Skóra. Witamy uchodźców

Minuty. Reportaże o starości Izy Klementowskiej, to książka, którą podsuwałem wielu osobom. Jedna z najważniejszych i najmocniejszych książek ostatnich lat i chyba dotychczas nie spotkałem nikogo, na kim nie zrobiłaby wrażenia, zwłaszcza, że pierwszy rozdział realnie zatyka dech w piersi.

Teraz miałem tak samo znów przy pierwszym rozdziale nowej książki – Skóra. Witamy uchodźców. Mieszał mi trochę w głowie. Irytowałem się, że autorka pisze tak niejasno, że nie wiadomo, czy opisuje więzienie w Evin w Iranie, czy obóz dla uchodźców w Lesznowoli w Polsce. Nie byłem w stanie w to uwierzyć, dopuścić do siebie.

Liczyli ich. O szóstej rano wchodził strażnik i liczył. W kolejce na stołówce musieli ustawiać się gęsiego, inaczej był krzyk. Bo oprócz liczenia lubili też krzyczeć. Wystarczyło, że jakieś dziecko wyrwało się matce, krzyk. Wystarczyło, że nie zgadzała im się liczba sztućców, krzyk. Jeśli się zgadzała, mogli opuścić pomieszczenie; nie zgadzała, padały oskarżenia i krzyk. Liczyli raz jeszcze, przeszukiwali kieszenie. To samo na piętrze. Strażniczka każdego ranka liczyła plastikowe naczynia. Brakowało kubeczka, krzyczała. Dzieci zepsuły piłeczkę pingpongową, krzyk i kara – zakaz robienia zakupów przez dwa tygodnie. Nie było tam niczego – wody w butelkach, środków higienicznych i czystości. Prosiła o nie strażniczkę, to słyszała: „Polska to biedny kraj, nie mamy”. Papier toaletowy przysyłali jej przyjaciele z Anglii. Wtedy dzieliła się z innymi.

W głowie mętlik i od razu przypominają się eksperymenty Zimbardo, Milgrama i myśl o tym, że rozmowy z tymi strażnikami też byłyby ciekawe. “Tylko wykonujemy rozkazy?”

Jesteśmy w trakcie epidemii, która uwidoczniła to co wiemy od lat. Jesteśmy krajem, w którym brak jest procedur, planowania długoterminowego, zarządzania kryzysem, zaś po początkowej euforii, że “pandemia zmieni ludzi na lepsze” i “świat już nie będzie taki sam”, mamy nienawiść wobec medyków, nadużycia władzy przez polityków i policję i pracę zdalną, która wielu osobom zajmuje znacznie więcej czasu, choć niektórzy pracodawcy uznali, że jest to prostszy sposób i obniżają pensje pracownikom.

Służby graniczne codziennie odsyłały ludzi z powrotem do Brześcia, wpuszczając na teren Polski – jeśli już – jedną rodzinę lub nie wpuszczając nikogo. Uchodźcy mogli odwołać się od tej decyzji, ale musieli to zrobić w języku polskim, którego nie znali.

[w ośrodku]

Przyglądając się książkom na półce, Gulbar opowiedziała mi:

– Zanim będę mogła je przeczytać, miną miesiące. Wszystkie po polsku. A ja tak kocham czytać! Dawniej nie było dnia, żebym nie przeczytała chociaż strony. My oboje z mężem nauczyciele, nieraz wyrywaliśmy sobie w łóżku książki.

Przypominam sobie napisane w pewnym państwowym urzędzie wskazówki dotyczące pewnych spraw. Grupa docelowa – osoby starsze, bez wykształcenia. Język ulotki – przepisane paragrafy, choć można było prostym językiem wyjaśnić w dwóch zdaniach. Kwestia dobrej woli i tego, żeby komuś się chciało. Tak jak w zacytowanym fragmencie. Realna pomoc to nie misie i byle jakie książki, być może zalegające pracownikom w domu.

Iza Klementowska pisze ważne książki. Bardzo ważne i bardzo potrzebne. Ci, którzy powinni je poznawać pewnie tego nie zrobią. Wielu wzrusza ramionami.

Niemal od początku pracy nad książką słyszałam pytania, po co się za nią zabieram, bo przecież i tak się nie sprzeda, a przede wszystkim nic nie da – ani uchodźcom i imigrantom, ani mnie.

Dobrze, że wciąż są ci, którzy nie patrzą przez pryzmat “to się nie sprzeda”, jak z piosenki Edyty Geppert.

I pouczyli że ich zdaniem
To znaczy zdaniem pewnych osób
Sprzedają się rzeczy o niczym
Napisane w przystępny sposób

Tacy, którzy wyrażają to co pisał o swoich fotografiach Krzysztof Miller

Nie mogłem tym ludziom pomóc, choć wtedy byli dla mnie najważniejsi na świecie. Zawsze mogę tylko podać informację o tym, co gdzieś z ludźmi się dzieje. Zbulwersować świat brzydkim obrazkiem. Żeby hamburger wypadł z ręki. A flaki po warszawsku stanęły kołkiem w gardle. Tylko tyle mogę. Jeżeli komuś tym pomogę, to już na pewno nie im. Oni szansy nie mają.

Wiele osób opisywanych przez Izę Klementowską wierzy wciąż w ludzi. Mimo pobić, obelg, szykan spotykają tych, którzy są serdeczni, pomocni, wspierający. I tych się trzymają, choć czasem jest to bardzo trudne.

Na tę książkę naprowadził mnie znajomy, który w ogóle poznał mnie z twórczością autorki (nie pamiętam, czy zaczęło się od Samotności Portugalczyka, czy Minut), a ja będę ją teraz polecał dalej. Podobnie jak Minuty.

[O obozie w Lesznowoli można przeczytać również tu]

[foto: źrodło}

 

Skóra. Witamy uchodźców, I. Klementowska

Skóra. Witamy uchodźców, Iza Klementowska

Wyd.: Karakter, 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *