Czerwona trawa

Regał stał naprzeciwko okien. Ostatni w rzędzie. Na samym końcu na dolnej półce tej bezpośrednio nad wykładziną litera V. Vian, Boris Vian. Kilka czerwonych całkowicie nieczytanych egzemplarzy. W każdym czysta karta biblioteczna. Czerwona trawa. Byłem tak zachwycony, że poddałem się pokusie i podprowadziłem przy okazji którejś wizyty jeden z egzemplarzy. Uznałem, że lepiej by był u kogoś, kto go czyta, niż ma tam stać zapomniany. Czyn uzasadniało dodatkowo fakt, że nie był to pojedynczy okaz.

Ciekawe ilu czytelników ma na koncie ten grzech? Pokochanych i z premedytacją niezwróconych książek. Po kryjomu wyciągniętych z półek bibliotecznych.

Mam nadzieję, że oddawane co jakiś czas książki z moich zasobów do lokalnej biblioteki stanowią choć częściową rekompensatę za szaleństwa młodości.

Przez wiele lat ten egzemplarz Czerwonej trawy stał na najważniejszej półce. To była pierwsza książka Viana jaką przeczytałem. Później kupowałem wszystko jak leci. Łącznie z kryminałami (z paskudnymi okładkami), które pisał pod pseudonimem Vernon Sullivan. Kilka lat temu pożyczyłem wszystkie. Już nie wróciły. Nie zabiegałem jakoś specjalnie o zwrot. Ot czasem sobie przypominałem.

Wspominałem o tym jakiś czas temu i po wpisie zostałem obdarowany Czerwoną trawą. Z. powiedziała, że i tak woli Jesień w Pekinie.

Wróciłem po latach. Stara miłość dość poważnie zardzewiała. Nie bawi, nie zaskakuje, nie robi wrażenia. Nudzi. Wygląda na to, że są książki, które muszą trafić na swój czas.

Zadawałem sobie to pytanie przy tamtej notce o zbiorku Wiśniewskiego, czy przypadkiem nie wyrosłem z tego rodzaju prozy. Wygląda na to, że zupełnie.

Co z tego, że wyobraźnia autora imponująca (i wysiłki tłumacza zapewne). Po prostu nie ma już chemii.

Czerwona trawa, B. Vian

Czerwona trawa, Boris Vian

Wyd.: Wydawnictwo Literackie, 1987

Tłum.: Elżbieta Jogałła

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *