Ala i Maja to siostry. Przy czym Maja nie jest zwykłą siostrą, jest siostrą księżycową. Niezwykłość siostry widoczna jest choćby w jej imieniu. W tytule na okładce, na grzbiecie występuje jako Maia. Ale już w treści jest po prostu Mają. Zachowuję więc pierwszą, tę bardziej księżycową wersję jej imienia.
Maia z księżyca jest przepiękną książką (nie tylko) dla dzieci o jednej z trudnych wielu spraw. Chorobie, odchodzeniu, śmierci. Trudno się mówi o tych tematach, a szczególnie trudno dzieciom czy młodzieży. Katarzyna Babis stworzyła historię, w której sześcioletnia Ala tłumaczy sobie chorobę siostry. Być może dlatego, że dorośli nie stanęli na wysokości zadania i nie wyjaśnili tego co się dzieje. Maia jest szczupła i blada, bo pewnie „tak wyglądają księżycowe dziewczynki. Na twarzy Maja ma specjalny aparat tlenowy, jak astronauci. To dlatego, że ziemskie powietrze może zaszkodzić kosmicznym księżniczkom”.
Katarzyna Babis prowadziła niegdyś bloga Kiciputek, w którym obserwowała świat. Zdarzyło mi się nawet polemizować z jej wizją świata (Zapadnia. Człowiek i socjalizm). Jej lewicowa wizja rzeczywistości nie bardzo mi odpowiada, ale jest świetną obserwatorką i komentatorką rzeczywistości.
No i oczywiście te rysunki!
Maja zaciekawiła mnie i tematyką i samą okładką, którą zobaczyłem gdzieś w sieci. Samo pokazanie tematu skojarzyło mi się z książkami Rebecki Elliott o Klementynce. Która w oczach brata również jest księżniczką, na tronie na kółkach i wszyscy muszą jej usługiwać. Jednak o ile książka Elliott jest wyraźnie dziecięca, w przypadku Babis rysunki mają więcej magnetyzmu.
Maia z księżyca, Katarzyna Babis
Wyd.: Widnokrąg, 2015
Tak jest i już, Rebecca Elliott
Wyd.: Credo, 2012
Tłum.: Edyta Słapik