Przez ciemne zwierciadło

Philip Dick napisał na tyle dużo powieści i opowiadań, że spokojnie będę je sobie dawkował latami. Zwłaszcza, że nie da się moim zdaniem czytać ich seriami. Dawno temu próbowałem, na szczęście ograniczony zasobami bibliotecznymi, i to jednak karkołomne zadanie.

Ma to tę dobrą stronę, że wciąż i wciąż można go odkrywać.

Przez ciemne zwierciadło zaczyna się genialną sceną, w której nie wiemy, czy to wizja narkotyczna, urojenia schizofrenika, czy jeszcze coś innego. Krytycy uznają, że książka jest w dużej mierze inspirowana własnymi przeżyciami i doświadczeniami autora, z okresu nadużywania narkotyków i alkoholu do tego dochodzą podejrzenia, że Dick był chory na schizofrenię. Atmosfera oddana przez niego, jest niesłychanie wiarygodna i plastyczna. Momentami nie sposób, nie mieć skojarzeń z Obłędem Jerzego Krzysztonia, choć to zupełnie inna kategoria. Cztery lata temu po lekturze Pory deszczów braci Strugackich, napisałem, że piłem z Rosjanami, a “gdyby zamiast dżinu i wódki były jakieś narkotyki, to do popijawy dołączyłby się Philip Dick.” Nie znałem wtedy Przez ciemne zwierciadło. No i jest. Dołączył. Z wizjami, paranojami, podejrzeniami, a wszystko w na wpół rzeczywistym świecie innych narkomanów.

To co jest świetne w prozie Dicka, to jej ponadczasowość. Nawet rzeczy pisane w latach pięćdziesiątych, czy sześćdziesiątych i osadzone w futurystycznej scenerii, koncentrują się na ludziach i ich zachowaniach, więc nie przeszkadzają zupełnie nierealne, czy wymyślone urządzenia. Nie jest to tak niewiarygodne, jak choćby, w opisywanej niedawno Przestrzeni, przestrzeni z 1966 roku.

Oprócz tego, mamy wszystko to co u Dicka, kwestie wyborów, wolnej woli, kontroli przez państwo. 

Oglądałem wczoraj transmisję z senackiej Komisji Kultury i Środków Przekazu w sprawie sytuacji w radiowej Trójce. Patrząc na trzęsące się ręce dyrektora Kowalczewskiego, oraz wysychający głos prezes Kamińskiej, którzy nie mieli żadnego wsparcia ze strony swoich mocodawców (senatorowie PIS nie przyszli) wyjątkowo skojarzył mi się ten fragment:

Myślę, że nie ma niczego straszniejszego niż poświęcić kogoś, żywą istotę, która nawet nie zdaje sobie sprawy, w czym bierze udział. Gdyby wiedział. Gdyby rozumiał i zgłosił się na ochotnika. Ale… – machnęła ręką. – On nie wie i ani przez chwilę nie wiedział. Nie zgłosił się sam.

Przejmujące jest zakończenie tej powieści, będące równocześnie dedykacją. Dla tych wszystkich, których znał Dick i wraz z nimi odbywał narkotyczne podróże. Jak sam napisał, myśleli, że to tylko zabawa. Nie wiedzieli, jakie będą koszty.

**

Nie mogłem sobie odmówić i po przeczytaniu natychmiast sięgnąłem po film R. Linklatera, na podstawie powieści. Doskonała ekranizacja.

[foto: kadr z filmu]

Przez ciemne zwierciadło, P.K. Dick

Przez ciemne zwierciadło, Philip K. Dick

Wyd.: Rebis, 2012

Tłum.: Tomasz Jabłoński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *