Zaintrygowała mnie zapowiedź redakcyjna powieści graficznej Dni, których nie znamy Timothé Le Bouchera. Główny bohater Lubin próbuje swoich sił w akrobacji cyrkowej. Podczas jednego z występów upada, uderzając się w głowę.
Wkrótce zaczynają wychodzić na jaw konsekwencje tego upadku. Lubin pojawia się w pracy i spotyka ze znajomymi co drugi dzień, co jego samego zaskakuje. Dość szybko okazuje się, że w dni, których nie pamięta jest zupełnie “innym sobą”.
Wkrótce obaj “Lubinowie” wpadają na pomysł, żeby się ze sobą komunikować, zostawiając sobie wiadomości czy nagrane filmiki. Mamy więc znów zabawy z czasem, podobnej, ale jednak nieco innej, niż w niedawno czytanej przeze mnie Podróży siódmej, na podstawie Lema.
Sama historia wciąga, bo ciekawi mnie, co wymyśli autor, zwłaszcza, że w miarę rozwoju akcji sprawy się zaczynają jeszcze bardziej komplikować.
Zakończenie i rozwiązanie tej opowieści nie jest jakoś wyjątkowo zaskakujące. Nie chcę napisać, że rozczarowuje, ale nie ma jakiegoś efektu “wow”.
Nadal jednak wciąga mnie świat komiksów, zwłaszcza, że odkryłem w lokalnej bibliotece ich kolekcję.
Dni, których nie znamy, Timothé Le Boucher
Wyd.: Sonia Draga, 2020
Tłum.: Jakub Syty