nadchodzącej zimy. Moja rada? Nie ustawajcie w walce o wojskowy plecak od Christiana Lacroix, który jest totalnym arcydziełem. Long live the revolution!

Kiedyś dżinsy w ramach buntu cięło się i farbowało. Dziś można je kupić fabrycznie “poszarpane” z logo odpowiedniego producenta. I być buntownikiem w zgodzie z kanonami wyznaczanymi przez media, blogerów, influencerów i kogo tam jeszcze.

Swoją drogą gwałtowne protesty na ulicach greckich miast po kryzysie 2007 roku i historia sprzed kilku dekad opisywana przez Amandę Michalopoulou mają ze sobą bardzo wiele wspólnego. Przeglądając archiwa wygląda na to, że Ateny to nie sielankowe obrazy z ciepłym słońcem,  śródziemnomorską powolnością i wszechobecnym “siga siga”, tylko protesty, zamieszki, barykady, brutalność policji i agresja protestujących.

A w tle życie zwykłych ludzi. Miłości, przyjaźnie, rozstania.

 

[Foto: Ateny- zamieszki 2008, źródło]

Dlaczego zabiłam moją najlepszą przyjaciółkę, A. Michalopoulou

Dlaczego zabiłam moją najlepszą przyjaciółkęAmanda Michalopoulou

Wyd.: Książkowe Klimaty, 2016

Tłum.: Alicja Kotecka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *