Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek

Magdalena Rigamonti rozmawia z dwójką ginekologów. Małżeństwem Romualdem i Marzeną Dębskimi. Romuald Dębski zmarł w grudniu ubiegłego roku. Był jednym z nielicznych lekarzy, którzy nie boją się publicznie mówić o aborcji. A przede wszystkim o złożoności problemu. Ratujący życie dzieci paradoksalnie stał się “twarzą mordercy” dla środowisk, dla których świat jest czarno-biały.

Tematy rozmów prowadzonych w książce nie są zaskoczeniem. Pokazują, jak złożone decyzje musi podejmować lekarz, z czym muszą borykać się się kobiety w ciąży, jak wiele ryzyka i niepewności wiąże się niemal z każdym porodem.

Prawdopodobnie też nie sięgną po nią właśnie ci, którzy nie mają wątpliwości co jest dobre, a co złe, zwłaszcza gdy można o to zło oskarżyć innych.

O cesarskim cięciu

Świat już jednoznacznie się zdeklarował, że pacjentka ma prawo wybrać, w jaki sposób chce rodzić. A my żyjemy w kraju, w którym próbujemy się sami oszukiwać. Jeszcze raz mówię, znamy oficjalne stanowisko ministerialne, że nie ma cięcia cesarskiego na życzenie. Ale w rzeczywistości jest, bo wystarczy iść do lekarza ortopedy, okulisty, psychiatry, by napisał jakieś parawskazanie i wtedy ja mam obowiązek wykonać cięcie.

O wyborach

Pamiętam sytuację, kiedy na prośbę rodziców wyreanimowano dziecko w zasadzie bez głowy. I ono żyło przez kilka miesięcy, z sondą w żołądku, z aparatami podtrzymującymi życie. Później usłyszałem od jednej pani profesor neonatologii, że gdyby to dziecko zmarło, to na jego miejsce można było uratować piątkę lub szóstkę innych dzieci. Ten dzidziuś nie miał żadnej szansy na życie, żadnej. Oczywiście trudno dyskutować z ludźmi, którzy przeżywają dramat umierania własnych dzieci.

O zmianie

Kilka dni temu przyszło inne małżeństwo. Pani na bardzo wysokich szpilkach, świetna fryzura, nienaganny kostium, naprawdę aż miło było patrzeć. Pan też elegancki, oboje pod czterdziestkę. Wyglądają, jakby już wszystko w życiu mieli, do pełni szczęścia brakowało im tylko pięknego dzidziusia. Robię USG. I po pierwszym przyłożeniu głowicy do brzucha pacjentki widzę ogromny rozszczep kręgosłupa. Już wiem, że dziecko będzie na wózku, a ta mama będzie musiała zrezygnować z pracy, zamienić szpilki na trampki i całe życie zmieniać dziecku pieluchy. I jak ja mam im teraz to powiedzieć?

O odpowiedzialności

W piątek po południu ktoś się dobija do pracowni USG. Już dawno powinnam być gdzie indziej, na drzwiach napisane, że nieczynne, ale robiłam jeszcze jakieś pilne badanie z oddziału. Okazuje się, że dobija się kobieta, która miała poprzedniego dnia gdzieś „na mieście” zrobione USG. Dziecko jest za małe, jest podejrzenie hipotrofii, więc skierowano ją do nas, żeby to sprawdzić. Położna chce tę panią zapisać na poniedziałek, ale pani krzyczy, że ona musi mieć badanie natychmiast. Wyglądam na korytarz i widzę, że kobieta zaniedbana, zęby czarne i na kilometr czuć papierosami. Pytam, ile pali, a ona bez chwili wahania, bez żadnego skrępowania, że dwie paczki dziennie. Ja na to: „Nie wie pani, że to szkodzi dziecku?”. I słyszę: „To nie pani sprawa. W poprzednich ciążach paliłam, też dzieci były małe, ale nic im nie było”. Ja jej proponuję przyszły tydzień, bo skoro pali całą ciążę, to badanie możemy zrobić planowo, a nie w trybie nagłym? A ona na to: „Jak pani go nie zrobi i coś się dziecku stanie do poniedziałku, to się pani nie wypłaci do końca życia, z pierdla pani nie wyjdzie…”. Wyobraża sobie pani, gdyby akurat rzeczywiście coś się wydarzyło? Sprawa medialna na całą Polskę. Że biednej kobiecie odmówiono badania w szpitalu… Szkoda gadać. No i wyszłoby na to, że to ja temu dziecku zaszkodziłam, a nie jego własna mamusia.

[Foto z książki: Małgorzata i Romuald Dębscy]

Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek, M. Rigamonti, M.i R.Dębscy

Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek, Marzena Dębska, Romuald Dębski, Magdalena Rigamonti

Wyd. PWN, 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *