LTI – notatnik filologa

W 1947 roku, dwa lata po zakończeniu wojny Victor Klemperer publikuje książkę LTI – notatnik filologa. Klemperer jest Niemcem pochodzenia żydowskiego. Wojnę udało mu się przeżyć wyłącznie dzięki zaangażowaniu i pomocy żony – “czystej Aryjki”. Ochrona to była jednak pozorna. To raczej małżeństwo z Żydem było zagrożeniem dla całej rodziny. Klemperer przed II wojną światową profesor uniwersytecki pozbawiony zostaje wszelkich praw po dojściu do władzy przez NSDAP. Od początku lat trzydziestych i przez cały czas okres wojny prowadzi dziennik i robi różnego rodzaju notatki.

W pewnym momencie zaczyna patrzeć z perspektywy filologa na Język Trzeciej Rzeszy stąd tytuł książki LTI czyli Lingua Tertii Imperii. Już sam skrót jest nawiązaniem do uwielbianej przez nazistów tendencji tworzenia wszelkich akronimów NSDAP, HJ, SA, SS. Książka nie jest w żadnym wypadku opracowaniem naukowym. To wyłącznie zbiór luźnych notatek i refleksji, przeplatanych urywkami z dziennika.

Poza analizą języka propagandy hitlerowskiej pokazuje również świat Niemca, którego szanse na przetrwanie były znikome. W swoim antysemityzmie reżim hitlerowski był konsekwentny. Nie wiedziałem o tym, że hilterowcy nie pozwalali Żydom trzymać zwierząt domowych, zaś te wcześniej posiadane zostały im odebrane i zabite, za sprzeniewierzenie się własnej rasie. Jeden z wielu przerażających absurdów.

Żydzi, którzy przeżyli (choćby dzięki małżeństwom z Niemkami) pozbawieni byli praw. Wykorzystywani do najgorszych prac, karani za najmniejsze przewinienia i oczywiście naznaczeni piętnem. Najpierw odgórnie – przez narzucony obowiązek noszenia gwiazdy, a później odczuwający pogardę lub lęk płynący z otoczenia.

Znowu zadaję sobie pytanie, które już setki razy zadawałem sobie i innym: Jaki był najcięższy dzień dla Żydów w ciągu tych strasznych dwunastu lat?

Ani od siebie, ani od innych nie otrzymałem nigdy innej odpowiedzi, tylko tę: 19 września 1941. Od tego dnia obowiązywało Żydów noszenie gwiazdy – sześcioramiennej gwiazdy Dawida. Strzępek materiału żółtej barwy – barwa, która dziś jeszcze oznacza zarazę i kwarantannę, a która w średniowieczu służyła do oznaczania Żydów, kolor zazdrości i żółci, co się przedostała do krwi, kolor zła, którego się należy wystrzegać, żółty strzępek materiału z czarnym nadrukiem Jude– słowo to jest obramowane liniami dwóch przecinających się trójkątów i utworzone z grubych liter, które w swoim wyizolowaniu i w nadmiernym podkreśleniu ich wymiaru poziomego imitują znaki pisma hebrajskiego.

[…]

Oto idzie naprzeciw mnie poczciwie i dobrodusznie wyglądający człowiek i prowadzi troskliwie za rękę małego chłopczyka. Na krok przede mną zatrzymuje się: – Horst!, popatrz na tego tu! To on wszystkiemu winien!

Siwobrody mężczyzna o zadbanym wyglądzie podchodzi ku mnie z drugiej strony ulicy, nisko mi się kłania, podaje rękę: – Pan mnie nie zna, ale pragnę panu tylko powiedzieć, że potępiam te metody

Setki razy zastanawiano się i analizowano, jak to się stało, że cały naród dał się ogłupić i zbałamucić prostackim hasłom wznoszonym przez jednego człowieka. Klemperer w swoim notatniku też zdaje się zadawać to pytanie. Zastanawia się nad ludźmi z własnego otoczenia. Kadrą profesorską, intelektualistami, osobami, które do niedawna był w stanie określić mianem liberałów. Dlaczego dali się zwieść temu językowi. Bo nie chodziło wyłącznie o zastraszenie, ale w dużej części o przejęcie tego języka.

Mechanizm wydaje się banalnie prosty, a nawet prostacki. W kółko powtarzane kłamstwa i slogany, wykreowanie wroga odpowiedzialnego za trud życia zwykłych ludzi. To wystarczy. Brak konsekwencji i logiki nie ma większego znaczenia, bo w pewnym momencie nawet wykształcone osoby mogą stwierdzić “może ziarno prawdy w tym jest”. A stąd już droga otwarta dalej.

Klemperer nie znajduje odpowiedzi na swoje pytanie. Widzi, że to się dzieje i widzi schemat w jaki propaganda hitlerowska dzień w dzień sprzedaje swoje „prawdy”. Skłonność do przesady, do zawłaszczania neutralnych słów i tworzenia z nich specyficznych haseł. Faszyzm wyraźnie krytykuje i zwalcza chrześcijaństwo, a zwłaszcza katolicyzm, a z drugiej strony czerpie garściami z religijnego słownictwa, zachowań, całej otoczki teatralnej. Dokonuje swego rodzaju mieszanki teatru z kościołem. No i oczywiście przejęcie na wyłączność określeń odwołujących się do patriotyzmu.

Słowo “naród” [Volk] jest teraz w mowie i piśmie używane równie często jak sól przy jedzeniu. Do wszystkiego dodaje się szczyptę narodu: święto narodowe, wspólnota narodowa, narodowo bliski, narodowo obcy, wywodzący się z narodu. [notatka z 1933 roku]

Naturalnie to robi każda dyktatura, ale naziści podnieśli te metody do rangi rzemiosła. Klemperer wielokrotnie wspomina, że starał się nie przejąć tego języka i pilnował by nie poddawało się temu otoczenie. Właśnie dlatego, że to był pierwszy krok do uwiarygadniania haseł rzucanych przez hitlerowców.

Wtedy uważaliśmy to jeszcze za bezmyślne powtarzanie stereotypu. Ale właśnie stereotypy zyskują nad nami władzę. “Język, co składa słowa i myśli za ciebie”.

[uwaga dotyczy początku lat trzydziestych]

Nie jest przesadą, że czytałem notatki Klemperera patrząc przez pryzmat tego co dzieje się właśnie w Polsce. Pewnego języka narzucanego przez polityków z premedytacją i bez refleksji przyjmowanego przez odbiorców. Określenie “totalna opozycja” jest tak krępująco głupie, że należałoby je wyśmiać. A jednak ci wszyscy, którzy go używają (nie-politycy) potrzebują właśnie takich prostych wytrychów.

Nie wiem, czy najbardziej niepokojące nie są notatki z początku i połowy lat trzydziestych. Gdy Klemperer i ludzie krytyczni wobec nazizmu sądzili, że to chwilowa fascynacja Hitlerem. Że ludzie szybko się ockną z tego zauroczenia. Notatki poniżej pochodzą z 1935 roku.

Przecież ten absolutny obłęd nie może trwać w nieskończoność; z chwilą, gdy minie narkotyczne upojenie narodu, powinien przyjść kacenjamer.

[…]

Nie wolno mi stracić nadziei, że naród długo już tego nie wytrzyma. Mówi się, że główną podporą Hitlera było drobnomieszczaństwo, i jest to niewątpliwie prawda.

Jak wiemy nic takiego się nie stało. Na pewno nie w 1935 roku.

Opętańcza przebiegłość Hitlera ujawnia się w jego perfidnych-i bezwstydnie szczerych zaleceniach dla propagandystów partii. Najwyższa reguła brzmi wszędzie: Nie pozwalaj aby twoi słuchacze zaczęli myśleć krytycznie, przedstawiaj wszystko w sposób uproszczony! Jeśli mówisz o wielu przeciwnikach, to temu i owemu mogłoby przyjść do głowy, że to może ty, który jesteś sam, nie masz racji – sprowadź więc tych wielu do wspólnego mianownika, połącz ich w jedno, nadaj im cechę wspólności!

[…]

Mein Kampf Hitlera opisuje dobitnie i z drobiazgową dokładnością głupotę mas i głosi potrzebę utrzymywania ich w tej głupocie i odwodzenia od wszelkiej refleksji. Głównym środkiem do tego jest nieustanne wbijanie im do głowy tych samych uproszczonych twierdzeń, którym z żadnej strony nie wolno zaprzeczać.

LTI - notatnik filologa, V. Klemperer

LTI – notatnik filologa, Victor Klemperer

Wyd.: Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, 1989

Tłum.: Juliusz Zychowicz

5 komentarzy do “LTI – notatnik filologa”

  1. Za Wiki, więc nie wiem, czy to cytat dokładny, nie chce mi się szukać:

    „Hegel powiada gdzieś, że wszystkie historyczne fakty i postacie powtarzają się, rzec można, dwukrotnie. Zapomniał dodać: za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa”.
    Autor: Karol Marks
    Autorstwo myśli / cytatu – to jest dopiero farsa!

    Cierpliwości, wytrzymajmy do nowych wyborów. Myśli przesadnie zapewne optymistyczna. 🙁 Ale się jej trzymam.

    1. Mam gdzieś wewnętrzne przekonanie, że Marksa dałoby się odczytać na nowo. Bez otoczki, którą zrobił komunizm. I bez tego, co próbuje tzw. „współczesna” lewica wyrabiać. Po prostu jako obserwatora rzeczywistości.
      Ale nie wiem, czy mam chęć. Swoją okazję straciłem lata temu, gdy u schyłku PRL-u odmówiłem wzięcia udziału w olimpiadzie filozoficznej (po wcześniejszej religioznawczej). Powiedziałem, że myślałem, że to ma być olimpiada z filozofii, a nie z marksizmu (70 proc. zagadnień dotyczyła tegoż).

  2. Polecam Widma Marksa Derridy co to filozofia Marksa. Nie miał pan do czynienia z Marksem tylko z bełkotem oportunistów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *