Osiem gór

Alpy były przygodą dla biednych, biegunem północnym albo Pacyfikiem dla zwykłych chłopaków,

Sięgnąłem po Osiem gór Paolo Cognettiego, pod wpływem Erlinga Kagge (Idź krok po kroku). Uznałem, że potrzebuję poczytać nieco o górach, samotności, choć zwykle po literaturę “alpinistyczną” nie sięgam. Zastanawiam się, jak wiele w tej powieści jest wątków autobiograficznych lub inspirowanych historiami zasłyszanymi przez autora. Czytaj dalej Osiem gór

Ostatni raz

Zupełnym przypadkiem skumulowały mi się w ostatnim czasie książki skandynawskich autorów. Tym razem, czyszcząc nieskończoną kolejkę odłożonych pozycji na czytniku wybrałem Ostatni raz Helgi Flatland. To książka dla każdego, kto żyje popularnym mitem “szczęśliwej Skandynawii”. Mitem, w którym szkolnictwo jest najlepsze na świecie, ludzie są tolerancyjni i cierpliwi, w której nie ma miejsca na przemoc, a tylko na opiekuńczość, opieka medyczna jest fantastyczna, a dodatkowo przecież jest piękna przyroda, domki w górach i w ogóle kapitalistyczno-lewicowy raj. Czytaj dalej Ostatni raz

Idź krok po kroku

Wbrew temu co widnieje na notkach dotyczących Erlinga Kagge, nie jest on wielkim myślicielem. Jego książka Idź krok po kroku jest w pewnym sensie zbiorem banalnych przemyśleń i refleksji. Ale właśnie banał zaczynam cenić coraz bardziej. Dobrze opowiedziany. Taki na który albo sami, albo ktoś zwróci nam uwagę. Niestety w pewnym momencie, uświadamiamy sobie, że najbanalniejsze prawdy – w przeciwieństwie do tych górnolotnych, nadętych i wyrafinowanych – mogą znacznie więcej powiedzieć o życiu i człowieku. Czytaj dalej Idź krok po kroku

Granica zapomnienia/Lato

Te dwie książki nie mają ze sobą wiele wspólnego. Są jak całkowicie odmienne światy. Granica zapomnienia Siergieja Lebiediewa i Lato Tove Jansson. Może tylko tyle je łączy, że opowiadają o relacji wnuka/wnuczki i dziadkiem/babcią. Choć “dziadek” u Lebiediewa jest raczej umowny. “Przyszywany” – tak się niegdyś mówiło. Czytaj dalej Granica zapomnienia/Lato

O tym można rozmawiać tylko z królikami

Na początku jest okładka i tytuł. Okładka ciemna, pełna smutku, może odrobinę mroku. Trudno na jej podstawie powiedzieć, do kogo może być skierowana. O tym można rozmawiać tylko z królikami. Okładkowy królik, nie wygląda na radosnego puszystego króliczka, z książeczek dla dzieci. A później wcale nie jest lepiej.  Czytaj dalej O tym można rozmawiać tylko z królikami

Ocean morze

To nie jest książka do przeczytania z doskoku. Być może w innym momencie, nie zdołałbym jej nawet całej przeczytać. Gdybym próbował nie zanurzyć się w pełni, tylko na przykład,wieczorami przedzierać się przez kolejne strony. Wolne dni ułatwiły więc bardzo dużo. Ocean morze – niesłychanie wymagająca. Trzeba odstawić rozpraszacze, smartfony, codzienną krzątaninę. Alessandro Baricco stworzył niesłychanie plastyczny świat. Nie chodzi wyłącznie o słowa, zdania, ale atmosferę i historię. Czytaj dalej Ocean morze

Cisza

W papierowej wersji to ledwie sto stron. A i tak nie dokończyłem. Od połowy przelatywałem wzrokiem widząc, że nic nie tracę. Strzępy rozmów, refleksje bez znaczenia, w tle niby katastrofa elektroniczna – ludziom gasną światła, sprzęty elektroniczne. Tylko, że żadnej atmosfery, przez nieznaczące zupełnie dialogi bohaterów (choć oczywiście gdy ktoś się uprze może w nich znaleźć głębię). 

Przeklikałem do końca znudzony. Ostatni rozdział – niezbyt przekonujące wyznanie autora Dona DeLillo i na samym końcu data (być może) powstania – 1 kwietnia 2021. Cisza – być może to miał być żart? Raczej nieudany. Szkoda czasu. 

Czytaj dalej Cisza

Labirynt śmierci

Czterdzieści cztery powieści oraz ponad setka opowiadań napisanych przez Philipa Dicka, sprawiają, że co jakiś czas mogę wylosować sobie, którąś, której jeszcze nie czytałem i wystarczy mi jeszcze na wiele lat. Przychodzi czasem ten moment, gdy mówię “czas na P. Dicka”. Mógłbym oczywiście spróbować przypomnieć sobie, albo zobaczyć z nowej perspektywy choćby Człowieka z Wysokiego Zamku, ale wciąż tego nie zrobiłem. Tym razem padło na Labirynt śmierci Czytaj dalej Labirynt śmierci

Bogactwo i nędza narodów

Rewolucja przemysłowa ściślej połączyła świat, sprawiła, że się skurczył i bardziej ujednolicił. Ta sama rewolucja podzieliła jednak nasz glob, oddalając od siebie zwycięzców i przegranych.

Blisko trzydzieści lat to jednak kawał czasu jeśli chodzi o książki dotyczące historii w kontekście ekonomii i tego, jakie czynniki odpowiedzialne są za to, że pewne kraje się bogacą i tworzą zamożne społeczeństwa, inne zaś przez dekady a nawet wieki tkwią w ubóstwie i nie widać szans na poprawę. Pozornie taki cel ma książka Davida Landesa Bogactwo i nędza narodów. Pozornie, bo przez większość lektury zastanawiałem się, czy Landes – historyk i ekonomista – próbuje faktycznie odpowiedzieć na takie pytanie?; znaleźć klucz do tego, co zrobić, by państwo zwyciężyło, czy może nieustannie przypomina nam – nie ma odpowiedzi. Nie istnieje zbiór zasad, schematów, przepisów dotyczących biznesu, rządów, kultury, prawa, które można by zastosować w dowolnym miejscu na świecie i czekać, aż wszystko pójdzie dobrze. Wręcz przeciwnie. Autor zdaje się pisać – możecie to zrobić, a i tak nie ma najmniejszej gwarancji na sukces. Czytaj dalej Bogactwo i nędza narodów