Żółwie aż do końca

Z dużą przyjemnością sięgam co jakiś czas po młodzieżową literaturę, zwłaszcza tę poruszającą trudne i nieoczywiste sprawy (taki był zamysł wydania kilku książek tego typu w serii Biała Plama). Nie przeszkadza mi uproszczone podejście do tematu, czasami może zbyt schematyczni bohaterowie. Lubię gdy jest w nich szczypta humoru, zwykle związana z nastoletnim sarkazmem bohaterów. Podoba mi się, to na co zwróciłem uwagę choćby przy okazji Hate List. Nienawiść, w jaki sposób autorzy przemycają do tych historii literaturę, poezję, malarstwo. Wielu bohaterów i bohaterek pisze, notuje wiersze, cytaty, prowadzi dzienniki, blogi. Pamiętam jak dobrze czytało mi się Gwiazd naszych wina Johna Greena. Zerkam teraz na zapiski – luty 2015. Zaznaczonych mam kilka cytatów. Sarkastycznie nastoletnich.

Postawiono diagnozę trzy miesiące po tym, jak dostałam pierwszą miesiączkę. Odebrałam to tak: Gratulacje! Stałaś się kobietą. A teraz możesz umrzeć.

Przyszedł czas na inną książkę autora – Żółwie aż do końca. Pozornie jest w niej wszystko, co jest składnikiem dobrych powieści obyczajowych dla młodych – problem (zaburzenia lękowe Azy – głównej bohaterki), przyjaźń, miłość, tajemnica, szczypta sarkazmu. Tylko, że nie. Nie szczypta. Daisy, przyjaciółka Azy jest tak przesadzona, że niewiarygodna. Ale jest coś jeszcze znacznie gorszego. To o czym pisałem wcześniej, że autorzy młodzieżówek sprytnie przemycają w nich poezję, literaturę, naukę w tym wypadku jest bardzo dalekie od sprytu. Jest tego za dużo, na siłę, odbiera wiarygodność dialogom i postaciom i staje się w pewnym momencie karykaturalne.

F.Scott Fitzgerald – rzekł Davis. – Jego pełne imię i nazwisko brzmiało “Francis Scott Key Fitzgerald”.

Kilka akapitów dalej dostajemy – niby mimochodem – wpleciony miniwykład o planetach, gwiazdach, galaktykach, odległościach i latach świetlnych. Kolejne kilka akapitów i kolejny wykład o pasożytach i ich cyklu życia. Młodzi bohaterowie rozmawiają ze sobą tak, jakby nagle ich ustami przemawiał jakiś mega upierdliwy dorosły, który każdą okazję traktuje do pogadanek dydaktycznych. 

Ten zamysł by przemycać ciekawostki i zachęcać młodych czytelników do własnych poszukiwań jest świetny, ale w Żółwiach aż do końca zaczyna budzić zażenowanie. Pomijam już całkowicie harlequinową ideę – gdzieś tam on, bogaty, w domu z marzeń.

A może tym razem nie potrafiłem bez obciążeń wejść w skórę młodego czytelnika, bo widzę z recenzji, że książka jest uwielbiana. Co więcej uznawana za najbardziej dojrzałą książkę Greena (!?). W posłowiu sami pisze, że praca nad nią trwała sześć lat. Mam wrażenie, że to chyba bardziej jej zaszkodziło.

I mimo tego, że temat świetny, cytaty czasami zgrabne (aż się chce samemu zapisywać i zapamiętywać) to całość wyszła nieco zakalcowata. Choć oczywiście istnieją amatorzy zakalca.

[Foto: Pogue’s Run w Indianapolis]

Żółwie aż do końca, J. Green

Żółwie aż do końca, John Green

Wyd.: Bukowy Las, 2017

Tłum.: Iwona Michałowska-Gabrych

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *