Szum, czyli skąd się biorą błędy w naszych decyzjach

Wyobraźmy sobie, że mamy do wyboru – wziąć udział w rozprawie sądowej, w której jesteśmy oskarżonymi. Pierwsza opcja  – osądza nas precyzyjny algorytm, uwzględniający wiele zmiennych, którego celem jest wydawanie jak najbardziej sprawiedliwych (czyli za każdym razem zbliżonych do siebie) wyroków. Czy wybralibyśmy opcję sędziego-człowieka, który ma wszelkie cechy człowieka – bywa tendencyjny, uwzględnia wiele aspektów, ale inne może zignorować.

Mam wrażenie, że wielu Czytelników (łącznie ze mną) wybrałoby opcję drugą. Mając przekonanie, że ich sprawa jest wyjątkowa i sztywny algorytm może sobie z nią nie poradzić, z drugiej zaś możemy mieć również przekonanie, że możemy w jakiś sposób – wyglądem, zachowaniem – wpłynąć na korzystniejszą dla nas decyzję sędziego.

Sytuacja z nieco innej branży – inwestycyjnej. Czy firma inwestycyjna powinna dążyć do korzystania z jak najbardziej obiektywnego modelu wyceny firm, czy aktywów inwestycyjnych czy może korzystać z usług tendencyjnych analityków i zarządzających? W pierwszym wypadku wyceny (przy identycznych warunkach) będą konsekwentnie takie same. W drugim – prawdopodobnie pojawią się rozbieżności ze względu na tendencyjność i subiektywizm osądów analityków (nie wspominając już o ich doświadczeniu) – tylko czy na pewno to źle?

Zawiesiłem się przy tej drugiej kwestii, w trakcie czytania książki Daniela Kahnemana Szum, napisanej wspólnie z Olivierem Sibony oraz Cassem Sunstainem.

Kierownictwo poprosiło 42 doświadczonych traderów ze swojej firmy o   oszacowanie właściwej ceny danej akcji (czyli takiej, przy której decyzja o   kupnie albo sprzedaży akcji budziłaby obojętność). Wycenę należało przygotować na podstawie jednostronicowego opisu spółki, zawierającego uproszczony rachunek zysków i   strat, bilans oraz analizę przepływów finansowych za ostatnie trzy lata, a   także prognozę na kolejne dwa. Mediana szumu  – mierzona tak samo jak w   towarzystwie ubezpieczeniowym  – wynosiła 41%. Tak znaczne różnice pomiędzy traderami z   tej samej firmy inwestycyjnej posługującymi się tymi samymi metodami wyceny muszą budzić niepokój.

Czytałem ten akapit kilkukrotnie, zastanawiając się, czy kryterium “braku rozbieżności wycen” w firmie inwestycyjnej jest najlepszym możliwym celem? Analitycy korzystają z różnego rodzaju modeli wyceny. Te modele uwzględniają różnego rodzaju założenia (dane wejściowe), które również podlegają ocenie subiektywnej (albo wynikają z innych modeli) w rezultacie otrzymujemy nie konkretną prognozę, tylko zakres prognoz. 

Próba konkretnej wyceny np. akcja spółki X ma wartość 120 PLN nie ma większego sensu. Aktywa oczywiście można wycenić rzetelnie na podstawie wartości księgowych, uwzględniając zasady rachunkowości i wiele innych precyzyjnych elementów. Ale to nie znaczy, że rynek (czyli cena akcji) kiedykolwiek musi się z tym zgodzić. Latami akcje spółki notowanej na giełdzie mogą być przeszacowane albo niedoszacowane w stosunku do tzw. wartości wewnętrznej/rzetelnej (fair value). Sztywne modele, sztywne kryteria może i uwzględnią element “mody” wśród inwestorów, ale musiałyby również zakładać stałość “błędnej” wyceny przez uczestników rynku, co powoduje, że cena akcji nie ma nic wspólnego z jej wyceną przez wiele dekad.

Siłą zespołu analitycznego – moim zdaniem – jest różnorodność analityków, z których od czasu do czasu jeden z nich zauważa coś, czego nie uwzględniają dotychczasowe modele, założenia czy składowe oceny. Gdyby ceny akcji MUSIAŁY w jakimś określonym czasie osiągać FAKTYCZNĄ RZETELNĄ wycenę, to sztywne założenia prognostyczne miałyby sens. Ale tak nie jest. Co więcej my nie mamy pojęcia, czy kiedykolwiek cena spotyka się z wartością.

Po pierwszych rozdziałach, w których wydawało się, że autorzy książki Szum uznali, że nadrzędną wartością jest wyłącznie redukcja szumu (czyli rozbieżności w ocenach, odróżniane od tendencyjności) w różnego rodzaju osądach, miałem bardzo mieszane uczucia.

