Kreatywne szkoły

Każdy, kto przypomni sobie swoje doświadczenia ze szkoły, wie, że nauczyciele uczyli nas wielu rzeczy, ale my w rzeczywistości większości z nich się nie nauczyliśmy.

W zasadzie większość z nas wie, co jest nie tak ze szkołą. Ciszej lub głośniej na całym świecie powtarza się hasła o tym, że szkolnictwo i edukacja w XXI wieku powinno kłaść nacisk na kreatywność, zdolność do pracy w grupie, zaś każdy uczeń powinien mieć możliwość wzmacniania swoich najlepszych stron. Uczenie się na pamięć, klepanie formułek jest już przestarzałe i… nadal trwa.

Świetnie widać to przy okazji pandemii. O ile jeszcze wiosną wiele osób próbowało wykorzystać nowe technologie, w twórczy i aktywny sposób, o tyle od września, zdalne lekcje najczęściej stały się tak atrakcyjne jak Telewizyjne Technikum Rolnicze w latach 80. Nauczyciele wysyłali uczniom sfotografowane kartki z podręczników, uczniowie odsyłali zaś wypełnione również kopie, zrobione telefonami. Do tego dochodziła atmosfera podejrzliwości, która sprawia, że w wielu szkołach uczniowie muszą mieć stale włączone kamery, żeby było widać, czy są, pracują, śpią, czy może grają z kolegami. Oto szkoła XXI wieku, zamiast na nudnej lekcji przysypiać w ostatnim rzędzie kryjąc się za plecami kolegów, teraz dzieciaki przysypiają przed kamerkami.

Ken Robinson znany jest wielu osobom z wykładu dla TED “Szkoły zabijają kreatywność”.

 

Jego wystąpienie było wielokrotnie linkowane, udostępniane i niemal każdorazowo odbierane entuzjastycznie. I tyle. Życie nadal trwa, a zmiany są bardzo bardzo powolne.

Jego książka, napisana wspólnie z Lou Aronica Kreatywne szkoły. Oddolna rewolucja, która zmienia edukację jest raczej raportem pokazującym wady dotychczasowego modelu edukacji, egzaminów, wszechobecnych testów oraz próbą wskazania rozwiązań. Niestety te rozwiązania to pojedyncze przypadki, wprowadzane przez zdeterminowanych rodziców, pedagogów, liderów społecznych. To nie rewolucja. To bardzo powolny proces. Ludzie nie lubią zmian. Nawet jeśli coś jest ewidentnie wadliwe, ale znane, strach przed nieznanym jest ogromny. W przypadku szkół jest jeszcze inny problem. Próba wprowadzenia szkoły bez ocen, egzaminów, z praktycznymi zajęciami skupionymi wokół projektów, a nie uczenia się na pamięć, budzi sprzeciw wielu rodziców, którzy obawiają się, że jednak ten model się nie sprawdzi, a ich dziecko nie dostanie się na studia.

Robinson próbuje przekonać, że to nie jest prawda wskazując niesłychanie skuteczne rozwiązania, niemniej nadal to nie są zmiany systemowe. Opisując wady amerykańskiego i brytyjskiego systemu edukacji zobaczymy wiele podobieństw z naszym rodzimym modelem. Niestety o ile w tamtych przypadkach podejmowane są kontrolowane eksperymenty przygotowywane przez ekspertów i na ich podstawie powoli, ale jednak wprowadza się pewne zmiany, u nas na takie eksperymenty pozwala sobie garstka pasjonatów, nie wspieranych zbyt przez kuratoria, czy ministerstwo. Dodatkowo ostatnie zmiany edukacyjne idą w stronę centralnego sterowania i decyzji politycznych. Krótko mówiąc wesoło nie będzie.

Fundamentalnym celem edukacji jest pomóc uczniom się uczyć. To właśnie jest zadaniem nauczyciela. Jednak współczesne systemy edukacji są zagracone najróżniejszymi elementami, które zakłócają wykonywanie tego zadania, jak programy polityczne, państwowe priorytety, postulaty związkowe, przepisy budowlane, opisy stanowisk, ambicje rodziców, presja ze strony rówieśników i tak dalej. Ale istotą edukacji jest relacja pomiędzy uczniem a nauczycielem. Wszystko inne zależy od jakości tej relacji. Jeśli ona nie działa, cały system nie działa. Jeśli uczniowie się nie uczą, edukacja się nie odbywa. Być może odbywa się coś innego, ale nie jest to edukacja.

Wszystko to wiemy. Niestety najsłabszym ogniwem jest człowiek. A właściwie statystyka. Trudno oczekiwać, by KAŻDY nauczyciel był pełen pasji i zaangażowania. Cudem jest jeśli są po prostu rzetelni. Po za tym programy, wymagania, egzaminy sprawiają, że nawet wielu tych zaangażowanych jest przemęczonych, ściga się z czasem i nie ma już siły na to, by pochlać się nad każdym uczniem indywidualnie. 

Książka Robinsona powinna być traktowana jako pierwszy krok do zastanowienia się, co można zmienić w szkolnictwie. Kolejnym krokiem powinna być współpraca szerokiego grona składającego się z pedagogów, psychologów, dyrektorów szkół, liderów biznesu, wizjonerów. No i oczywiście polityków. W naszym wypadku, na dziś możemy więc zapomnieć o jakichkolwiek rewolucjach. Cieszmy się, że niektórym nauczycielom jeszcze chce się cokolwiek.

[Foto: Photo by Shubham Sharan on Unsplash]

Kreatywne szkoły, K. Robonson, L. Aronica

Kreatywne szkoły. Oddolna rewolucja, która zmienia edukację, Ken Robinson, Lou Aronica

Wyd.: Element, 2015

Tłum.: Aleksander Baj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *