Początkowo byłem zachwycony. Miałem wrażenie, że Ja śpiewam, a góry tańczą Irene Solà będą bardzo podobne do Pewnego dnia zbiorę wszystkie słowa i wejdę do lasu. Opowieść snuta przez ludzi, deszcz, grzyby, zwierzęta. Tajemniczo, wciągająco, eterycznie.
Jednak im bardziej wchodziłem w środek tej opowieści tym mniej mnie interesowała. W połowie książki byłem zniechęcony i znudzony. NIby jest pewna atmosfera, ale czegoś zupełnie brak. Czegoś, co sprawiało, że powieść Mabardi (Pewnego dnia…) urzekała mnie od pierwszych zdań.
Po dwóch dniach przerwy od lektury, próbuję sobie przypomnieć cokolwiek – poza atmosferą (i pięknym mimo wszystko rozdziałem opowiadanym przez deszcz) – i mam problem. Dodatkowo nie zrobiłem żadnych zaznaczeń, ani podkreśleń. W gruncie rzeczy piękno tych zdań było złudne. Bez żalu zostawiam niedokończoną…
[Photo by Marie-Hélène Rots on Unsplash]
Ja śpiewam, a góry tańczą, Irene Solà
Wyd.: Czarne, 2023
Tłum.: Barbara Bardadyn