Zwłaszcza, że do tego tematu Kahneman i współautorzy wracają dopiero na końcu książki i próbują się przyjrzeć wielu wątpliwościom – podobnym do tych, jakie miałem ja sam. Nie zawsze się z ich argumentacją zgadzam, jednak są to z ich strony – jak jasno piszą – propozycje dyskusji. Zbyt wiele ważnych jest aspektów w pewnych działkach, żeby zostawić je wyłącznie automatycznym algorytmom, które mogą być błędnie stosowane, projektowane czy po prostu wprowadzać zupełnie inne koszty. Choć wydaje się, że nadrzędna dla autorów jest jakaś idea “sprawiedliwości”. Często absurdalna – nie powinniśmy traktować każdego indywidualnie, bo wtedy jest szansa na niesprawiedliwość.

Po tych pierwszych rozdziałach nastąpiła prawdziwa eksplozja inspiracji, co sprawia, że Szum ląduje na półce najważniejszych dla mnie książek w tym roku i muszę koniecznie kupić papierową wersję. Zbyt wiele tam inspiracji, wątków, żeby poprzestać na jednorazowej lekturze, a w wersji elektronicznej nie lubię robienia notatek.

Zbyt wiele wątków sprawia, że nie mogę rozbudowywać tej notki. O jednym zagadnieniu pisałem już w kontekście inwestycyjnym na blogi.bossa.pl, a takich przemyśleń mam dużo więcej – dotyczących choćby postrzegania rekomendacji ekspertów, wycen dokonywanych przez analityków. I to wszystko w książce, która pisze o podejmowaniu decyzji w diagnostyce medycznej, sądownictwie, kryminalistyce (niesłychany rozdział dotyczący subiektywizmu w daktyloskopii), rekrutacji, czy ocen pracowniczych lub szkolnych.

W bardzo dużym skrócie – świat ekspertów (również doświadczonych) to świat nie popartej niczym nadmiernej pewności siebie, z ogromnymi rozbieżnościami w osądach, które przekładają się na wiele aspektów naszego życia – w pracy, szkole, sądzie itp. Wiele zależy od przypadku, a najmądrzejsi z nas mają tego świadomość i próbują swoje osądy pozbawiać subiektywizmu, tendencyjności, błędów poznawczych, choć jest to niemal niemożliwe.

Im większa ekspercka pewność siebie i przekonanie, że “w naszej branży jest inaczej” tym większe prawdopodobieństwo, że właśnie tam “szum”, czyli różnice w osądach będą największe, co w rezultacie oznacza, że oceny i diagnozy mają losową wartość prognostyczną.

Mam wrażenie, że autorzy postawili sobie za cel coś niemożliwego i ich podejście (wyeliminowanie szumu w osądach) będzie nieustannym gonieniem króliczka. W miejsce jednych reguł, będą pojawiały się kolejne, gdy ktoś rozpozna jak “oszukiwać algorytmy” lub reguły.

Podsumowując – książka Kahnemana i współautorów jest niesłychanie inspirująca w części dotyczącej osądów, błędów przez nas popełnianych (oraz szumu) oraz niesłychanie dyskusyjna w tej części, gdy próbują nas przekonać do zunifikowania decyzyjności. Zbyt pochopnie zakładają dobrą wolę i wiedzę każdego, komu przyszłoby wdrażać i stosować mechaniczne i ścisłe reguły. No a przede wszystkim gdzieś tam w tle widnieje wizja jakiegoś mega dystopijnego świata, gdzie każda ocena, każdy osąd ma obiektywną wartość, która nie powinna ulegać dyskusji.

Coś jak testy szkolne, w których lepszy wynik uzyska ktoś, kto nauczył się pod testy, niż uczeń oczytany, wątpiący, dyskutujący, zastanawiający się.

[Foto: Kadr z filmu Cube2, 2002]

Szum, czyli skąd się biorą błędy w naszych decyzjach, D. Kahneman, O. Sibony, C. Sunstein

Szum, czyli skąd się biorą błędy w naszych decyzjach, Daniel Kahneman, Olivier Sibony, Cass Sunstein

Wyd.: Media Rodzina, 2022

Tłum.: Piotr Szymczak

2 komentarze do “Szum, czyli skąd się biorą błędy w naszych decyzjach”

  1. Dziękuję za wpis. Ciekawi mnie właściwie najbardziej, czy ta książka wnosi coś nowego względem „Pułapek myślenia” tegoż Kahnemana, bo mam wrażenie, że trochę książka jest o tym samym. Aż dziwne, że się Pan do tego nie odniósł, bo przecież przy innych okazjach nawiązuje Pan do „Pułapek”.

    1. Na początku lektury, do pewnego momentu miałem takie wrażenie – że to wyłącznie rozwinięcie pewnych idei. Ale idzie dalej i w znacznie szerszym kontekście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *