Jeszcze trochę

Oparcia w dawnych pekaesach były prototypem dzisiejszych mediów społecznościowych. Zamiast myszki używano noża bądź żyletki, ale było wiadomo, kto kogo kocha, a komu chuj w dupę.

Czytam od kilku dni kolejną książkę Terzaniego i podobnie, jak w przypadku Koniec jest moim początkiem, niesłychanie przy niej odpoczywam, więc staram się powoli w niej zanurzać. W międzyczasie – w ubiegły czwartek – z drukarni przyszła nowa książka wydana w serii Biała Plama – Jeszcze trochę Roberta Pucka. 

To kontynuacja wydanej nieco ponad rok wcześniej Zastrzał albo trochę. Jakoś tak się zdarzyło, że nie napisałem na speculatio.pl o tej pierwszej swoich wrażeń – czytałem w trakcie przygotowywania do druku, później gdzieś mi umknęło. Wygląda więc na to, że nie przyłożyłem się do działań promocyjnych, jako wydawca.

W każdym razie przerwałem Terzaniego i wziąłem Jeszcze trochę ze sobą na długą wycieczkę nad Narew.

Miałem wrażenie, po czytaniu pierwszych stron, że choć może zabrzmieć to absurdalnie, ale świat, jaki opisuje Robert Pucek – Wieś Cudów gdzieś w Polsce jest tożsamy ze światem, za jakim tęsknił Terzani w Azji. Tradycyjny, bez tego wszystkiego co niesie cywilizacja i globalizacja (zarówno dobrego, jak i złego). 

Terzani, nie był romantykiem, miał świadomość ułomności ludzkiej natury i jeśli pisał o tradycyjnych Chinach, Wietnamie, Kambodży to również pisał o ciemnych stronach. Ale miał dużo czułości do Azji. Pan Robert – narrator i równocześnie bohater obu książek Roberta Pucka jest w środku tych ciemnych stron. Ale również, nie ocenia, nie potępia. Opisuje po prostu pewien istniejący kawałek świata.

Gdy przejeżdżam przez wioski i miasteczka w Polsce, to mimo tego, że szukam ciszy, pustkowia, oddechu od ludzi i gwaru mam świadomość, że nie chciałbym żyć na stałe w takich miejscach. Wygoda życia w wielkim mieście jest dla mnie niezmiernie ważna.  Bez względu na to, o jakiej porze mijam te mniej lub bardziej zaniedbane domki, większość tych wioseczek i małych miast wygląda na wymarłe. Rzadko kiedy widać mieszkańców. Choć oni oczywiście są. Część z nich to pewnie tacy bohaterowie Wsi Cudów. Są “gdzieś pod spodem”. Ich domy, melinki nie są przy głównych drogach, którymi się przemieszczam.

Do opowieści Pana Roberta pasuje hłaskowskie określenie “zmyślenie prawdziwe”. Nie wiadomo, co tu jest prawdą, co półprawdą, a co literackim światem. Niewygodna (przynajmniej dla mnie) ta rzeczywistość. Bardziej wolałbym, żeby była zmyśleniem, niż prawdziwa, choć znając autora nie mam wątpliwości jak jest i było naprawdę. Nawet jeśli historie bohaterów, opowiadane w alkoholowych malignach również mogą być podkoloryzowane. 

Teraz się zastanowiłem, że określenie “podkoloryzowane” jest nie na miejscu. To wszystko jest zbyt gęste, zbyt szare. Nawet okładkowe zdjęcie w szarościach jest w zestawieniu z treścią i językiem zbyt romantyczne. 

Pamiętam, jak przy okazji pisania Zastrzału autor mówił mi, że ma dosyć wizerunku “pana od zwierzątek i robaczków” – odnosząc się do swoich wcześniejszych książek (m.in. Pająki pana Roberta). “Pokażę im prawdziwy świat. Taki, jakiego nie znają.”

W jednej z recenzji Zastrzału znajomy autora (niestety nie wiem kto) porównał książkę do Tortilla Flat Steinbecka. Miałem nawet ochotę wtedy przypomnieć sobie przygody paczki przyjaciół – w młodości czytałem ją kilkakrotnie. Wciąż tego nie zrobiłem, więc mgliście przypominam sobie atmosferę. Książka była radosna, zabawna język literacko niedosadny. U Roberta Pucka nie ma tego wszystkiego. Jeśli ktoś oczekuje historyjek ze wsi, zakrapianych alkoholem, z zabawnymi kradzieżami może się rozczarować. Alkohol nie jest “w kroplach”, kradzieże nie są zabawne, bójki i zmagania brutalne. 

To świat bardziej zbliżony do tego, z którego uciekła Tara Westover (Uwolniona) czy J.D.Vance (Elegia dla bidoków).

Wydaliśmy obie książki Roberta Pucka w serii Biała Plama. Pasują do niej niepokojąco. W zamierzeniu chcieliśmy książkami ukazującymi się pod tym logo, odkrywać białe plamy – niewygodne przestrzenie tabu – niepełnosprawności, wykluczenia, odmienności. 

To wszystko tam jest. Mocno, prosto w oczy, dla kogoś nieprzygotowanego na to, że taki świat jednak (a może wciąż) istnieje.

Radek Rak w blurbie okładkowym napisał: “To są brzydkie opowieści. Pan Robert wygrzebał je od złuszczonym naskórkiem świata, na dnie butelki i w innych miejscach, w które rzadko się zagląda, i podzielił się nimi, aby było nam nieprzyjemnie”. 

Czujcie się ostrzeżeni!

[Foto/własne: gdzieś nad rzeką]

Jeszcze trochę, R. Pucek

Jeszcze trochę, Robert Pucek

Wyd.: Linia/Biała Plama, 2022

[książka do kupienia na stronie Biała Plama]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *