Pod drzwiami

Popkultura przemieliła na dziesiątki sposobów wątek weteranów wojennych. Wielkie zasługi w tej kwestii mają przede wszystkim Amerykanie, ze swoimi traumami po Wietnamie i powstaniem fantastycznych filmów w rodzaju Łowcy jeleni, Urodzony 4 lipca czy Powrot do domu. Powrót niedawnych bohaterów wojennych, zwłaszcza jeśli się okazuje, że nagle prowadzona wojna jednak nie była politycznie poprawna kończy się wstydem, upokorzeniem i wspólnym niezrozumieniem społeczeństwa, które chce spokojnego życia i byłego wojskowego, który nie jest już taki jak niegdyś.

My tych doświadczeń nie mamy tak wiele we współczesnej historii, choć po Afganistanie mamy własnych weteranów, którzy też zmagają się z zespołem stresu pourazowego, a wygodne społeczeństwo woli o tym nie myśleć. Tu warto sięgnąć choćby po Anioły jedzą trzy razy dziennie Grażyny Jagielskiej. Teoretycznie II wojna światowa z perspektywy żołnierza polskiego powinna wymykać się z tej klasyfikacji, ale znów polityka potrafiła porządnie namieszać i z bohaterów robiła zdrajców.

A gdybyśmy sięgnęli do zupełnego tabu?

Niemiecki żołnierz wraca z frontu wschodniego już po zakończeniu II wojny światowej. I pisze książkę. Książkę antywojenną, o głodzie, mrozie, śmierci, próbach samobójczych, szaleństwie i przede wszystkim, że społeczeństwo się od niego odwróciło. Nie chce zajmować się żołnierzem, który walczył w imię nazizmu. Było, minęło, ułóżmy sobie życie od nowa, a ty nam nie przypominaj tych ciemnych dni.

Z naszej perspektywy można by zakrzyknąć: – o kolejny, który TYLKO wykonywał rozkazy. Jakie on ma prawo się uskarżać na cokolwiek. Morderca. Powinien zapłacić za swoje czyny. W końcu to Niemiec.

Niemcem był E.M. Remarque. W 1939 wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Niemcem był V. Klemperer, zakwalifikowany jako podczłowiek, Niemcem był K. Tucholski, zmarł co prawda w 1935, ale jego książki były zakazane w hitlerowskich Niemczech. Możemy się zastanawiać (choć to niewygodne) Ilu zwykłych ludzi przypadało na każdego z tych znanych. Ludzi, o których Klemperer pisał, że przemykali ulicami, w obawie, żeby nikt na nich nie doniósł. Chcieli przeżyć.

Weźmy jeszcze jednego Niemca. Żołnierza. Walczącego na froncie w imię armii faszystowskiej. Wolfgang Borchert. Księgarz, aktor teatralny, pisarz. Do wojska powołany w 1941 roku. Ma wtedy 20 lat. Wysłany na front wschodni. Po powrocie do Niemiec osadzony w więzieniu za rozpowszechnianie poglądów defetystycznych. Skazany na karę śmierci, którą zamieniono na ponowną “służbę”. Ponownie wysłany na front. Z powodów zdrowotnych zwolniony. W 1943 roku występuje w kabarecie. Ponownie zostaje osadzony w więzieniu. Po kapitulacji w 1945 roku wraca do Hamburga. Schorowany umiera dwa lata później.

Na książkę Pod drzwiami naprowadził mnie Jan Józef Lipski w jednym z tekstów zamieszczonych w Tunice Nessosa. Wydana u nas w 1960 roku, a w Niemczech tuż po wojnie jest zbiorem jego opowiadań i dramatem Pod drzwiami  z wymownym podtytułem Sztuka, której nie zechce wystawić żaden teatr, ani obejrzeć żadna publiczność.

Opowiadania są monotonne. Już po powrocie do Niemiec. Wspomnienia o mrozie, beznadziei, śmierci, samobójstwach, pociągach.

Dwaj mężczyźni wykopali w ziemi dół. Był dość obszerny  i nieomal przytulny. Jak grób. Można było wytrzymać. Przed sobą mieli karabin. Wynalazł go ktoś, aby można było strzelać z niego do ludzi. Najczęściej tych ludzi nie znało się wcale. Nie rozumiało się ich mowy. Nie zrobili też człowiekowi nic złego. A jednak trzeba było strzelać do nich z karabinu. Tak ktoś rozkazał. I, aby można było dość dużo ich nastrzelać, ktoś inny wynalazł karabin, który oddaje przeszło sześćdziesiąt strzałów na minutę. Otrzymał za to nagrodę.

Wracający do Niemiec z frontów żołnierze stanowią tabu. Uwierają. Pamięć o tym co się działo mocno doskwiera. Nawet tych, którzy wydawali rozkazy i na szczęście nie byli tak wysoko w hierarchii, żeby być osądzonymi w procesach powojennych. A jeśli tak, to lepiej nie pamiętać. Z perspektywy polskiej tego rodzaju myślenie narusza pewne tabu i równanie każdy Niemiec=nazista. Ale opowiadania i dramat Borcherta musiały być ogromnym problemem dla samych Niemców, w momencie ich publikacji.

Jego pisarstwo można by określić jako mieszankę zgorzknienia Borowskiego, melancholii i sentymentalizmu Remarque’a i symboliki Kafki. Nie ma tam nawet odrobiny nadziei.

Tak więc z wolna przyzwyczaiłem się do siebie. Człowiek bez skrupułów narzuca swoją osobę innym, podczas gdy samego siebie ledwie znieść może.

Pod koniec zbiorku zamieszczone są jego pierwsze – przedwojenne – literackie próby. To jest jedyny moment , gdy pojawia się humor. Przeżycia wojenne autora całkowicie go później wymazały.

 

 

Pod drzwiami, W. Borchert

Pod drzwiami, Wolfgang Borchert

Wyd.: Czytelnik, 1960

Tłum.: Edwin Herbert, Egon Naganowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *