Przypadek to nie wszystko

Autobiografia Elliota Aronsona Przypadek to nie wszystko stała na naszej półce od momentu ukazania się polskiego wydania, czyli 2011 roku. Kupiła i przeczytała ją najpierw moja żona, ja zaś nie mogłem się nigdy za nią zabrać. Aronson – jeden z najwybitniejszych psychologów społecznych, jest autorem kultowego podręcznika Człowiek – istota społeczna oraz doskonałej książki napisanej wspólnie z Carol Tavris Błądzą wszyscy (ale nie ja). W tej drugiej rozwija i wyjaśnia praktyczne aspekty teorii dysonansu poznawczego, nad którym pracował wraz z jej twórcą Leonem Festingerem.

W zasadzie jest w tych wspomnieniach wszystko co potrzeba, odrobina humoru, anegdotki, szczerość i to co cenię wyjątkowo – opis powstawania pewnych idei. W jaki sposób dochodziło do kształtowania się różnego rodzaju pomysłów w nauce – w tym przypadku eksperymentów z psychologii społecznej. Z jakiegoś jednak powodu (może duchota, może mój nastrój) nużyła mnie nieco i miałem momenty, że chciałem przerwać jej lekturę.

Sama historia człowieka, który jest jedną z ikon współczesnej psychologii, jest niezmiernie ciekawa. Chorobliwie nieśmiały chłopak z biednej, dziś napisalibyśmy “dysfunkcyjnej” rodziny, wychowywany w Ameryce B, pełnej przedwojennego antysemityzmu, dostaje się na studia, robi wielką karierę. Zwolennicy popularnej w ostatnich latach tezy, że za sukces odpowiada przede wszystkim szczęście mogą czuć się nieco zawiedzeni. Aronson oczywiście podkreśla rolę przypadku, ale – i stąd tytuł – również osobistej motywacji, determinacji, ale również odkryciu pewnej pasji. Przypadkiem w jego życiu może być starszy brat, który przejął rolę mentora i motywatora. Przypadkiem mogli być inni napotkani ludzie – w tym Festinger mający opinię nieprzyjemnego gbura, którego bali się studenci. W każdym razie – powtórzmy za Aronsonem – przypadek, to nie wszystko.

Większość dobrych rzeczy, które mi się przydarzyły, wynikała z tego, że znalazłem się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie: w karierze zawodowej, w wyborze mojej partnerki życiowej,  w przyjaźniach i relacjach zawodowych. Oprócz tego jednak potrafiłem wykorzystać możliwości, jakie się przede mną otwierały.

W kontekście aktualnych wydarzeń niezmiernie interesujące są wspomnienia psychologa z pracy na uniwersytecie w Teksasie na przełomie lat 60. i 70. XX wieku – rasizm na uczelniach, segregacja, mentalność białych mieszkańców, nawet tych uważających się za liberalnych. Choć przez te pół wieku zmieniło się wiele, to patrząc na obecne wydarzenia zdaje się, że historia zatoczyła jakieś absurdalne koło.

Jeszcze inny moment “odbicia rzeczywistości” to lata osiemdziesiąte i rozwój ruchów feministycznych. Aronson opisuje swoją własną historię, gdy został oskarżony o molestowanie seksualne, na podstawie plotek i pytań w rodzaju “jeśli ktokolwiek wie”. Ogromnie wrażliwy na kwestie społeczne, nie zgodził się podczas jednego ze spotkań z przedstawicielką biura do spraw przemocy seksualnej z tym, że na podstawie dowolnych plotek mają informować o wszelkich przejawach seksualnych relacji. Zwrócił również uwagę na to, że sami przedstawiciele stawiają kobiety-studentki na gorszej pozycji. Według nowych propozycji mężczyźni profesorowie nie mogą zapraszać swoich studentek na konferencje naukowe.

Inne kwestie dotyczyły dotyku, co było o tyle trudne, że Aronson brał udział w spotkaniach tzw. Grup T (treningu wrażliwości). Stworzone przez innego psychologa Kurta Lewina były to niewielkie grupki, w których dyskutowano na wiele tematów, zaś ważną część stanowiły rozmowy o uczuciach i emocjach. Pewną rolę w spotkaniach pełnił również uścisk.

Doświadczenia z grup T nauczyły nas jak czerpać korzyści nie tylko z konstruktywnego wyrażania gniewu, ale także z okazywania spojrzeniem, słowami, albo dotykiem życzliwości i sympatii, kiedy je odczuwamy.

Oczywiście wiadomo, że pewne sytuacje mogą prowadzić do nadużyć i mogą znaleźć się osoby, które będą przekraczały granice. Stąd ważne jest ustalenie odpowiednich zasad. Jednak jeśli w samym koncepcie widzi się tylko negatywy prowadzi to również do absurdów i nie mniejszych nadużyć. Historie z lat osiemdziesiątych opisywane przez Aronsona, przypominały wyjątkowo to na co zwróciła uwagę J.M Twenge w IGen charakteryzując pewne cechy pokolenia dopiero urodzonego w latach osiemdziesiątych (pewna nadwrażliwość i wypaczone rozumienie tolerancji).

Oto co Aronson usłyszał od pewnej studentki na podsumowaniu jednego z semestrów.

Lois zwróciła się do mnie oskarżycielsko: “Nie podoba mi się jedna rzecz. Zauważyłam, że gdy rozmawia pan ze swoimi asystentami, to dotyka kobiet znacznie częściej niż Alexa. Uważam takie zachowanie za seksistowskie i poniżające”.

Zdumiony, odpowiedziałem; “Tak, zgadzam się z twoją obserwacją. Gdy rozmawiamy ze sobą, często dotykamy nawzajem naszych ramion czy rąk; czy jednak kiedykolwiek dotknąłem ciebie?”.

“Nie”, odpowiedziała.

“Nie dotykam też Alexa, prawda?”

“Prawda”, potwierdziła.

“Erikę i Suzanne znam od lat. Czy jest coś niewłaściwego w tym, że przyjaciół dotykam częściej niż ludzi, których dobrze znam?”

“Może”, odpowiedziała, ale wyraźnie dała mi do zrozumienia, że nie jest przekonana.

Suzanne i Erica opowiedziały całe zdarzenie Verze [żonie E.A.], dobrze się przy tym bawiąc, ale ja nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy płakać. Dokąd to zaszło, Aronie Gurwitschu? W 1953 roku, gdy mój stary nauczyciel filozofii położył mi rękę na głowie i powiedział “Dobry chłopiec”, potraktowałem ten gest tak, jak na to zasługiwał: jako wyraz życzliwości i uczucia, gest intelektualnego nabożeństwa. Czy w dzisiejszym klimacie podejrzliwości uczniowie odebraliby go jako poniżający, a nawet jako propozycję seksualną?

Nużyła mnie nieco w trakcie, ale mimo wszystko, wspomnienia Aronsona są inspirujące i ciekawe.

[Foto: Vera Aronson – Vera Aronson, CC BY-SA 3.0]

Przypadek to nie wszystko, E. Aronson

Przypadek to nie wszystko. Moje życie psychologa społecznego, Elliot Aronson

Wyd.: Charaktery, 2011

Tłum.: Agnieszka Chrzanowska, Piotr Żak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *