Jądro ciemności

Po prostu była taka konieczność. Po lekturze Wytępić całe to bydło powrót do Jądra ciemności był niemal obowiązkiem. Książka Conrada pełni bardzo istotną rolę w książce Lindqvista. Przede wszystkim pozwala zrozumieć bardzo wiele. Kurtz jest amalgamatem różnych istniejących faktycznie postaci (w tym przede wszystkim H.M. Stanleya), zaś sama historia obnażała zbrodnie popełniane przez europejskich kolonizatorów.

Mój egzemplarz Jądra ciemności stoi na honorowym miejscu obok innych ważnych niegdyś autorów (H.Hesse, S.Plath, M.Hłasko, J. Milton). Pełni jednak raczej rolę artefaktu. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek skończył tę niewielką, nieco ponad stustronicową książeczkę. Jej posiadanie i chęć czytania wiązała się oczywiście z uwielbianym przeze mnie Czasem Apokalipsy F.F.Coppoli. O ile film oglądam raz na jakiś czas (od tego pierwszego razu z ledwo widocznej kopii VHS na niewielkim telewizorze), o tyle książka była dla mnie zawsze zbyt męcząca. Gęsta. Powolna. Myślę, że byłem w gronie wielu, którzy po filmie postanowili poznać książkę, i podobnie jak poprzednicy Marlowa, czy kapitana Willarda nie dotrwali do końca tej podróży.

Historie opisane przez Lindqvista wraz z urywkami z życia Josepha Conrada wyjaśniły jednak tak wiele, że teraz po kilku dekadach powrót Jądra ciemności okazał się zupełnie innej jakości. Ta przyciężka opowieść nabiera nowego charakteru. Może choć trochę rozumiem emocje dziewiętnastowiecznych czytelników, którzy zachwyceni dokonaniami bohaterskich odkrywców Afryki, nagle dowiadują się, co tak naprawdę działo się na tych terytoriach.

Przez całość lektury miałem jednak w głowie obrazy z filmu Coppoli i jeszcze większe, niż dotąd przekonanie, że genialnie obszedł się z tekstem Conrada w swojej adaptacji. Nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności i jeszcze przed skończeniem całości (przed IV częścią książki) po raz nie wiem, który zasiadłem przed ekranem, by późną nocą zaliczyć seans w wersji reżyserskiej. W tym momencie dodana w tej wersji scena z Francuzami i tęsknoty za odchodzącym kolonializmem nabiera dodatkowego znaczenia zarówno w kontekście Jądra ciemności, jak i książki Lindqvista. Przestaje być wyłącznie pacyfistycznym manifestem, za to dostaje jeszcze jedną i to bardzo ważną nić łączącą z oryginalną inspiracją.

Na koniec zostawiłem sobie refleksję dotyczącą polityki i jej postrzegania. Często słyszy się, że współcześni politycy są cyniczni, bezideowi, brutalni. Że potrafią obiecać i wmówić wszystko swoim wyborcom, choćby były to obietnice nawzajem sprzeczne. A może kluczem jest nie to, co obiecują innym, tylko, że w pewnym momencie szczerze w to wierzą? W końcu najbardziej skutecznym kłamcą, jest ten, kto zaczyna wierzyć w swoje blagi.

Oto co pisał w 1899 roku Joseph Conrad.

“Była w nim wiara – rozumie pan? – była w nim wiara. Potrafił wmówić w siebie wszystko – wszystko. Byłby został wspaniałym liderem skrajnej partii.”

-Ale jakiej? – zapytałem.

-Jakiejkolwiek.

[Na fotce zamiast afrykańskiej puszczy, okolice Wkry]

Jądro ciemności

Jądro ciemności, Joseph Conrad

Wyd.: Sen, 1991

Tłum.: Aniela Zagórska

2 komentarze do “Jądro ciemności”

  1. Czytam „Jądro ciemności” właściwie co roku. Tłumaczenie A. Zagórskiej zamula treść, jej młodopolska fraza kłóci się z oryginałem. Polecam nowy przekłąd Magdy Heydel, wydał to Znak.
    Albo od razu wskoczyć w Jacka Dukaja „Serce ciemności” 🙂

    1. Nad tym Dukajem się zastanawiałem, ale na razie przesunąłem. Zerkałem czasem do oryginału, żeby pewne rzeczy sprawdzić.
      Ale poszukam tego tłum. M.Haydel
      Dzięki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *