Życie z niepełnosprawnością jest ciągłym nawigowaniem między poczuciem wyjątkowości – wyjątkowej niesprawiedliwości, wyjątkowej krzywdy, wyjątkowej dzielności, wyjątkowego wysiłku, – a poczuciem zwyczajności, “normalności”.
Kilkukrotnie namawiałem znajomych na odwiedziny Niewidzialnej Wystawy w Warszawie. Zwykle nic więcej nie mówiłem, tylko “koniecznie idź, nie pożałujesz” (informacja dla przyjezdnych, to niedaleko Dworca Centralnego). Sam byłem już dwukrotnie i wciąż chcę wrócić, choć za pierwszym razem nie było to komfortowe doznanie.
Podobnie mam z książką Marii Reimann Nie przywitam się z państwem na ulicy. Najchętniej bym nic nie pisał, poza “koniecznie przeczytaj”.
Czas na kilka przymiotników – mądra, delikatna, ciepła, wyważona, spokojna, inspirująca, po prostu piękna.
To książka o nieco innym wymiarze niepełnosprawności. Autorka jest antropolożką kultury, osobą słabowidzącą. Prowadzi rozmowy z kobietami z zespołem Turnera o życiu z niepełnosprawnością. Ma tę przewagę, choćby nade mną, że rozmawia z perspektywy osoby z niepełnosprawnością o innej niepełnosprawności. Dzięki temu wie, jak delikatnie prowadzić rozmowę, żeby nie urazić drugiej osoby, ale cały czas ma ogromną uważność na swoje rozmówczynie. Całość przeplata historiami ze swojego życia i pytaniami, co to właściwie znaczy “żyć z niepełnosprawnością”. Czym jest wstyd, czym duma i poczucie wyjątkowości. Co to właściwie jest “normalność”.
Cokolwiek napiszę, nie ma sensu. Najmądrzejsze będzie – po prostu przeczytajcie.
[Photo by Thong Vo on Unsplash]
Nie przywitam się z państwem na ulicy, Maria Reimann
Wyd.; Czarne, 2019