Alpy były przygodą dla biednych, biegunem północnym albo Pacyfikiem dla zwykłych chłopaków,
Sięgnąłem po Osiem gór Paolo Cognettiego, pod wpływem Erlinga Kagge (Idź krok po kroku). Uznałem, że potrzebuję poczytać nieco o górach, samotności, choć zwykle po literaturę “alpinistyczną” nie sięgam. Zastanawiam się, jak wiele w tej powieści jest wątków autobiograficznych lub inspirowanych historiami zasłyszanymi przez autora.
Jako powieść, to miłe czytadło o przyjaźni, potrzebie samotności, rodzinnych tajemnicach i emocjach odkrywanych po latach. Całość nieco nostalgiczna, ugrzeczniona, nawet konflikty, jeśli się w niej pojawiają, wydają się być niezmiernie wyważone. Potencjalny film, który by powstał na tej podstawie mógłby się bardzo podobać.
Zakładając, że inspiracją do powieści była obserwacja zmieniającego się świata – bohater (oraz autor) są moimi równolatkami – ciekawe są drobne spostrzeżenia dotyczące, choćby tego co zawiera cytat przywołany na początku tekstu. Góry, czy w ogóle podróżowanie przestaje mieć w czasach masowej turystyki, tysięcy zdjęć z modnych, dzikich miejsc sens, jakim bywał dla bohaterów Cognettiego. Cywilizacja wdziera się w dzikie kawałki, trudno znaleźć miejsca prawdziwej ucieczki.
Podczas lektury miałem w głowie autobiograficzny film José Díaza 100 dni samotności. Po śmierci brata Díaz wyruszył w góry Walencji, by fotografować i być samemu. Ta idea niezwykle pociągająca. Niestety wymaga cały czas zaangażowania innych. Gdzieś, ktoś musi pilnować świata dokumentów, rozliczeń, zobowiązań.
[Photo by Stefano Bazzoli on Unsplash ]
Osiem gór, Paolo Cognetti
Wyd.: Sonia Draga, 2018
Tłum.: Tomasz Kwiecień