Córka króla moczarów

O Córce króla moczarów po raz pierwszy usłyszałem zdaje się jesienią. Podczas jazdy samochodem, co jakiś czas w radio pojawiała się reklamówka audiobooka. Nie zwróciłbym na nią zupełnie uwagi, gdyby nie mój syn, który zaczął zadawać różne pytania.

Nie pamiętam już całości, ale zdaje się, że w tekście reklamy padało jakieś zdanie o córce, która musi zamordować swojego ojca. Dla dziesięciolatka to wystarczający powód do wielu pytań.

I właściwie zignorowałbym tę pozycję, bo nie sięgam raczej thrillerów, czy horrorów, zwłaszcza jeśli są pozycjonowane tylko przez pryzmat swojego gatunku.

I nagle trafiam na zestawienie Joanny Olech proponowanych książek pod choinkę, dla młodzieży, a na jednej z pozycji znajduje się Córka króla moczarów, Karen Dionne. Pomijając już to, że sięgam do różnych młodzieżówek, to jeszcze najbardziej mnie zaintrygowało owo odwołanie do baśni Andersena, której zupełnie nie kojarzyłem.

Mimo irytującej narracji brakowało mi w ostatnich tygodniach czegoś w tym stylu. Wciągającego, ale równocześnie pozwalającego bez większego problemu przerywać lekturę bez obawy, że coś mi umknie. Całość przypomina nieco Pokój Emmy Donoghue. Porwana nastolatka, więziona przez kilkanaście lat rodzi córkę, którą porywacz i oprawca wychowuje w chacie na odludziu. Opowieść prowadzona jest z perspektywy córki. Już dorosłej, po terapiach i przepracowanych traumach…, ale czy na pewno wszystko było traumą? Jeśli nie masz porównania, jeśli nie wiesz co jest dobrem czy złem, a jedynymi zachowaniami, które widzisz to zachowania sadystycznego ojca, który mimo całej postaci uczy córki różnych umiejętności, które ona docenia nawet po latach, to wiele rzeczy zaczyna być płynnych.

Zwłaszcza, że świat po porwaniu okazał się daleki od ideału.

Czasem człowiek myśli, że czegoś chce, ale gdy to dostanie, okazuje się, że to nie to na co liczył. Tak właśnie było ze mną po opuszczeniu mokradeł. Sądziłam, że czeka mnie nowe życie i zaznam szczęścia. Byłam inteligentna, młoda, otwarta na świat, chętna do nauki. Problem polegał na tym, że ludzie nie byli szczególnie chętni, aby otworzyć się na mnie. Dziecko porywacza, gwałciciela i mordercy nosi piętno, które trudno usunąć. Jeśli ludzie uważają, że przesadzam, powinni się zastanowić, czy przyjmowaliby mnie w swoich domach, gdyby wiedzieli, kim był mój ojciec i co zrobił mojej matce. Czy pozwoliliby swoim dzieciom przyjaźnić się ze mną?

Jest w tej historii trochę dziur i nielogiczności. Ot choćby najważniejsza, dlaczego przez te lata nie podejmowały próby ucieczek. Sama lojalność córki wobec ojca to trochę za mało. Autorka próbowała z tego wybrnąć, pokazując, że bunt i swego rodzaju odróżniania dobra i zła rozpoczęło się na początku dojrzewania, ale to jednak zbyt mało.

Niemniej po zupełnie nietrafionych pomysłach ostatnio, to całkiem niezła odmiana.

Córka króla moczarów, K. Dionne

Córka króla moczarów, Karen Dionne

Wyd.: Media Rodzina, 2017

Tłum.: Piotr Budkiewicz, Małgorzata Hesko-Kołodzińsa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *