Woziłem własny egzemplarz w kolejnych samochodach, zmienianych niezbyt często. Po raz pierwszy zabrałem ze sobą ładnych kilka lat temu (nie chcę napisać, że pewnie z dekadę) do poczytania. Ale koniec końców cieniutka książeczka jeździła ze mną jak talizman. Przekładana do bagażnika, bocznych schowków. Sięgałem czasami, czytałem kilka pierwszych stron i to mi wystarczało. Zupełnie jak głaskanie amuletu w kieszeni. Nie trzeba go wyjmować, dokładnie się przyglądać. Tylko jest. Po latach dokładnie nawet nie pamiętamy, jak wyglądał. Tak miałem z Obcym A. Camus.
Pamiętałem tę krótką powieść, niemal opowiadanie, mgliście z dawnych lat. Tego, jak bardzo na mnie młodym zrobiła wrażenie. Atmosfera osobności narratora. Zupełnego oddzielenia od świata. Obojętności.
Tak się czuję w ostatnich tygodniach. Jestem ja i – cóż za banał – świat oddzielony niewidzialną szybą. Wszyscy pędzą w przedświątecznym zamęcie, kupują, myślą, planują. A ja nie muszę. Po prostu.
Ta książka jest wciąż ważna, bo w dobie internetu i mediów społecznościowych łatwo jest o oceny na podstawie pozorów. Większość wie, co inni czują i powinni czuć. Sądy są czarno-białe na podstawie znikomych śladów i wyłącznie własnych przekonań.
Obcy/Upadek, A. Camus
Wyd. Krąg, 1991
Tłum.: Maria Zenowicz, Joanna Guze
Czasami nie wiadomo co powiedzieć/napisać, choć bardzo by się chciało. Więc zostawię tylko wirtualne hugsy. Nie czytałam tej książki, ale po tych kilku zdaniach na pewno po nią sięgnę. <3
Dzięki!